Odp: Alkoholizm
Trzeba szukać pomocy u psychologa...tutaj znajdziesz namiary na taką terapię leczenia uzależnień Nic nie szkodzi spróbować.
Nie jesteś zalogowany. Proszę się zalogować lub zarejestrować.
Strony Poprzednia 1 2 3 4 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Trzeba szukać pomocy u psychologa...tutaj znajdziesz namiary na taką terapię leczenia uzależnień Nic nie szkodzi spróbować.
Spróbować skontaktować się z psychologiem można, ale siłą mamy nie zaprowadzi i do Głogowa nie wywiezie
JoannB, a jak Ty sobie z tym radzisz? Bardzo Cię to obciąża czy jakoś potrafisz stanąć z tym problemem w szranki i nie dopuścić, żeby zniszczył i Twoje życie?
Siłą nikogo się do leczenia nie zmusi. Ale to nie znaczy, że mamy siedzieć i cierpieć i czekać co się wydarzy. Samemu też warto iść na terapie, bo niestety taka sytuacja również na rodzinie sie odbija i to bardzo. Często naszym zachowaniem nieświadomie niejako "popychamy" osobę uzależnioną do agresji, czy dalszego picia, bo wchodzimy automatycznie w rolę ofiary. Doświadczony terapeuta pomoże nam sobie radzić z taką sytuacją, wzmocni nas i nasze poczucie własnej wartości. A tym samym damy też dobry przykład osobie uzależnionej, że warto sięgać po pomoc z zewnątrz.
Z tego co wiem, jeszcze trudniej bywa po leczeniu i tu bardzo ważna jest pomoc terapeuty, który podpowie jakich zachowań unikać. Osoba uzależniona bywa ciężkim towarzystwem w tym okresie, bo kiedy minie pierwszy zapał, gdy pojawia się więcej pokus i problemów, które kiedyś odsuwało się od siebie pijąc.
Wiecie może czy taki ośropdek odwykowy jest płatny ? Jeśli tak to ile kosztuje mniej wiecej ?
Zgodnie z Ustawą o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi, państwo finansuje leczenie osób uzależnionych, jeśli odbywa się w placówkach, które mają podpisana umowę z NFZ.
Art. 21
1. Leczenie odwykowe osób uzależnionych od alkoholu prowadzą podmioty lecznicze wykonujące działalność leczniczą w rodzaju świadczenia stacjonarne i całodobowe oraz ambulatoryjne w rozumieniu przepisów o działalności leczniczej.
2. Poddanie się leczeniu odwykowemu jest dobrowolne. Wyjątki od tej zasady określa ustawa.
3. Od osób uzależnionych od alkoholu nie pobiera się opłat za świadczenia w zakresie leczenia odwykowego udzielane przez podmioty określone w ust. 1.
Oczywiście są też prywatne kliniki i tutaj ceny uzależnione są od oferty. Samo wyżywienie i nocleg to minimum 150 zł za dobę, ale do tego dochodzi jeszcze terapia, opieka lekarska, badania, leki, różne zajęcia grupowe, rehabilitacja, indywidualne sesje. Z tego co się orientuję, to 300 zł za dobę jest dolna granicą, a kliniki z wyglądającym ciekawie programem życzą sobie dwa razy więcej. Taka terapia może kosztować kilkanaście tysięcy złotych.
Mój mąż swego czasu leczył sie w prywatnej klinice.Wcześniej leczył alkoholizm w klinice państwowej ale było mu bardzo ciężko. Myśle,ze te prywatne ośrodki o wiele lepiej przykładają się do tej roli.Poza tym terapia układana jest pod daną osobę tak wiec wiemy,ze będzie skuteczna.
Coś Wam powiem... im szybciej się zareaguje, tym lepiej. Znam kogoś, kto przekroczył granicę, po przekroczeniu której nie da się już stworzyć dobrego życia. Jest to mój były partner. Młody, wygadany, sprytny chłopak po 10 latach stał się brzydkim, starym człowiekiem, który ma problemy z wysławianiem się i logicznym rozumowaniem. Cieszę się, że od lat nie mam z nim nic wspólnego, bo zwyczajnie brzydzę się jego dzisiejszym stanem, zachowaniem i nie lubię, kiedy ktoś mi o nim przypomina. Początki były niewinne, dzikie imprezy po świt, mnóstwo znajomych. Przystojny, towarzyski i z dużym mieszkaniem, w którym zawsze odbywało się after party. Mnóstwo młodych ludzi bawi się w ten sposób, nie dostrzegając zagrożenia. Niektórzy z nich skończą źle.
