BOWLLOVE Zdrowe i odżywcze miski pełne smaku
David Bez
Wydawnictwo Buchmann
Data premiery: 13.09.2017
Ilość stron 192
Format 175 x 222 mm
Oprawa miękka
Cena 39,99
Łatwe przepisy na pyszne i zdrowe dania serwowane w miskach.
Naturalne, proste i dobrze wyglądające jedzenie!
Bowl Food to nie tylko najgorętszy trend sezonu, ale przede wszystkim znakomity pomysł
na zbilansowaną, zdrową dietę. W swojej nowej książce David Bez zrywa z tradycyjną koncepcją zupy i jak zwykle proponuje oryginalne przepisy na ciepłe dania, serwowane w miskach.
Niebanalne pomysły na pełnowartościowy posiłek dla wszystkich – wegan, wegetarian, witarian
i wszystkożerców. Zasada jest prosta: jak najwięcej warzyw, jak najmniej węglowodanów. David Bez proponuje praktyczny podział składników potrawy: na bazę, warzywa, białka, toppingi oraz dressing lub bulion. Dzięki temu każdy przepis jest idealnie zbilansowany, a wszystkie kombinacje dają efekt dań sycących i odżywczych. Jedno jest pewne – David Bez zadbał o każdy detal, aby Twój posiłek cieszył oczy i podniebienie. Na pożywny obiad i lżejszą kolację, na lunch w biurze i drugie śniadanie
w domu. Na zdrowie!
David Bez jest popularnym blogerem kulinarnym i prawdziwym ambasadorem zdrowego żywienia. Jego poprzednie książki [SałatLove i ŚniadanLove] okazały się bestsellerami w kilkudziesięciu krajach. Wielkie zainteresowanie blogiem i entuzjastyczne recenzje książek zachęciły autora do otwarcia restauracji w Londynie – Neal’s Yard, która wpisuje się w jego filozofię naturalnego, prostego i dobrze wyglądającego jedzenia. Długoletnie doświadczenie Davida w branży graficznej przekłada się na jego dbałość o detale, zmysł do niezwykłych kompozycji i piękne zdjęcia. Aktualnie David Bez cyklicznie publikuje na łamach m.in.: Daily Mail, The Daily Telegraph, The Times; prowadzi również warsztaty kulinarne oraz multi-sensoryczne wydarzenia w swojej restauracji.
DAVID BEZ O SWOJEJ PASJI
W 2010 r. zrodziło się u mnie zainteresowanie zdrowszym i smaczniejszym jedzeniem od tego dostępnego na High Street oraz w kantynie mojego biura. Doszedłem do wniosku, że powinienem mieć większą kontrolę nad doborem produktów, które lądują na moim talerzu, że muszę nauczyć się jeść potrawy jak najmniej przetworzone i jak najbardziej wegetariańskie. To wszystko skłoniło mnie,
by wyruszyć w kulinarną podróż w nieznane. Potrzeba tworzenia jak najsmaczniejszych dań wegetariańskich sprawiła, że w bardzo krótkim czasie stałem się zupełnie inną osobą, a także specjalistą w nieznanej mi wcześniej dziedzinie.
Przeprowadzałem niezliczone eksperymenty – najpierw z potrawami zazwyczaj serwowanymi na lunch, następnie śniadaniami, tworząc całe setki różnych kombinacji. Podejmowałem kolejne próby pożytkowania roślin na nieznane wcześniej sposoby, w wyniku czego raz za razem się w nich zakochiwałem. W książce SałatLove moją miłością obdarzyłem głównie warzywa, w ŚniadańLove skupiłem się przede wszystkim na owocach.
Miłość do roślin stała się czymś, czym chciałem się podzielić z innymi – za pomocą zdjęć, mediów społecznościowych, książek kucharskich. Miałem też własne marzenie: aby stworzyć przestrzeń dla ludzi, w której będą mogli samodzielnie doświadczać, co to znaczy smaczny, odżywczy, sycący,
a jednocześnie lekki lunch. Tak się jakoś złożyło, że przypadkiem natrafi łem na urocze miejsce
w londyńskiej dzielnicy Covent Garden, a dokładnie na zaułek Neal’s Yard, który zawładnął moją wyobraźnią; już wiedziałem, że moje marzenie ma szansę się urzeczywistnić.
Najpierw jednak musiałem zebrać wystarczającą do tego celu kwotę. Zajrzałem do sieci, żeby sprawdzić możliwości, jakie daje crowdfunding, czyli „fi nansowanie społecznościowe”, ale przede wszystkim skupiłem się na tym, co mogło mi zaoferować najbliższe otoczenie. Dziesięć tysięcy funtów potrzebnych na rozpoczęciedziałalności zawdzięczam rodzinie, przyjaciołom i niezwykle oddanym współpracownikom z Discovery Channel. Do dziś otrzymuję od nich największe wsparcie, a jest tak prawdopodobnie dlatego, że byli świadkami mojej całkowitych przemian w moim życiu, , jakie się dokonały pod wpływem odkrycia zdrowej żywności oraz całkowitego zaangażowania w to, by moja nowa pasja udzieliła się też innym.
