1

Temat: Facet nie wie czego chce czy się mną bawi?

Dzień dobry,
mój post będzie trochę długi ale chcę w miarę możliwość przedstawić kilka sytuacji z mojego związku i poprosić o jego ocenę. Przepraszam za chaotyczność tego wpisu ale sam związek był jednym wielkim chaosem.

Mam trzydzieści lat. Od ponad trzech lat byłam w związku z facetem po przejściach. To znaczy miał on około sześciu krótkotrwałych związków (max 3 miesiące trwały) i małżeństwo które trwało około roku. Facet każdy swój związek opisywał tak jakby to on był ofiarą to znaczy wszystkie z jego poprzednich partnerek były beznadziejne i go zdradzały. Ja w to wierzyłam, bo nie widziałam wtedy powodu żeby nie wierzyć. Facet od początku był moim wymarzonym partnerem, bardzo się angażował od samego początku. Mieliśmy dużo kontaktu w ciągu dnia, chciał jak najwięcej rzeczy ze mną robić i spędzać razem jak najwięcej czasu, szybko poznałam jego rodziców. On bardzo chciał żebym jak najszybciej poznała resztę jego rodziny i znajomych. Dla mnie to wszystko toczyło się zbyt szybko, uznałam że potrzebuje trochę czasu, że chce go poznać. Po około trzech miesiącach znajomości facet pisał mi już że chciałby ze mną zamieszkać. Pisał że nawet nie wiem jak wiele chce dla mnie poświęcić i ile dla niego znaczę.
Niestety był też bardzo zazdrosny - pewnego dnia przyjechał pod dom mojego przyjaciela i chyba chciał mu zrobić krzywdę nie wiem bo dowiedziałam się jedynie że na szczęście nie wyszedł z samochodu. Dowiedziałam się o tej sytuacji dopiero po rozstaniu. Nie dawałam facetowi żadnych powodów do zazdrości, ja nawet nie zwracałam uwagi na innych facetów. Tłumaczyłam, że to tylko przyjaciel albo kolega. Mimo wszystko jemu zdarzało się mówić np. że od takiego koleżeństwa się romanse zaczynają. Niby w żartach ale dla mnie to były przykre uwagi.
Po około dwóch i pół roku mieliśmy bardzo nieprzyjemną sytuacje. Przyjechałam do niego do domu w weekend, miałam trochę gorszy dzień i gorszy humor. Chciałam posiedzieć i wypić herbatę, co bardzo mu się nie spodobało bo uznał że nic nie chce robić i nie chce z nim rozmawiać. Nie można po prostu posiedzieć razem? Później poszliśmy do łózka z tym że on po tym łóżku nagle wyskoczył że ma tego dość i mam się wynosić. Oczywiście wyszłam i pojechałam do domu.
Na drugi dzień przyjechałam do niego bo chciałam wyjaśnić sytuację, groził mi że mnie siłą wyniesie ze swojego podwórka, groził mi że wezwie policję i ogólnie powiedział, że cytuje "k**wa nie chce mieć z Tobą kontaktu". Patrzył wtedy na mnie jakby chciał mi zrobić krzywdę. Moje próby ponad półtorej miesiąca żeby się dowiedzieć co się stało nic nie dały. Prosiłam nawet jego znajomych żeby mu przekazali że chciałabym z nim porozmawiać. Wtedy zadzwonił do mnie jak był na rybach i podawał dziwne argumenty na rozstanie jak np. że on chrapie i nie możemy razem spać. Powiedział mi też wtedy że wyjeżdża za granicę do pracy. Po dwóch miesiącach zaczął do mnie pisać i nawet przyjechał w miejsce w którym byłam wtedy na urlopie żeby pogadać jak to żałuje, że już nigdy mnie nie zawiedzie, że jestem najlepsza i nie chce życia beze mnie i że maksymalnie wykorzysta tą szansę. Przyznał się że mnie okłamał z tym wyjazdem za granicę i kazał też kłamać swoim znajomym jak ze mną rozmawiali że jest za granicą i dla niego temat naszego związku jest zakończony.
W wakacje nawet oglądaliśmy pierścionki zaręczynowe, bo on mówił jaki to był głupi że wcześniej się nie oświadczył na naszym pierwszym wspólnym urlopie. Tylko chyba zapomniał jak na urlopie na wieczornej randce zostawił mnie samą z kieliszkiem wina żeby sobie pogadać przez telefon albo jak rzucił we mnie płatkami róż kiedy zwróciłam mu uwagę żeby posprzątał stół zanim przygotuje romantyczną kolację. Zrobiłam to miło, bez uszczypliwości. Na stole był bałagan a on między tym bałaganem rozrzucił płatki róż.
Po trzech miesiącach facet nagle zabrał mnie popołudniem na spacer chociaż cały ranek było miło i nawet przywiózł mi lekarstwo którego potrzebowałam. Usiedliśmy na ławce i on oznajmił mi że jego rodzice wpadli na pomysł żeby zamienić dom na dwa mieszkania jedno dla nas ale on cytuje "odmówił im". Przyznałam mu rację że lepiej jak będziemy mieszkać z jego rodzicami w ich domu bo mniejsze koszty. Nigdy nie robiłam z tego pomysłu problemu, chciałam tam mieszkać i dojeżdżać do pracy. On nagle wyskoczył że relacja nie ma przyszłości, że już nie jestem najważniejsza bo najważniejsza dla niego jest rodzina a ja nie jestem rodziną (mega przykre to było), że on chce wszystko sam itd. pomimo iż pięć dni wcześniej mówił że bardzo mu zależy, kocha i chce żeby było nam najlepiej. Powiedział mi też "powodzenia w utrzymaniu domu jak rodziców zabraknie".