Kiedy to się zaczęło próbowałam pomóc, walczyć, ale sama nie dałam rady. Wszystko co przewidziałam sprawdziło się i dziś jest na dnie. Dawałam z siebie wszystko, swoją obecność, środki materialne, karmiłam, odwiedzałam w ośrodkach, ostrzegałam, prosiłam, błagałam, nakazywałam, radziłam, wspierałam, próbowałam pomóc uporać się z problemami, tłumaczyłam. Przyjmowałam różne postawy, kontaktowałam się ze specjalistami, ukończyłam kursy dotyczące uzależnień i współuzależnień. Na nic się to zdało. Obserwując jego i jemu podobnych wyciągnęłam wnioski, które po latach okazały się słuszne.
Jego rodzina wysyłała go do różnych klinik, ale co z tego, skoro zaraz po ich opuszczeniu dawali mu dosłownie pieniądze do ręki, które powinien mieć ograniczone i przy pierwszym napotkanym problemie człowiek ten odreagowywał w wiadomy sposób. A takich problemów po ukończeniu leczenia jest całe mnóstwo. W klinice jest bezpieczna atmosfera, leczonemu wydaje się, że wiele zrozumiał, ma motywację, ale za jej murami jest tak naprawdę inny świat. Ten sam świat, w którym ktoś nie poradził sobie na tyle, że zaczął pić. I do tego świata się wraca. Myślicie, że z innym nastawieniem? Pozornie.
Dlaczego pozornie? Bo ktoś taki nie jest jeszcze przygotowany do życia w warunkach istniejących poza kliniką. Kiedy wraca do takiego świata,jaki pozostawił, musi ponownie zmierzyć się z rzeczami, które go przytłoczyły. Musi stopniowo uczyć się jak poruszać się po nim bez alkoholu. Dobrze, kiedy bliscy starają się trochę przygotować mu grunt pod to wdrażanie się, ale nie każdy bliskich ma. Mimo wszystko to od tej osoby zależy najwięcej. Prawie wszystko. Z czasem jednak są coraz mniejsze szanse.
Z tego co wiem bardzo dobrą opinie jeśli chodzi o terapie uzależnień ma również ta poradnia . Nie jest to łatwy proces, ale jak tylko osoba uzależniona chce to może przy ich pomocy pokonać nałóg .
Jest wiele ośrodków, które prowadzą takie terapie. Warto wybrać taki, w którym również prowadzona jest terapia dla rodziny. Dobrze, gdy jest oddalony od naszego miejsca zamieszkania. Trzeba zmienić otoczenie, które często jest przyczyną problemu.
Ostatnio edytowany przez lezi (2016-05-28 22:39:31)
Ośrodki terapii są dobre, ale tylko wtedy, gdy osoba uzależniona od alkoholu chce wyjść z nałogu, w innym przypadku nic nie pomoże niezależnie od tego, jak bardzo byśmy się starali.
witam wszystkich czytam wasze wpisy i zgadzam sie z wami alkoholizm to straszna choroba dopadająca wszystkich bez różnicy na statut społeczny, po prostu jedni są widoczni a inni to ukrywają. Najgorsze jest to iż osoba pijąca nigdy nie powie że jest uzależniona. Znalazłam w sieci ciekawy artykuł do poczytania na ten temat jak by ktoś chciał to podaje
Alkoholik musi chcieć coś naprawić w swoim życiu sama nic nie podołasz. Jak będzie gotów zawalczyć o rodzinę to mogę ci polecić dobrzy specjaliści i szybko można się dostać na wizytę.
Jedna ze skuteczniejszych metod walki z alkoholizmem oraz innymi uzależnieniami mówi, że na
samym początku drogi ku wolności jest ogłoszenie swojej bezsilności. To postawa, która
podkreśla znaczenie dojścia do pewnej granicy, gdzie siły ludzkie które mamy już nie
wystarczają. Wystarczy przyjrzeć się faktom. Jak długo tkwię w czymś co mnie niszczy? Ilu
sposobów już próbowałem? Jakie myśli pojawiają się żeby oszukać samego siebie? Jeśli pomimo tych wysiłków tkwię w czymś co mnie niszczy, to czas na uznanie, że to coś jest większe ode
mnie. Z faktami słabo się dyskutuje...
Nie trzeba być uzależnionym, żeby ten mechanizm zacząć stosować.
