Agnieszka Osiecka: „Dzienniki i zapiski 1951” – recenzja

7 listopada 2014, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny

Autorka „Okularników” to postać bardzo refleksyjna, co widać choćby w jej tekstach stanowiących sztandarowe przeboje polskich gwiazd estrady lat 70. i 80. Wiele z nich powstało na kanwie wydarzeń z jej życia, codziennych obserwacji, przeżywanych w czasie PRL-u problemów i rozterek. Przez całe życie Agnieszka Osiecka prowadziła też prywatne zapiski, które komentowały i dokumentowały jej bieżące życie, utrwalały ulotne chwile i zapewne bardzo wzbogacały egzystencję poetki o nowy punkt odniesienia, jaki daje autorefleksja.

123

Prezentowany tu II już tom „Dzienników” stanowi ważny wycinek z jej prywatnych notatek, a dodatkowo zyskał należną mu monumentalną oprawę w postaci księgi, która zawiera także zdjęcia poetki z tamtych lat oraz drzewo genealogiczne rodziny Osieckiej, pozwalając nam poznać jej koneksje m.in. z hrabią Raczyńskim Danielem Passentem czy Wojciechem Frykowskim. To dziennik z czasów licealnych, kiedy poetka miała zaledwie piętnaście lat, a już potrafiła całkiem dorosłym okiem podpatrzeć pewne zasady rządzące światem, który przecież dopiero poznawała. Podkreśla tu swój silny związek emocjonalny z matką i zaangażowanie w przyjaźnie z koleżankami, a także brak zainteresowania nią ze strony ojca. Dowiadujemy się też, że próbowała swych sil także w sporcie, trenując pływanie w CWKS, dziś najbardziej kojarzonym z piłkarskimi dokonaniami klubu Legia Warszawa. Ważną sprawą były dla niej rodzące się uczucia, dużo miejsca poświęca więc na opis swoich relacji z kolegami, dociekanie ich toku myślenia w sprawach damsko-męskich i oczekiwań wobec niej. Sporo w tym tej dziewczęcej naiwności, którą później zweryfikowało życie, ale też niekłamanej radości życia. Przeżywała typowe dla nastolatków rozterki i problemy, a jej czas młodzieńczy wyznaczał rytm piosenek odtwarzanych na adapterze, pierwszych prywatek i prób nazywania uczuć, którym jeszcze daleko było do dojrzałej miłości.

Dorastająca Agnieszka to już znawczyni literatury, w dojrzały sposób oceniająca twórczość poznawanych literatów, takich jak Tadeusz Boy-Żeleński czy George Bernard Shaw, ale też filozofka, pełna „nastrojów i nastroików”, które w niedalekiej przyszłości zaowocują twórczością poetycką doskonale oddającą jej niezwykłą wrażliwość i subtelność. W tym tomie już znajdujemy jej zapowiedź, m.in. w wierszu poświęconym stolicy czy „Hymnie o kocie”. Jej najbliższą przestrzenią jest tętniące życiem centrum Warszawy z początku lat 50., które również mamy okazję tu poznać. Mimo to marzy ona o pobycie w klinice, w której mogłaby bliżej zaobserwować ludzi z problemami psychicznymi lub w odosobnieniu, np. w klasztorze, gdzie mogłaby się wyciszyć i poznać inny wymiar rzeczywistości.

Tekst jest dopracowany pod względem edytorskim, posiada też zróżnicowaną czcionkę, a część zapisków jest skreślona, tak jak w oryginale. Zazwyczaj są to zapiski o negatywnym zabarwieniu emocjonalnym, o których Osiecka chciałaby zapomnieć, wykreślając je tak symbolicznie ze swojego dziennika.
Zapraszam do lektury tej niezwykłej książki, która pozwala nam zajrzeć za kulisy życia Agnieszki Osieckiej – kultowej już poetki i autorki niezapomnianych tekstów piosenek, które urosły do nieformalnych hymnów jej pokolenia, a i dziś wielu młodych ludzi utożsamia się z ich przesłaniem. To książka do poczytania do poduszki lub wieczornej herbatki, kiedy czas płynie wolniejszym rytmem, a my możemy przenieść się w przeszłość wraz z poetką, która wciąż jest obecna wśród nas, m.in. dzięki takim publikacjom, jak właśnie ta!

Książkę poleca Wydawnictwo Prószyński i Ska 

Dziękujemy Wydawnictwu za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego –
Redakcja