Nigdy nie miałam z tym problemu. Lubię Walentynki i większość z nich spędziłam akurat będąc singielką. Cieszcie się nimi, jeśli macie zwyczaj je obchodzić, a jeśli nie, nie irytujcie się niepotrzebnie
Naprawdę, to ma być frajda i zabawa
Słuchajcie, o ile związek celebrować powinno się każdego dnia bla bla bla, o tyle Walentynki są takim świętem, w którym miliony osób da sobie prezenty, pójdzie na randkę, obejrzy razem film, przygotuje kolację, uczci bliskie relacje. I o to chodzi. Że pół świata zrobi to w tym samym dniu.
To święto miłości, a kocha się nie tylko partnera. Nie widzę nic złego w pójściu do kina w ten dzień na romantyczny film, w spotkaniu ze znajomymi, w zrobieniu czegoś ekstra dla siebie, choćby i w domowym zaciszu 
W moim mieście organizowne są na przykład kocie Walentynki - taka akcja charytatywna.
Jeśli ktoś boi się tych wszystkich par chodzących po ulicy, nie chce iść do kina, bo wszędzie zakochani, to ma problem... problem ze sobą. To sygnał, żeby coś z tym zrobić.
Dzisiaj listonosz przyniósł mi taką Walentynkę
od Przyjaciółki:
[img]//s25.postimg.org/7tha6xv7z/walentynka.jpg[/img]
Jakoś bardziej cieszą mnie Walentynki otrzymane od znajomych, niż od facetów, z którymi już nie jestem i nie chciałabym być. I te od przyjaciół zachowuję. Od facetów zostały wyrzucone.
Z tego co widzę u innych, Walentynki w związku to nie zawsze radosny dzień. Często jest to mnóstwo oczekiwań, żal, że partner nie angażuje się wystarczająco, że nie zaskoczył zbytnio, jakieś wielkie spięcie, czasami dla niektórych przymus, bo jedna osoba chce obchodzić, druga nie bardzo. Bez sensu.
Kiedyś widziałam chłopaka niosącego prezent i rozmawiającego przez telefon z kumplem. Gdyby jego dziewczyna słyszała, co mówił, ten prezent wylądowałby na jego głowie. Faceci chyba nie lubią kwiatów i słitaśnych serduszek. Czasami myślę, że single lepiej się maja w tym dniu niż pary 