Dwa tygodnie wcześniej miałam mieć urodziny. On miał mnie zabrać na wyjazd. Nic z tego nie wyszło bo nie miał kasy ale zamiast zaprosić mnie do siebie oczekiwał że się domyślę że mam do niego przyjechać. Nic na ten temat nie powiedział a jak wyszło że się nie domyśliłam to mi napisał "najlepiej będzie jak spędzisz je beze mnie wtedy będą wyjątkowe". Chciałam mu kupić fajną maszynkę do golenia na moje urodziny ale musiałam po nią pojechać do Krakowa. Jak się o tym dowiedział opieprzył mnie, że wolę kombinować z niespodzianką dla niego niż spędzić z nim czas i że traktuje go jak .... Tematu moich urodzin w ogóle przez telefon nie poruszył za to rozmawiał w taki sposób "tak tak mhm fajnie, nie przyjadę do Ciebie w tym tygodniu Ty do mnie też nie bo chce czas dla siebie idę zapalić spotkamy się w przyszłym tygodniu". Ja już nie wytrzymałam powiedziałam że kończę związek i wysłałam sms pożegnalny do jego rodziców bo miałam z nimi fajną relację. On uznał że skoro pożegnałam się z jego mamą to nie miał już po co do mnie przyjeżdżać i o mnie walczyć.
Czy naprawdę to jest normalne ? To ja po tym rozstaniu przyjechałam do niego w środku dnia urywając się z pracy żeby powiedzieć mu że mi zależy i nie chcę go stracić i żebyśmy zrobili wszystko żeby nam wyszło. Chyba już wtedy powinnam zauważyć że mu obojętne czy jestem czy mnie nie ma. Jeszcze musiałam go błagać żeby wyszedł z auta i ze mną pogadał bo się w nim zamknął. Mi jednak zależało na rozmowie bo przejechałam sporo kilometrów do niego. Chwile przed tym moim przyjazdem wysłał mi krzywdzącego maila w którym naginał rzeczywistość i jechał po mnie. Później poprosił żebym go usunęła i o nim zapomniała. Obiecał wtedy że już nigdy więcej niczego nie odwali, a jednak znowu odwalił i to niby z wyrzutów sumienia że mnie nie szanował a jednak znowu w ostatniej rozmowie mi dowalił przecież.
Czy myślicie że coś może być z takiego związku? bo jak sama nad tym myślę to mam wrażenie że popełniłam ogromny błąd dając mu szansę bo wtedy swoim zachowaniem złamał mi serce... i po paru miesiącach mówiąc te dziwne rzeczy znowu to zrobił.... Przez cały związek powtarzał mi że czekał na mnie trzydzieści lat, że najlepiej go traktuje, że jest szczęśliwy. Traktował mnie wydawało mi się naprawdę dobrze a tu coś takiego... mówił też że nie chce żebym była smutna, że nie chce się źle zachowywać.. w taki razie czemu mówi mi ciągle przykre rzeczy? Czemu ciągle odwalał coś, blokował mnie? ja jeździłam do niego 120 km po każdym jego odpale zapłakana żeby z nim pogadać o co chodzi a nawet nie miałam z nim kontaktu musiałam przez jego mamę się kontaktować z nim i mówić że jestem pod jego domem.


Jak się też okazało jest to osoba, która uważa że nie trzeba nad sobą pracować należy akceptować człowieka takim jakim jest, związek to nie są poświęcenia itd.
Dodam również bo to pewnie istotne, że facet ogólnie jest typem agresora. Zdarzyło się ze wyskoczył z gazem na starszego pana który pił piwo koło jego samochodu że ma się stąd wynosić i pytał go cytuje 'jesteś na biegu?'. Często pokazywał również agresywne zachowania na drodze jak np zajeżdżanie drogi, hamowanie i włączanie spryskiwaczy bo ktoś się zagapił i jechał lewym pasem, czy chamskie wyzywanie innych kierowców cytuje "jak jeździsz ty ku*wo" dosłownie co minutę. Ogólnie kobiety dla niego są beznadziejne i w ogóle ludzie też. Dwa lata pracował w policji, podobno sam się zwolnił i nienawidził policji. Wszystkie emblematy i rzeczy jednak stały w szafce na widoku i miał strony w polubieniach związane z policją.
Po sylwestrze jak jego pies się wystraszył bo ktoś puścił fajerwerki zamiast uspokoić psa ubrał kominiarkę, wziął gaz i metalową pałę i poszedł. Nie mogłam do niego przemówic był jakby w amoku. Nie wiedział kto tam jest, ilu ich jest.

