Dla początkujących: stresujące treningi

30 listopada 2016, dodał: Masque
Artykuł zewnętrzny

Moda na ćwiczenia i fit styl życia już dawno przestała być po prostu modą, a stała się stałym elementem codzienności. I bardzo dobrze! Korzyści są niezliczone: Polacy pięknieją, zdrowieją i sukcesywnie przedłużają sobie życie. Co lepsze, to efekt łańcuchowy: im więcej Twoich znajomych opowiada o satysfakcjonujących treningach, tym większa jest szansa, że sam zechcesz dołączyć do ich grona. W tym systemie znajduje się jednak minus: presja społeczna, której często nieświadomie ulegamy i która potrafi skutecznie zniwelować cały wysiłek włożony w zmianę nawyków.

Ile osób zaczęło ćwiczyć, bo „tak wypada”? Albo przez poczucie winy pojawiające się w sklepie nawet przy niezamierzonym spojrzeniu w kierunku półek ze słodyczami? Wstyd to najgorszy możliwy motywator, a niestety rośnie liczba osób podejmujących ostre treningowe wyzwania pod wpływem poczucia winy. Chęć dopasowania się do grupy, uleganie presji czy przeświadczenie, że nawyk ćwiczeń magicznie naprawi wszystkie inne problemy to najgorszy możliwy sposób na początek przygody ze sportem. Niewielka, ale znacząca grupa osób okazuje predyspozycje do ulegania negatywnej presji.

Niebezpieczna pętla stresu

Regularne uprawianie sportu poprawia nie tylko zdrowie fizyczne, ale też psychiczne. W normalnej sytuacji treningi stymulują produkcję hormonów szczęścia, czyli endorfin. Stąd też wynika „uzależnienie” od ruchu i fakt, że każdej kolejnej wizyty na siłowni czy biegu wyczekujemy z coraz większą tęsknotą. Tak przynajmniej powinno być.

Sytuacja, w której motorem naszego zachowania są negatywne bodźce, wygląda całkowicie inaczej. Zamiast zapewniać relaks, trening staje się kolejnym źródłem stresu, spotęgowanym o naszą frustrację. Wysiłek fizyczny obciąża nasze ciało i umysł po równi, a w rezultacie kończymy zmęczeni, źli i zirytowani, całkowicie pozbawieni chęci powtórki. Tyle że robimy to i tak, przymuszeni przez tych samych znajomych, którym już opowiedzieliśmy o naszym ambitnym planie treningowym, i mechanizm się zapętla. W rezultacie każdy trening jest torturą, z której nie czerpiemy absolutnie żadnych korzyści, bo stres gwarantuje nie tylko złe samopoczucie, ale też zahamowanie pozytywnych efektów treningu. Zaburzenie metabolizmu, odkładanie tłuszczu i napadowy apetyt na słodycze zniweczą każdy wysiłek – zwłaszcza u osób początkujących. To nie zdarza się zawsze, ale wystarczająco często, by zniechęcić dużą grupę osób. Jak przeciwdziałać?

Złość ćwiczeniom szkodzi

Postawmy sprawę jasno – nienawiść nie jest skutecznym motywatorem, zwłaszcza jeśli jedynym jej odbiorcą jesteśmy my sami. O ile złość można czasem przekuć w chęć działania, to ten mechanizm nie sprawdza się przy dłuższych odcinkach czasu, których potrzebujemy, by osiągnąć jakiekolwiek efekty. „Będą się z ciebie śmiać, jeśli tego nie zrobisz”, „Rusz się, ty leniu”, „Nawet tego nie potrafisz” – to hasła, które nieraz krążą początkującym po głowach, gdy zmagają się z planem treningowym. Taka próba motywacji przypomina trochę próbę otwarcia szuflady kluczami, które w niej leżą: w całym procesie brakuje podstawowego składnika.

To nie jest problem, na który istnieje gotowa recepta. Zachęta ze strony znajomych to jedno, ale z decyzją i wszystkimi jej konsekwencjami musimy żyć my, nikt inny. Rezygnacja z ruchu i ostateczne zniechęcenie do sportu to najczęstszy wynik takiego układu, a walczymy przecież o dokładnie odwrotny skutek.

Podatność na presję społeczną to cecha charakteru kształtowana od małego, a chęć dopasowania do grupy to jeden z najsilniejszych instynktów w człowieku. Nie można im przeciwdziałać w trybie doraźnym, ale można je obejść.

bokser_motywacja

  1. Twoje postanowienia są tylko twoje

Tego nie słyszy się na co dzień, a wręcz przeciwnie. Gazety i fanpejdże znanych trenerów pełne są porad w stylu: „Jeśli powiesz innym, będziesz bardziej zmotywowany, bo dotrzymać postanowienia”. Guzik, możesz co najwyżej czuć się jeszcze gorzej, gdy coś ci się nie uda. Jeśli twój plan treningowy będzie sprawą tylko twoją, zdanie innych nagle przestanie się liczyć. Zamiast tego pojawią się inne motywatory: nowy dystans, większa liczba kalorii do spalenia czy wytrwanie w treningach przez pierwsze dwa tygodnie. Dla siebie.

  1. Ćwicz indywidualnie

Jasne, na siłowni w zasadzie wszystkie ćwiczenia wykonuje się indywidualnie, zgodnie z dopasowanym do swoich potrzeb planem. Ale jednak – na siłowni. Gdzie oprócz nas samych jest dużo innych osób. A jeśli z natury jesteśmy skłonni do przejmowania się, co myślą inni, to czasem wystarczą już dwa krytyczne spojrzenia dobrze wyrzeźbionego bywalca, by nas skutecznie zniechęcić do jakiegokolwiek wysiłku. Dlatego czasem dobrze jest na początek wybrać bieganie czy jazdę na rowerze, choćby i miejskim. Niektóre miejskie rowery, jak na przykład model Metz marki Le Grand, są wyposażone w biegi i pozwalają na regulowanie tempa podczas przejażdżek. Nie musisz od razu inwestować w karnet, sportowy strój i osądzające uśmieszki – czasem na start wystarczy zwykłe miejskie dwa kółka. Wiosna jest najlepszym czasem, by rozpocząć jazdę na rowerze. Zimą można przygotować się na rowerku stacjonarnym.

  1. Polub swoje wady

„Body positivity” to nie jest cudaczny wymysł rozleniwionych Amerykanów, tylko skuteczna, chociaż okrężna droga do pracy nad sobą. Badania udowodniły, że ludzie, którzy lubią swoje ciało w całości, włącznie z fałdkami tłuszczu, krzywymi nogami czy nadmierną potliwością, szybciej i chętniej zaczynają ćwiczyć. Jak się okazało, pełna akceptacja dla swoich wad zwiększa świadomość pracy organizmu i uwalnia od ciężaru, którym jest poczucie winy. Realna ocena sytuacji to pierwszy krok do skutecznej, długoterminowej pracy – bez stresu, wstydu czy frustracji.

http://legrandbikes.pl