Paradoksalnie mniejszej rangi kłopoty mogą więzić ciało lub umysł i nie pozwalać na rozwój, na spokój, na dobre myślenie o sobie. Tak może być również w próbowaniu znalezienia partnera/partnerki życia - bo nie może być inaczej. Zresztą mamy plagę samotności i opuszczenia. Być może więc trzeba tę bezsilność ogłosić, żeby coś się zmieniło. Bo zmieni się już nastawienie, zmienię się ja... J. Walkiewicz mówił: "Ludzie się zmieniają (w sensie: spotykamy innych na swojej drodze), ale problemy pozostają wciąż te same, bo... są w nas". Zaczynajmy od siebie, a będzie lepiej.
[quote=JoannB][quote=niechcemisie]JoannB, czy Twoja mama kiedykolwiek podjęła leczenie czy to były tylko odtrucia na oddziale?[/quote]
Niestety nie... Zupełnie nie widzi potrzeby leczenia się, niestety ale po prostu nie chce i nie zamierza chyba przestać pić... Szuka towarzystw a ludzi, z którymi może się napić, spędzanie czasu i kontakty towarzyskie już chyba tylko z tym jej się kojarzą...[/quote]
Droga JoannoB Twoja mama nie widzi problemu tam gdzie jest on znaczny, jej odpowiada taki styl życia... moja przyjaciółka miała podobny problem z sobą, dużo piła i uważała, że kontroluje sytuację.... doszło do tego, że nie trzeźwiała a i tak nie widziała problemu... teraz nie ma jej wśród nas - miała 33 lata jak odeszła, organizm nie wytrzymał.... czasami się zastanawiam, czy mogłam coś zrobić poza tłumaczeniem i wymówkami.... sama nie wiem wiem tylko, że jeśli sama osoba pijąca nie zauważy, że jest na dnie, to inni niewiele mogą jej pomóc...
Stopień zatrucia organizmu jest nieprawdopodobny, kiedy ktoś wpada w ciąg. A pewnie nie miał jej kto wysłać na odwyk czy na regularne odtrucia, wiec skończyła marnie. Alkohol powinien być zabroniony tak jak narkotyki, bo zabija jeszcze więcej osób!
[quote=Barbara_Szponarowicz](...) doszło do tego, że nie trzeźwiała a i tak nie widziała problemu... teraz nie ma jej wśród nas - miała 33 lata jak odeszła, organizm nie wytrzymał.... czasami się zastanawiam, czy mogłam coś zrobić poza tłumaczeniem i wymówkami.... sama nie wiem wiem tylko, że jeśli sama osoba pijąca nie zauważy, że jest na dnie, to inni niewiele mogą jej pomóc...[/quote]
Zrobiłaś to, co mogłaś. Więcej zrobić mogłaby tylko rodzina, oddając na przymusowe leczenie.
Dziewczyna, która chodziła ze mną do szkoły zapiła się w wieku 25 lat. Tak się składa, że odbyła kurs dotyczący uzależnienia i współuzależnienia. Dobry kurs, wiem, bo sama go robiłam w tym samym czasie co ona, tyle że byłyśmy w innych grupach. Doskonale wiedziała, gdzie szukać pomocy... gdyby tylko chciała.
Najwięcej mężczyzn pijących umiera ok. 50. roku życia, takie są statystyki, ale widocznie niektórzy są mniej odporni na alkohol albo za szybko piją zbyt wiele i wysiadają szybko...
Jeśli uzależniony chce wyjść z nałogu i współpracuje z terapeutami to może się to udać. Na siłę nic nie zdziałają...
Niestety, alkohol często zwycięża, nawet dobre intencje pacjenta..
Można spróbować w pod warunkiem,że chory będzie miał chęci się leczyć. Czasami udaje się wyprowadzić z nałogu.
Niestety, alkohol często zwycięża, nawet dobre intencje pacjenta..
jeśli już nigdy nie sięgnie nawet po kroplę, to ma szansę. Jeden łyk i wszystko może wrócić jak lawina. Zdałem sobie sprawę właśnie, że nie pijąc i nie paląc stać mnie iść sobie do i kupić jakieś auto, a ubezpieczenie i paliwo to koszty tego co się piło i paliło, nawet trochę kasy zostanie. Warto się zastanowić co jest ważniejsze
Ostatnio edytowany przez kostka_32 (2016-09-11 11:45:05)
Pierwszym krokiem do wyjścia z nałogu jest przyznanie się przed sobą do niego...
Ilu uzależnionych upycha butelki po kątach i zaprzecza zarzutom... Człowiek ma tendencję do samooszukiwania siebie i innych...
Strony Poprzednia 1 2 3 4 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź