Higiena, trudne klientki i realia biznesu. Katarzyna szczerze o prowadzeniu salonu kosmetycznego

28 listopada 2025,
dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny

Prowadzenie salonu kosmetycznego to nie tylko piękne paznokcie, idealne brwi i pachnące kosmetyki. To także codzienne wyzwania, nieoczekiwane sytuacje, praca z klientkami o różnych potrzebach — i ogromna porcja psychologii. O tym, jak naprawdę wygląda życie właścicielki salonu beauty, rozmawiamy z Katarzyną, która od sześciu lat prowadzi własne miejsce i zatrudnia dwie stylistki. W szczerej rozmowie z Kamilą z redakcji spotbox.pl zdradza historie „z zaplecza”, opowiada o higienie, zabawnych (i trudnych) przypadkach oraz o tym, jak wygląda prawdziwe beauty od kuchni.

Kamila:
Katarzyna, prowadzisz salon już sześć lat. Sporo jak na branżę beauty — większość nie wytrzymuje dwóch. Co sprawiło, że Ty w tym zostałaś?

Katarzyna:
Wiesz co… chyba to, że naprawdę lubię ludzi. Nawet tych trudniejszych. (śmiech). A tak serio — to jest praca, która wymaga cierpliwości, ale daje ogromną satysfakcję, kiedy widzisz, jak kobieta wychodzi od Ciebie z lepszym humorem niż przyszła. Niby paznokcie albo brwi, a jednak coś więcej.

Kamila:
Psychologia w salonie to temat na oddzielną książkę. Masz takie klientki, które przychodzą „na pogaduchy”?

Katarzyna:
Oczywiście! Są trzy typy: pierwsze gadają non stop, drugie śpią przez pół zabiegu, a trzecie… przychodzą, żeby się wygadać z rzeczy, o których nie mówią nawet mężom. Kiedyś przyszła dziewczyna, która w połowie manicure zaczęła płakać, że rzuciła pracę i nie wie, co dalej. Wspierałam ją prawie jak jej doradca zawodowy.

Kamila:
A teraz opowiedz coś z tych „zapleczowych” historii. Coś typowo z salonowego życia.

Katarzyna:
Ojej, tego jest mnóstwo. Najczęściej… problemy higieniczne. Nie chcę brzmieć okrutnie, ale czasem klientki myślą, że pedicure to jest zabieg „przed myciem”, a nie „po myciu”. Miałam panią, która przyszła na pedicure po siłowni — dosłownie po. Jeszcze w butach treningowych. Ja otwieram drzwi, a tam, powiem wprost: tropikalny klimat. Musiałam udawać, że wszystko okay, choć stylistka za mną prawie płakała.

Kamila:
A dlaczego klientki tak robią? Brak świadomości?

Katarzyna:
Tak. Dużo kobiet myśli, że „one tu od tego są”. Nie, my nie jesteśmy od tego, żeby ogarniać brak podstawowej higieny. Ale żeby nie było — są też historie słodkie. Miałam starszą panią, która zawsze przynosi nam cukierki „za cierpliwość”. I zawsze mówi: „Dziewczynki, ja wiem, że to trudna robota, ale jak nie wy to kto?”

Kamila:
A takie przypadki medyczne — wrastające paznokcie, zniszczona płytka po hybrydzie zrobionej w domu… masz tego dużo?

Katarzyna:
Mnóstwo. Najwięcej zniszczonych płytek po „koleżankach, co robią hybrydy na osiedlu”. A wrastające paznokcie? Standard. Zwłaszcza przed latem. I tu wychodzi różnica między salonem, a kimś kto robi „tanio”. My mamy sprzęt, lampy, frezarki, szkolenia. Dziewczyny wiedzą, jak reagować, gdy klientka czuje ból, albo pojawia się zmiana, która wymaga podologii.

Wyposażenie salonów kosmetycznych – Profesjonalny sprzęt – Sklep internetowy AlmaMed

Kamila:
No właśnie. A sprzęt? Jak dobiera się wyposażenie do salonu?

Katarzyna:
To jest najgorsza część prowadzenia biznesu. (śmiech) Sprzęt musi być porządny: frezarki, autoklawy, lampy, fotele, stoliki. Przerobiłam już tanie rzeczy „na start” — nie polecam nikomu. Teraz stawiam na sprawdzone marki, bo jak frezarka padnie w połowie pedicure, to masz problem. Klientka nie zawsze zrozumie, że to sprzęt, a nie twoja wina. Przerabiałam wielu dostawców i o ile to nie jest problem mogę polecić sprawdzoną hurtownię medyczną z Częstochowy: AlmaMed.pl – wszystko na miejscu z opcją dostawy do salonu na następny dzień. 

Kamila:
A jak to jest z zatrudnieniem? Masz dwie dziewczyny — jak się je szkoli? Jak dobrałaś zespół?

Katarzyna:
Wiesz co… tu trzeba mieć intuicję. Umiejętności można wytrenować, ale charakteru nie. Moje dziewczyny są różne, ale genialnie się uzupełniają.
Jedna jest mega techniczna, druga ma talent artystyczny. Razem działają jak duet idealny. Zespół to podstawa. Klimat w salonie czuć od razu – klientki też to widzą.

Kamila:
Wspomniałaś o klientkach… jest typ, z którym najtrudniej pracować?

Katarzyna:
Tak. „Królowa”. To ta, która nigdy nie ma czasu, zawsze się spieszy, wszystko wie lepiej i… zawsze chce taniej. 

I jeszcze potrafi powiedzieć: „A czemu tak drogo? U koleżanki robiłam za 60 zł”.

To wtedy mówię: „To czemu już pani nie robi u koleżanki?” I zapada cisza.

Kamila:
A gdybyś mogła dać trzy rady dziewczynom, które chcą otworzyć salon?

Katarzyna:
Pewnie:
1. Porządne szkolenia i higiena na pierwszym miejscu. Bez tego ani rusz.
2. Inwestuj w sprzęt. Tani sprzęt = tani efekt.
3. Marketing i relacje. Nawet najlepszy salon nie przetrwa bez dobrej obsługi i stałych klientek.

Kamila:
Brzmi jak mądry plan. A Ty — po sześciu latach — nadal to kochasz?

Katarzyna:
Tak. To moja przestrzeń, moje miejsce.
I choć czasem wracam do domu wykończona, to wiem jedno — nie zamieniłabym pracy w salonie na żadną inną.
A jak widzę, że klientka po pedicure wychodzi jakby była na Bali… to mam swoją nagrodę.

Kamila:
Kasiu, zapisuję to jako cytat do artykułu. (śmiech)
Dziękuję Ci za rozmowę — jest tu tyle smaczków, że mam materiał na fajny artykuł!

Katarzyna:
A ja dziękuję. Jak chcesz więcej, to wpadnij na manicure — pogadamy jeszcze.