„Dieta roślinna dla sportowców” – recenzja
Dieta sportowca to jeden z najściślej zaplanowanych obszarów jego życia. Intensywne treningi, opieka trenera, fizjoterapeuty, psychologa to tylko część zaplecza, bo aby budować siłę, kształtować wytrzymałość, zwinność i szybkość potrzebne jest paliwo dla mięśni – pożywienie. Dieta sportowców kojarzy nam się ze ściśle odmierzonymi porcjami, zbilansowanymi posiłkami opracowanymi przez dietetyków, bogactwem warzyw, odrzucaniem pokus i… z mięsem. Przecież bez budulca, jakim jest białko zwierzęce, nie można osiągnąć odpowiednich rezultatów.
Czy na pewno?
Każdego, kto chciałby się przekonać, że może być inaczej, zapraszam do przeczytania książki Matta Fraziera i Roberta Cheeke’a „Dieta roślinna dla sportowców”. Jeśli zastanawiasz się, czy będziesz w stanie osiągnąć wyniki w sporcie nie rezygnując z wegetariańskiego, a nawet wegańskiego stylu życia, albo czy możliwe jest zachowanie świetnej formy po rezygnacji z produktów odzwierzęcych, ta książka jest dla Ciebie.
Zacznijmy od tego, że sami autorzy są świetnym przykładem. Frazier jest ultramaratończykiem i założycielem ruchu No Meat Athlete, propagującego dietę roślinną jako podstawę zdrowego, sportowego, etycznego stylu życia. Robert Cheeke założył Vegan Bodybuilding & Fitness i uwaga… tak, jest kulturystą – od 15-go roku życia na diecie bezmięsnej, z kilkoma tytułami mistrzowskimi, w tym II miejscem na INBA Natural World Championships. Gdyby ktoś potrzebował więcej przykładów, to znajdą się wśród nich sportowcy światowej klasy, którzy wsparli projekt, jakim było wydanie tej książki, m.in. czterokrotny mistrz NBA John Salley, mistrzyni świata w kolarstwie górskim Sonya Looney, mistrzyni świata w kajakarstwie Darcy Gaechter, Scott Jurek – mistrz świata w ultrabiegach, Ünsal Arik – mistrz świata w boksie, wielu olimpijczyków, reprezentanci kadr narodowych, sportowcy z dosłownie każdej dziedziny, od pływaków, przez hokeistów, narciarzy i snowboardzistów, aż po piłkarzy.
To nie jest poradnik, w którym weekendowo uprawiający sport dietetyk przekonuje, że teoretycznie da się rozbudować tkankę mięśniową jedząc same warzywa, orzechy i nasiona. Ta książka powstała przy współudziale osób, których sukcesy na polu zawodowego sportu są dowodem na to, że można, że osiągalne są najwyższe wyniki, bo odpowiednio skomponowana dieta oparta na produktach roślinnych zapewnia krótszy czas regeneracji i bardziej efektywny trening.
Autorzy rozprawiają się z najpopularniejszymi mitami dotyczącymi źródła białka oraz żelaza. Uczą jak układać plan żywieniowy pod konkretne potrzeby, np. spalanie tłuszczu. Rozwiewają wątpliwości i wspierają sportowego ducha. Kilkudziesięciu sportowców podzieliło się przepisami na swoje flagowe dania i mnie osobiście ta część książki najbardziej przekonuje, bo po prostu dałam się skusić. Nie jestem sportowcem, jeśli ćwiczę to dla samopoczucia i sylwetki, łakomczuchem jestem strasznym, a te dania są tak pyszne, że nie można ich nie spróbować. Jeśli lubicie fit nowinki z TikToka, to powiem Wam, że te przepisy mogłyby zyskać równą im popularność. I nikt nie powie więcej, że weganie to pewnie samą trawę jedzą, bo różnorodność dań jest imponująca.
Czy ta książka jest tylko dla sportowców? Oczywiście, że nie. To książka dla każdego, kto chce być fit i odżywiać się bez szkody dla siebie i krzywdy dla zwierząt. A skoro będąc na diecie wegańskiej można sięgnąć po mistrzostwo, to tym bardziej ćwiczyć 2x w tygodniu w domu albo na siłowni i mieć rezultaty do pozazdroszczenia. Warto!
Iwona
Książkę poleca Wydawnictwo Vital – można kupić ją TUTAJ
Dziękujemy Wydawnictwu za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego –
Redakcja