Temat: Dojrzałość emocjonalna a związki
Dziwi mnie podejście wielu ludzi do relacji w początkowej fazie poznania.
Z jednej strony człowiek wyznający wielką miłość już po tygodniu, miesiącu tworzenia relacji i to na odległość łącza. Z drugiej strony człowiek łykający wszelkie deklaracje i obietnice, jak żaba muł.
Potem płacz. Złamane serce, niespełnione obietnice.
Kto łyka? Wielu ludzi nie umie rozpoznać uczucia i go nazwać. Zakochują się. Zakochują się w tej drugiej osobie, czy może we własnym odbiciu w jej oczach?
Gdy ktoś sypie cukier łopatami, jest to przyjemne, ale należy zachować dystans. Łyknie to ktoś z niskim poczuciem własnej wartości. Ktoś o niskim poczuciu własnej wartości też będzie przedwcześnie składał deklaracje, obietnice których najprawdopodobniej nigdy nie spełni.
Wystarczy, że się uśmiechniesz, a on/ona zacznie płonąć. Tylko trzeba pamiętać, że to daje duży płomień, ale zero ciepła. Jeśli ktoś nie kocha siebie, nie umie kochać innych. Można spodziewać się, że po utracie kogoś będzie błędnie określać swoje uczucia. "Złamane serce" , "Zranione serce" - to nie serce , tylko ego jest zranione.
Nic nie jest wieczne. Każdy ma prawo wyboru. Każdy ma prawo odejść.
Jeśli człowiek nauczy się żyć chwilą, będzie świadom siebie jego ego nie ucierpi tak bardzo. Będzie umieć żyć bez tego kogoś. Będzie umiał cieszyć się, że ktoś jest szczęśliwy, nie ważne gdzie, nie ważne jak i nie ważne z kim.
Bardzo często ludzie obwiniają tę osobę, która śmiała odejść. To jest naturalne. Chronią swoją psychikę. Przecież.. jak to? Ktoś odszedł, bo nie jestem doskonały/ła ? Bo mam wady?
Moja rada: Lepiej chronić swoją psychikę przed, niż po.