Były również sytuacje takie jak np kiedy dostałam umowę o pracę na czas nieokreślony bardzo się cieszyłam od niego usłyszałam żeby się nie cieszyła bo taką pracę też mogę stracić.
Kiedy zaprosiłam go do siebie żeby poznał moich rodziców to zadzwonił pół godziny wcześniej że musi sobie coś przemyśleć i nie przyjedzie i co by było gdyby mi zaproponował żebyśmy mieli dziecko... ostatecznie przyjechał ale te akcje to co mówił było chore...
Ciężko było ułożyć sobie życie z kimś kto jednego dnia mówi że chce zostać w Polsce, nie jest pracoholikiem itd a nagle w ciągu sekundy potrafił powiedzieć że on sobie pojedzie za granicę na parę miesięcy że to nic takiego i jeszcze pomimo tego że pracował po 14 godzin praktycznie codziennie powiedział mi że będzie pracował jeszcze więcej bo on chce mieć stałą pracę tak jakbym ja mu broniła pracować... Zdarzało się że przez telefon nagle powiedział mi że wyjedzie za granicę beze mnie.. smutne to było.

Ja proponowałam nawet terapię wspólną u psychologa bo twierdził że nie radzi sobie z tym jaki brak szacunku mi okazał... ale nic z tego nie wyszło. Z drugiej strony czy gdyby naprawdę przeżywał takie emocje z tym brakiem szacunku to znowu by mi dowalał przykrymi rzeczami? Po każdych jego dziwnych akcjach to ja dzwoniłam, pisałam, przyjeżdżałam do niego chociaż mieszka 60 km ode mnie..
To co się wydarzyło w trakcie naszej ostatniej rozmowy nie wiem czy w ogóle było rozstaniem.. a jeśli tak to chyba z mojej strony. Niby powodem były jego wyrzuty sumienia że źle mnie potraktował kiedy ale czy ludzie którzy mają takie wyrzuty nie starają się być lepsi? Czy ludzie którzy chcą się rozstać nie robią tego normalnie pokojowo kiedy nie ma ciężkiej sytuacji między nimi? Ta ostatnia rozmowa wyglądała tak że to ja wstałam i poszłam sobie on cały czas siedział i mi dowalał mówiąc przykre i zaprzeczające temu co mówił wcześniej rzeczy. Kurczę dziewczyny ten facet dwa miesiące temu klęczał przede mną i prosił żebym się jeszcze w tym roku do niego wprowadziła żebym wiedziała że u niego się nic nie zmieniło.. przecież to jest totalnie chore nagle usłyszeć że on chce sam bo ja mu będę kasę wypominać za remonty itd. Nigdy nie wypomniałam mu pieniędzy a jemu się zdarzyło wypomnieć mi. Teraz widzę, że on prawdopodobnie nigdy nie myślał poważnie o przyszłości ze mną. Co więcej parę dni przed tą sytuacją mówił jak to bardzo chce żebym się czuła przy nim bezpiecznie!
On tak jakby oficjalnie normalnie się ze mną nie rozstał zresztą jak widać nigdy tego nie zrobił. Zrobił mi z mózgu sieczkę po prostu. Jakbym była w jakimś cholernym obłędzie.
Mam takie dni, że jest dobrze, dobrze się czuję wiem że zrobiłam właściwą rzecz rozstając się i żałuję tylko że tak późno, a czasem mam dni kiedy przypominam sobie np sytuacje w której nie odezwałam się rano bo miałam spięcie z ojcem i napisałam do niego później żeby te negatywne emocje ze mnie zeszły i żebym się na nim nie wyżywała to dostałam wtedy od niego reprymendę że przecież mogłam napisać odrazu i czemu tego nie zrobiłam. W sytuacji którą opisałam wydaje mi się że miałam prawo uznać że wolę się uspokoić i później odezwać nawet jeśli w weekendy zawsze pisałam pierwsza a mimo to czasem mam w głowie takie "kurcze a może miał rację może źle postąpiłam"... niby robiłam coś z myślą o nim a dostawałam za to opieprz. Odłożyłam kasę na drogą maszynkę do golenia dla niego ale musiałam po nią pojechać to uznał że traktuje go jak ... bo wolę sobie gdzieś pojechać po niespodziankę dla niego niż spędzać z nim czas.
Naprawdę chore sytuacje ale co ja mam w głowie że ja szukam winy w sobie za nie to nie wiem ..

Znalazłam też w pewnym artykule w internecie takie zdanie "A to, że jesteś dostępna na Facebooku i nie przywitasz się, a to, że nie napiszesz pierwsza, a to, że wstawisz nie taką ikonkę do wiadomości, a to, że nie odpiszesz w ciągu kilku minut" chodziło o tworzenie absurdalnych problemów.. u mnie też tak było zawsze robiłam wszystko źle..

