Rozmowa z Arkadiuszem Lorencem, autorem reportażu „Lękowi. Osobiste historie zaburzeń”
Z przyjemnością przedstawiamy Wam wyjątkowy wywiad z autorem reportażuką poradników rozwojowych i psychoedukatorką – Arkadiuszem Lorencem, którego najnowsza książka Lękowi. Osobiste historie zaburzeń, wydana przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka, będzie miała premierę 27 marca br. Gorąco polecamy Wam tę bardzo osobistą i pełną wartościowych porad książkę!
Odczuwanie lęku jest wpisane w naturę ludzką od zarania dziejów, determinując wiele naszych zachowań. Problemem jest jednak jego nasilenie. Czy łatwo jest samodzielnie zdiagnozować, kiedy jego poziom zaczyna zagrażać naszemu zdrowiu psychicznemu?
Wiele zależy od poziomu indywidualnej świadomości własnych emocji, umiejętności ich rozpoznawania i nazywania. Trzeba także rozumieć, że lęk może dawać fizyczne objawy w ciele, takie jak kołatanie serca, uczucie duszności, bóle brzucha, itd.
Problem w tym, że w sytuacji, kiedy niewiele mówi się publicznie na temat lęku – a obecnie zdecydowanie z taką właśnie sytuacją mamy w Polsce do czynienia – wiele osób nie zna tych objawów. I dlatego pacjenci odbywają wędrówkę po gabinetach lekarzy różnych specjalizacji, zanim trafią do psychiatry czy psychoterapeuty.
Oczywiście, dobrze zobaczyć się z lekarzem, żeby wykluczyć inne problemy zdrowotne. Ale gdyby nasza wiedza na temat tego, czym objawia się nadmiarowy lęk, była większa i gdybyśmy częściej i otwarciej o lęku mówili – tę wędrówkę można byłoby zdecydowanie skrócić.
Jaki był główny impuls do napisania książki „Lękowi”? Autoterapia, chęć pomocy innym w zrozumieniu własnego problemu, czy może coś jeszcze innego?
Mam nadzieję, że książka pozwoli na rozpoczęcie szerszej dyskusji na temat zaburzeń lękowych. Chociaż piszę w „Lękowych” o własnych doświadczeniach, to jednak zdecydowanie większa część książki poświęcona jest moim rozmówcom i ich zmaganiom z nadmiarowym lękiem.
Bardzo ważne są też statystyki, od których wychodzę. Pokazują, że mówimy o problemie, który naprawdę dotyka milionów Polek i Polaków. I najwyższy czas, by przestał być tematem tabu – nie tylko w pewnych środowiskach, które otwarte są na rozmowę o problemach psychicznych – lecz powszechnie.
Jakie sygnały powinny zaalarmować bliskich danej osoby, że występują u niej już poważne problemy lękowe?
Wydaje mi się, że z pewnością tym, co może zauważyć otoczenie osoby zmagającej się z zaburzeniami lękowymi, jest jej stopniowe wycofywanie się z poszczególnych obszarów życia. Tak działa lęk – zaczynamy unikać sytuacji, w których się pojawia. Tyle tylko, że może nas to zamknąć zupełnie w domu, a to z kolei – jak powiedział mi jeden z psychiatrów – może przyczynić się do rozwoju depresji i dalszego pogorszenia stanu zdrowia psychicznego.
Bliscy osób zmagających się z atakami paniki często towarzyszą im w nocnych wizytach na SOR-ach. Nieświadomi pacjenci podejrzewają na ogół np. zawał. Nie przypuszczają, że za ich objawami, które opisywane bywają niekiedy jako „wrażenie umierania”, może stać lęk. Obserwując takie trudności osoby bliskiej warto podsunąć jej taką myśl.
Tyle tylko, że nie każdy rodzaj zaburzeń lękowych objawia się tak spektakularnie.
Gdyby miał Pan ocenić przygotowanie polskich psychologów i psychoterapeutów do pracy z osobą dotkniętą zaburzeniami lękowymi, to jaka byłaby to ocena? Czy pacjenci mogą liczyć na kompleksową pomoc?
Nie mam żadnych kompetencji do tego, by oceniać przygotowanie specjalistów z zakresu zdrowia psychicznego do wykonywania swojego zawodu. Mogę jednak ocenić to, czy system opieki zdrowotnej w zakresie zdrowia psychicznego funkcjonuje w Polsce sprawnie. Moim zdaniem – niezupełnie, choć wiele zależy np. od tego, czy mówimy o dużym mieście czy o niewielkiej miejscowości. Paradoksalnie, pomimo niższej dostępności specjalistów, w tej drugiej może być łatwiej dostać się np. do psychoterapeuty w ramach NFZ, bo m.in. niska świadomość zdrowia psychicznego powoduje, że pacjenci nie korzystają z usług takiej osoby. W miastach wojewódzkich na terapię czeka się niekiedy nawet latami.
Nieco lepiej sprawa wygląda z dostępnością wizyt psychiatrów. Trwa także obecnie zresztą reforma systemu opieki psychiatrycznej w Polsce, o czym piszę w książce. Przynosi ona nadzieję na zmianę, szczególnie jeśli chodzi o pacjentów wymagających pilnej pomocy. Tym bardziej, że opiera się na rozsądnych założeniach.
W najlepszej sytuacji są nadal oczywiście te osoby, które mogą pozwolić sobie na prywatną pomoc. A ta nie jest tania. Tym bardziej, że leczenie może trwać miesiącami, a nawet latami. Jeśli w grę wchodzi psychoterapia (a często tak właśnie jest), to mówimy na ogół co cotygodniowych spotkaniach w cenie 150 i więcej złotych każde.
5. Jak Pan sądzi – czy pisanie o własnych problemach rozszerza, czy zawęża perspektywę oglądu tak delikatnego tematu?
Jestem reporterem, a reporter, nawet jeśli pisze o sobie – to jednak skupia się na innych. Zderzając własne doświadczenia z opowieściami moich rozmówców zyskałem zdecydowanie szerszą perspektywę. Te rozmowy pozwoliły mi zrozumieć, co mogłoby się zdarzyć, gdybym zareagował nie w porę i zbyt późno sięgnął po pomoc. Zobaczyłem, jak wiele jest w stanie odebrać lęk.
Czy zaburzenia lękowe dotykają częściej jednej płci, czy nie ma tu reguły?
Z badań EZOP II*, na które powołuję się w książce, wynika, że problem zaburzeń lękowych częściej dotyka kobiety niż mężczyzn. Wiele zależy od rodzaju zaburzeń, ale np. kobiety niemal dwukrotnie częściej skarżą się na ataki paniki i trzykrotnie częściej na agorafobię.
*Źródło badań: https://ezop.edu.pl/wp-content/uploads/2019/07/EZOP-I_Raport_min.pdf
Bardzo dziękujemy za tę szczerą rozmowę i życzymy wielu dobrych pomysłów na ciekawe książki.