Dziś, gdy patrzę na zadowolone i wdzięczne uśmiechy klientów, którzy rozkoszują się moimi potrawami, czuję jeszcze większą satysfakcję niż wtedy, gdy otrzymuję „lajki” na Instagramie czy Facebooku. Kontakt z żywymi ludźmi, nieustająca interakcja z nimi oraz wyzwanie, jakim jest sprostanie wymogom ich kubków smakowych, żołądków oraz oczu sprawiły, że z czasem posiadłem niedostępną mi wcześniej wiedzę na temat jedzenia, ludzi oraz szczęścia.
Knajpkę otworzyłem wiosną, co okazało się bardzo dobrą porą, ponieważ możliwość raczenia się świeżymi sałatkami i śniadaniami przez całe lato sprawiała moim klientom dużo frajdy. Jednak wewrześniu, gdy do Londynu dotarły pierwsze jesienne chłody, poczułem, że muszę coś zmienić.
W efekcie moim kolejnym wyzwaniem stały się posiłki kojarzące się z domowym ciepłem. Z sałatkami na zimno trzeba się było na jakiś czas pożegnać. Zważywszy, że jednocześnie moje uczucia dla roślin nie tylko nie osłabły, a wręcz się pogłębiły, Doszedłem do wniosku, że również jesienna kuchnia musi być na nich oparta. Restauracja zmieniła się w wegańską, co skłoniło mnie do zmiany nazwy z SaladPride (sałatkowa duma – w końcu od sałatek zaczynałem) na Pride Kitchen, wskazująca na szerszą ofertę.
SMAKOWITY BOWL FOOD
DAVID BEZ O SWOJEJ NAJNOWSZEJ KSIĄŻCE
Jestem prawdziwym wielbicielem prostych i pełnych różnych smaków dań z naturalnych składników. Z tego względu staram się je poddawać jak najmniejsze obróbce. Prześledziłem wiele tradycyjnych, domowych metod pracy w kuchni, żeby odkryć te najbardziej klasyczne i doszukać się inspiracji dla
potraw jak najlepiej zbilansowanych, które sycąc, nie odbierają jednocześnie energii, i które pozwolą zachować potrzebę aktywności, a jednocześnie dadzą poczucie spełnienia, dobrze rozumianego komfortu.
Jeszcze za czasów mojej pracy dla Discovery Channel jedna z moich znajomych, Elle, zapytała mnie, czy jestem w stanie skomponować – jak to nazwała – „mokre sałatki na gorąco”. Wówczas wydało mi się to zabawnym i raczej dość dziwacznym pomysłem, jednak kiedy rozpoczął się nowy rozdział w moim życiu, idea zaszczepiona przez Elle zaczęła we mnie powoli dojrzewać. Pierwotnie nowe dania nazwałem sałatko-zupami, jednak ta nazwa nie brzmiała mi dobrze w uszach. Dla poszerzenia horyzontów zabrałem się więc za eksplorację tradycyjnych pozycji azjatyckich, takich jak ramen, pho, curry i ich kombinacje, na które składały się surowe i gotowane warzywa, mięsa, jaja i ryby. Dało mi to bodziec do ponownego przemyślenia koncepcji „zupo-sałatek”.
A może by tak użyć jarzyn zamiast makaronu? Może dodać więcej surowych warzyw zamiast ich przegotowanej wersji, jak w klasycznej zupie minestrone? Zawsze byłem wielkim wyznawcą jedzenia surowizny, przemawiała też do mnie koncepcja wartości odżywczych warzyw surowych oraz poddanych fermentacji. Musiałem jednak odpowiedzieć sobie na pytanie, czy warzywa w takiej postaci nadają się do tworzenia klasycznie domowych dań. Czy da się stworzyć naprawdę smaczną potrawę z mniejszą zawartością węglowodanów, nabiałów, ryb i mięs, wzbogaconych za to warzywami, nasionami, roślinami strączkowymi i ziołami? Wierzę, że jest to możliwe.
Niniejszą książkę podzieliłem na dwie części. W pierwszej skupiam się na wszystkich dziwacznych
i wspaniałych jednocześnie zupach, które sam opracowałem, druga traktuje o bardziej treściwych misach na gorąco bądź ciepło. W tej książce nie ma nic zupełnie do tej pory nieznanego czy obcego, jednak zawarte w niej informacje pozwolą dogłębnie zrozumieć, co znaczy prawdziwe sycąca
i odżywcza kolacja, i z pewnością podważą dotychczasowe rozumienie terminu „zupa” czy posiłek
w ogóle.
Copyright © for the Polish edition by Grupa Wydawnicza Foksal sp. z o.o.