On z czegoś co robiłam z miłości dla niego robił problem. Ja dosłownie ZAWSZE czułam że robię coś nie tak. Żyłam w ogromnym stresie i napięciu, nie mówiłam o swoich uczuciach potrzebach, nie mówiłam że coś mnie rani bo bałam się jego reakcji i że mnie zostawi. Ja nawet jak miałam ciężki tydzień w pracy bałam się mu powiedzieć że do niego nie przyjadę w sobotę bo potrzebuje odpoczynku.. jechałam chociaż mama mi mówiła że wyglądam jak śmiertka i żebym odpoczęła w końcu i że chyba się go boję dlatego robię wszystko co chce. On potrafił mi parę dni przed rozstaniem powiedzieć że bardzo mu na mnie zależy, bardzo mnie kocha, chce żeby było nam najlepiej i że w związku jest się na dobre i na złe..
On ciągle ma problemy z pracą. Albo pracował na czarno z ćpunami albo teraz ta firma ze znajomym ale też nie do końca uczciwa. Ciągłe problemy finansowe, kupowanie na kredyty jak się nie ma kasy jakiś pierdół jak felgi do auta bo ja chce i koniec. On chciał żebyśmy jak będziemy razem mieszkać to żebym ja była odpowiedzialna za pieniądze ale ja się zaczęłam zastanawiać jak facet mający 35 lat może nie umieć gospodarować pieniędzmi. U niego każdy aspekt życia był zaburzony.
Sama jego mama mówiła mi że będzie mnie szkoda w tym związku bo on jest bardzo emocjonalny i żebym się zastanowiła czy jestem na to gotowa. Moi bliscy bali się że mogę być w przyszłości ofiarą przemocy fizycznej w końcu mieszkalibyśmy u niego mógłby robić co chce. Pewnie co jakiś czas wyrzucałby mnie z domu i się rozstawał tak jak do tej pory. Musiało być tak jak on chce, chce wyjechać to sobie jedzie i nic mi do tego, mamy razem mieszkać to u niego i tyle koniec tematu. Żaden wynajem, kupno mieszkania, w przyszłości mieszkanie w moim domu. Wszystko ciągle na nie. Dziwne to było i podejrzane. Przede wszystkim niefair w stosunku do mnie.

Chciałabym Was jeszcze zapytać czy taka sytuacja w której facet po kilku miesiącach relacji mówi mi że wiele chce dla mnie poświęcić że chciałby razem zamieszkać już po trzech miesiącach, następnie po około półtorej roku mówi że on nie będzie ani kupował ani wynajmował mieszkania chce żebyśmy mieszkali u niego oczywiście z nim i jego rodzicami.. po czym po trzech latach mówi że jest bardzo przywiązany do swojego domu, rodzina jest dla niego najważniejsza a ja nie jestem rodziną i on nie ma zamiaru mieszkać gdzieś indziej i żebym nawet nie myślała że on poświęci swój rodzinny dom dla mnie jest normalna?

Ciągnęłam faceta w górę w czasie kiedy on mnie ciągnął w dół. Ja go motywowałam mówiąc że będzie dobrze, że firma wypali, że może dużo osiągnąć w czasie kiedy on na moją umowę o pracę powiedział żebym się nie cieszyła bo taką pracę też mogę stracić no fajnie.. Miałam klapki na oczach, ale z drugiej strony nie mogłam uwierzyć że facet dla którego najważniejszy w życiu był związek, kolekcjonowanie wspomnień i robienie jak najwięcej rzeczy razem nagle pokazuje mi że najważniejsze są pieniądze i praca. On pracował po 14 godzin i twierdził że będzie pracował jeszcze więcej przecież to nie jest normalne. Jego mama twierdziła że widać że lubi tą pracę, nie to nie znaczy że lubi. Facet był przemęczony, źle wyglądał. Mam wrażenie że z całą tą rodziną było coś nie tak choć nie było tego widać. Owszem nie powinno być tak wiele poświęceń z mojej strony ale dla niego nawet złe było to że dojeżdżałabym do pracy i choć tłumaczyłam że jak się ze sobą chce żyć to jest to normalna kolej rzeczy że gdzieś się przeprowadza mieszka się razem, trzeba dojeżdżać to on i tak robił z tego problem choć dla mnie go nie było. Owszem koszty i czas ale nie było innego wyjścia. To było z jego strony niedojrzałe. Wydawało mi się że on nie wie na czym polega dorosłe wspólne życie. I pomyśleć że ja chciałam pracę zmienić w której miałam umowę na czas nieokreślony na taką bliżej jego domu w tym samym mieście czyli 50 km dalej...byłam głupia.

Co do poważnych zobowiązań i ślubu.. to ja chciałam jakiś zapewnień. Wydawało mi się że skoro ja muszę poświęcić dom, pracę i brak możliwości powrotu do rodzinnego domu to fajnie byłoby wiedzieć na czym stoję to znaczy czego facet chce czy traktuje mnie i nasz związek poważnie. To ja go tak traktowałam, wydaje mi się że on nie chciał ani zaręczyn ani ślubu. Niby ze mną oglądał te pierścionki i jak pytał mnie o zdanie to mówiłam że fajnie byłoby się chociaż zaręczyć i pomieszkać razem ale on tego zdania raczej nie podzielał. Nie wiedziałam co dla niego znaczy ten związek ale wiedziałam jak wiele muszę dać ze swojej strony i zaryzykować dla kogoś kto nie wiem czy traktuje mnie poważnie bo nie jest w stanie się zadeklarować. Jego po prostu rozmowa o zobowiązaniach wkurzała.. niby często mówił o przyszłości ale kiedy ja zaczynałam ten temat np ślubu to widziałam że on już jest mega zły bo po co ślub, on i tak nic nie zmieni itd. Czyli Ty robisz wszystko dla mnie a ja sobie podejmę decyzję za jakiś czas czy spełniasz moje wymagania i czego od Ciebie dalej chce.. dokładnie tak to widziałam.
Co więcej on pracujący po naście godzin dziennie, ja sama w jego domu z jego rodzicami którzy i tak zawsze braliby jego stronę nieważne jak paskudnie by się zachowywał, wszystko pewnie musiałabym tam robić sama a i tak pewnie byłby niezadowolony.

Dodam jeszcze, że facet w wieku 35 lat szedł ze mną chodnikiem i mówił "siema" do psów, jak go kierowca wkurzył na drodze jadąc lewym pasem to zajeżdżał mu drogę hamował i włączał spryskiwacze a na koniec naszej randki kiedy ja żegnałam się miłymi słowami on np mówił cytuję "idę się odgazować".
No i była też sytuacja w której oglądaliśmy film, on siedział ja leżałam z głową na jego kolanach po czym w pewnym momencie on wyciągnął penisa i położył mi go na buzię i zaczął głupio się śmiać. Ja wstałam, on się zapytał co robię odpowiedziałam "nic" po czym on odpowiedział "to może zacznij". Jakieś pół godziny wcześniej przebrałam się dla faceta w bieliznę specjalnie dla niego kupioną i sprawiałam przyjemności. Oczywiście poźniej zaczął się tłumaczyć, że to nie w takim sensie miało być tzn cytuje "oj nie w takim sensie".

Czy ta relacja w ogóle ma jakieś szanse, czy powinnam dać już sobie z tym facetem spokój?

2

Odp: Facet nie wie czego chce czy się mną bawi?

Facet ma coś nie tak z łbem. Uciekaj jak najdalej bo to zwykły patus.

3

Odp: Facet nie wie czego chce czy się mną bawi?

Opisałaś kretyna. Skoro sama jesteś w miarę normalna (a wnioskuję to po tym, że jednak rozpoznajesz jego zachowania jako "nie teges") to uważam, że do siebie nie pasujecie big_smile Znajdź mu jakąś kretynkę do pary i niech się z nią buja.

4

Odp: Facet nie wie czego chce czy się mną bawi?

Nie daj Boże żyć z wariatem. A jeszcze bardziej nie daj Boże mieć z wariatem dzieci, bo mogą odziedziczyć głupotę....

5

Odp: Facet nie wie czego chce czy się mną bawi?

A to jeszcze o im w ogóle myślisz...? No to wyjątkowo odporna jesteś (także na wiedzę o nim , i to taką, którą mówi jego własna matka!!!!)... Odetnij go od siebie kompletnie, żadnych kontaktów absolutnie, bo jego miejsce jest wyłącznie w wariatkowie. Swoją uwagą tylko karmisz jego ego, nic więcej. To nie jest typ zdolny do jakiegokolwiek związku, empatii itp,co potwierdza to, że przecież wszystkie poprzednie kobiety same od niego uciekały, to niby wszystkie były takie złe...? Wątpię.

A to co opisane wyżej, to nie była żadna relacja... Po prostu chciał mieć kim manipulować i testować, ile jeszcze ta naiwniara zniesie... Myślę że miał niezły ubaw z Ciebie, bo tak zachowują się psychopaci i jego rodzice doskonale wiedzą, kim on jest. Ale oni muszą go znosić - w przeciwieństwie do Ciebie.

6

Odp: Facet nie wie czego chce czy się mną bawi?

Zawsze facet tak traktuje kobietę, jak ona się pozwala traktować. Jeśli jest tak głupiutka, że ciągle wraca, mimo że on jej coś takiego mówi/robi to myślę, że sama jest sobie winna i może płakać tylko na swoją głupotę. Nawet mi nie żal takich kobiet, bo one mają właśnie to, na co sobie zasłużyły...

7

Odp: Facet nie wie czego chce czy się mną bawi?

Serio tak było? Nie zmyślasz tego wszystkiego? Bo aż mi się wierzyć nie chce.

8

Odp: Facet nie wie czego chce czy się mną bawi?

Tak, serio tak było. To i tak nie wszystko co napisałam bo tych sytuacji było trochę więcej teksty typu szyderczym głosem "na Ciebie ma mi stanąć?" albo jak dał mi dość bolesnego klapsa w tyłek to jak mu o tym powiedziałam usłyszałam że by mi się należało czy coś takiego.. wiem jak to brzmi ale nie zmyślam niczego. Niestety jestem z domu w którym mój ojciec stosował na mnie przemoc psychiczną. Myślę, że znalazłam sobie kopię mojego ojca psychopaty.

Co do tych jego kobiet to podobno on zawsze zrywał. One go wykorzystywały, zdradzały.

Ostatnio edytowany przez kasiek60 (2023-05-10 13:14:35)

9

Odp: Facet nie wie czego chce czy się mną bawi?

No to wiele tłumaczy, np. to że nie odchodziłaś już po pierwszej takiej akcji. Typowy dla ofiar przemocy jest brak poczucia własnej wartości... Ja bym teraz zaczęła terapię i normalizowanie sobie życia od zerwania kontaktów z tzw. ojcem (bo na to miano to nie zasłużył....), a po usamodzielnieniu się i zerwaniu kontaktów z toksycznym domem, dopiero szukałabym kogoś do normalnego związku. Niestety ale psychopaci mają doskonałe rozeznanie, do kogo uderzać, kto im się podda i nie będzie protestował... On Cię bezbłędnie namierzył i wyżywał się przez tyle czasu, że aż szkoda słów.

10

Odp: Facet nie wie czego chce czy się mną bawi?

I najważniejsza sprawa - przestać rozpamiętywać przeszłość. Przeszłości już nie zmienisz. Trzeba się zająć tylko tym, co jest tu i teraz, i tym, żeby w przyszłości było coraz lepiej. |Myślę że z 30-tką na karku to już znajdziesz w sobie siłę i potencjał, żeby zacząć żyć na własnych warunkach, polubić siebie i dokonywać lepszych wyborów.

11

Odp: Facet nie wie czego chce czy się mną bawi?

No właśnie wyżywał się to jest dobre określenie. Mam wrażenie, że on znęcał się nade mną psychicznie. Były również sytuacje w których coś powiedział a za jakiś czas mówił że wcale tego nie powiedział.. i oczywiście ja czułam się winna no bo ciągle coś mu nie pasowało, ciągle było mu mało. Co bym nie zrobiła to nie był zadowolony choć twierdził inaczej.
Poważnie wierzyłam, że facet mnie kocha i mu na mnie zależy. Tłumaczyłam to sobie tym że go kobiety skrzywdziły i może dlatego taki jest ale teraz mam wrażenie że to niewiele miało wspólnego z miłością. Może gdyby chciał podjąć się terapii sam (w wakacje mówił że pójdzie i już sobie znalazł konkretnego psychologa) lub ze mną to byłoby nad czym pracować ale jemu chyba jest dobrze tak jak jest i całe to gadanie jak to na mnie czekał całe życie i jak to kocha mnie najbardziej na świecie było jednym wielkim kłamstwem.

Ostatnio edytowany przez kasiek60 (2023-05-10 14:06:22)

12

Odp: Facet nie wie czego chce czy się mną bawi?

Na YT jest Alex Barszczewski, warto go posłuchać - on mówi wiele o narcyzach, ale nie tylko i sporo z tego, o czym opowiada, tutaj widzę. Facet, o którym piszesz, jest poważnie zaburzony, epizod w policji pewnie tylko jego problem pogłębił i jak sądzę, pozbyli się go stamtąd widząc, co to za typ i że w końcu dojdzie do czegoś, z czego będą musieli się tłumaczyć.... Ciesz się, że nic Ci się nie stało przynajmniej fizycznie...

13

Odp: Facet nie wie czego chce czy się mną bawi?

Ja zawsze myślałam, że narcyz to taka pewna siebie osoba a ten mój to ciągle mówił że jest nieudacznikiem, że jest głupi, brzydki itd.
Też nie wierzę, że zwolnił się sam i nikt z moich bliskich w to nie wierzy. Nie wiem też jakim cudem udało mu się zatrzymać w domu metalową pałę z policji, jakieś naszywki.. myślałam że takie rzeczy trzeba zwrócić. Na FB ma polubienia stron o policji, bardzo często mówił o policji a niby tak bardzo mu się ta praca nie podobała.
Możliwe że to bajkopisarz i te historie że ma dostać milion premii, jak to rzucił się na jakiegoś faceta na stacji benzynowej bo był niemiły dla ekspedientki i wezwał "chłopaków", o tym że sam się zwolnił, o strasznej żonie były po prostu zmyślone.
Szef facetowi chciał dać wyższe wynagrodzenie a on sam poprosił o niższe a później do mnie pretensje że cytuje "je*ie za cztery tysiące". Ja już sama nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć to jakiś obłęd jak teraz na to patrzę.

Facet też bez oporów mówił mi że zniszczy komuś życie z kim pracuje jak mu podskoczy, albo że będzie nagrywać kierowców i wysyłać filmiki do "chłopaków".

Ostatnio edytowany przez kasiek60 (2023-05-10 14:20:51)

14

Odp: Facet nie wie czego chce czy się mną bawi?

Narcyz to najczęściej bardzo niepewna siebie osoba, szukająca potwierdzenia swojej atrakcyjności w oczach innych (choć czasem mówi np. że jest brzydki tylko po to, żebyś zaprzeczyła, a nie dlatego że w to wierzy:) -zauważ jednak, że to, co mówi, jest głównie skupione na nim samym, bo tylko sobą narcyz się przejmuje, dlatego do siebie bierze wszystko niezależnie od intencji otoczenia, a inni są dla niego tylko środkiem do celu, którym jest jego własna wygoda i dobro... Posłuchaj na YT tego kanału, o którym piszę, to pewnie sporo z tego znajdziesz w tym przypadku.

Ostatnio edytowany przez Anays (2023-05-10 14:33:18)

15

Odp: Facet nie wie czego chce czy się mną bawi?

To jest wypisz wymaluj moja sytuacja. On mówi że jest brzydki ja mu że dla mnie najprzystojniejszy na świecie, on że jest nieudacznikiem a ja że jest inteligentnym facetem dużo w życiu osiągnie i że proszę żeby nie mówił o sobie źle i tak w kółko. Ciągle mówiłam mu że jest najlepszy i przykro słuchało mi się tego co sam mówił na swój temat.

Ostatnio edytowany przez kasiek60 (2023-05-10 16:56:02)

16

Odp: Facet nie wie czego chce czy się mną bawi?

A ja bym zaczęła takiemu potwierdzać żeby zobaczyć reakcję . Tak z przekory i żeby lepiej poznać co to za oryginał ☺

17

Odp: Facet nie wie czego chce czy się mną bawi?

> AnitaWu napisał/a:

> A to jeszcze o im w ogóle myślisz...? No to wyjątkowo odporna jesteś (także na wiedzę o nim , i to taką, którą mówi jego własna matka!!!!)... Odetnij go od siebie kompletnie, żadnych kontaktów absolutnie, bo jego miejsce jest wyłącznie w wariatkowie. Swoją uwagą tylko karmisz jego ego, nic więcej. To nie jest typ zdolny do jakiegokolwiek związku, empatii itp,co potwierdza to, że przecież wszystkie poprzednie kobiety same od niego uciekały, to niby wszystkie były takie złe...? Wątpię.

A to co opisane wyżej, to nie była żadna relacja... Po prostu chciał mieć kim manipulować i testować, ile jeszcze ta naiwniara zniesie... Myślę że miał niezły ubaw z Ciebie, bo tak zachowują się psychopaci i jego rodzice doskonale wiedzą, kim on jest. Ale oni muszą go znosić - w przeciwieństwie do Ciebie.

Mi się wydaje że relacje z jego rodzicami też były trochę dziwne. Niby mówili że się nie wtrącają ale np mówili mu jak powinniśmy spędzać czas i chociaż my mieliśmy na przykład ochotę posiedzieć w mieszkaniu to później dowiedziałam się że jego rodzice powiedzieli że nie tak to powinno wyglądać i co powinniśmy robić. Jak chciałam żeby pojechał ze mną na rozmowę kwalifikacyjną to musiał okłamać rodziców że jest w pracy bo by im było przykro że gdzieś tam z nimi nie pojechał tylko ze mną. Jak pojechaliśmy na urlop to po urlopie mieli do niego pretensje że zabrał SWÓJ samochód i pojechał ze mną. Jak chciałam żeby pojechał ze mną do lekarza to stwierdził że on musi zbierać gałęzie z rodzicami z ogródka. Kiedyś przyjechał na dzień kobiet to nie dość że całe spotkanie mówił o pracy to po jakiś dwóch godzinach zadzwoniła do niego mama czy pit wypełnił. Stwierdził że on już musi jechać bo ona będzie zła że tego nie zrobił.
Przy naszej ostatniej rozmowie powiedział mi że mama powiedziała mu że mnie blokuje. Nie wiem co to ma znaczyć.. ale ogólnie facetowi mama gotowała obiadki, mieszka z rodzicami i ani myśli jak widać się wyprowadzić. Wygląda mi to wszystko trochę nienormalnie, a już to całe jego gadanie że moje zdanie zawsze będzie dla niego ważniejsze niż jego rodziców i w ogóle że ja zawsze byłam ważniejsza od nich. Mi nie chodziło o to żeby nad nimi górować we wszystkim ale chciałam mieć partnera na którego będę mogła liczyć również w codziennych sprawach bo jeśli nie mogę to w takim razie po co mi związek? Nie szukałam kogoś tylko do łóżka ale do życia i on siebie przedstawiał jako faceta o jakim ja zawsze marzyłam.

18

Odp: Facet nie wie czego chce czy się mną bawi?

Dla mnie to bardzo dziwne, że aż tyle czasu spokojnie patrzyłaś na to, że on co innego mówi, a co innego robi. Normalna kobieta uciekłaby od razu z takiej patologii.

19

Odp: Facet nie wie czego chce czy się mną bawi?

> b.strzelinska napisał/a:

> Dla mnie to bardzo dziwne, że aż tyle czasu spokojnie patrzyłaś na to, że on co innego mówi, a co innego robi. Normalna kobieta uciekłaby od razu z takiej patologii.

Problem polegał na tym, że ja się ciągle czułam winna. Myślałam, że to ja coś robię źle dlatego tak mnie traktuje, że nie jestem wystarczająco dobra dla niego.

20

Odp: Facet nie wie czego chce czy się mną bawi?

Typowe myślenie kobiety o niskim poczuciu własnej wartości. Właśnie na tym żerował ten idiota i co gorsze, nadal żeruje, bo nie wiadomo dlaczego ciągle o nim myślisz i piszesz, zamiast zająć się własnym, konstruktywnym życiem. Ludzki mózg ciągle mnie zaskakuje, bo logiki to w tym nie ma.

21

Odp: Facet nie wie czego chce czy się mną bawi?

> Cynthia napisał/a:

> Typowe myślenie kobiety o niskim poczuciu własnej wartości. Właśnie na tym żerował ten idiota i co gorsze, nadal żeruje, bo nie wiadomo dlaczego ciągle o nim myślisz i piszesz, zamiast zająć się własnym, konstruktywnym życiem. Ludzki mózg ciągle mnie zaskakuje, bo logiki to w tym nie ma.

Niestety tak jest. Zaczynam się zastanawiać czy nie mam syndromu sztokholmskiego. Czy można o nim mówić jako o oprawcy ?

22

Odp: Facet nie wie czego chce czy się mną bawi?

Psychicznie się znęcał więc mozna o nim mówić jako o oprawcy - a czy to syndrom sztokholmski czy przekonanie, że nikt lepszy się nie trafi , trzymały Cię przy nim, to już powinien ocenić raczej doświadczony psycholog... Myślisz w ogóle o pojsciu na terapię, czy nie?

23

Odp: Facet nie wie czego chce czy się mną bawi?

Ja z takiego domu wyszłam niestety  - i obiecałam sobie, że już  tam w zaden sposób nie wrócę. Od 14 lat nie kontaktuje się nawet,  a wszelkie próby kontaktu z ich strony ucinam.  Ostatnio nawet stali pod moim blokiem i podstępem chcieli wejść używając do tego mojej siostrzenicy..... Tak im przeszkadza ze żyję normalnie - w przeciwieństwie do nich .... Cieszę się ze nie odziedziczylam w genach choroby psychicznej i nie chcę mieć z tamtymi ludźmi nic wspólnego. Oni oczywiście tego nie rozumieją- uważają chyba że wszystko było ok. A moim zdaniem nic nie było tam normalne.

24

Odp: Facet nie wie czego chce czy się mną bawi?

Tak zapisałam się do psychologa. Myślałam że dam radę sama sobie z tym poradzić i z czasem mi po prostu przejdzie ale widzę że nie umiem z tego wyjść. Ja nie umiem dopuścić do siebie myśli że on się nade mną znęcał psychicznie chociaż wszyscy mi mówią że tak było, bo ja nadal mam w głowie to jak mówił o sobie jak bardzo mnie kocha i chce spędzić ze mną resztę życia.
Myślę, że to z jakiego domu jestem jest powodem dla którego akceptowałam zachowania które bliskie mi osoby nazywają  wręcz patologicznymi. Ja tego nie widziałam, miałam chyba za dużą tolerancję na to bo jak w końcu po trzech latach powiedziałam mamie, przyjaciołom i znajomym jak byłam traktowana to byli w szoku. Nie mogli uwierzyć, że ktoś może tak się zachowywać jak on.

Założyłam wątek bo byłam ciekawa jak kobiety odbierają tego faceta. Co myślą o jego traktowaniu mnie i w ogóle jego całokształcie. Kobieca intuicja już dawno temu podpowiadała mi że coś tu nie gra ale ja mam tak że wolę szukać winy w sobie i starać się jeszcze bardziej niż przyznać sama przed sobą że z tym facetem jest coś nie tak. Pewnie jest to też jego zasługa bo wzbudzał we mnie poczucie winy, obniżał moje poczucie własnej wartości i traktował raczej jako dodatek do życia lub dziewczynę do towarzystwa a nie partnerkę ale ja ślepo chciałam wierzyć że jestem tą jedyną i wierzyłam w to co mówi nie patrząc na to co robi. Dodam, że w trakcie tego związku zaczęłam brać leki przeciwdepresyjne i brałam również leki uspokajające bo niektóre z tych sytuacji doprowadzały mnie do stanów lękowych, stresu, paniki, płaczu itd.

Ostatnio edytowany przez kasiek60 (2023-05-14 12:16:32)

25

Odp: Facet nie wie czego chce czy się mną bawi?

No to maszpotwierdzenie tego, że on jest powodem Twojej traumy i moim zdaniem tu psychlog to za mało,  raczej skieruje Cię do psychoterapeuty skoro bralas już leki. W takim przypadku zwykły  psycholog  raczej będzie niekompetentny.
Sama nie chodziłam na terapię , mam na tyle silny charakter że wystarczyło odcięcie się od toksycznego środowiska i od razu odzyłam.