Wywiad z Magdaleną Cal-Kamińska – kobieta z pasją!

24 września 2018, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny

 

– Wszystkie kobiety, które znam, a które prowadzą swoje biznesy są niezwykle ambitne, niezależne, mądre i energiczne. Dużo inwestują w siebie, ale nie w ciuchy tylko w kompetencje. Wiedzą, że za parę lat ich biznes może wyglądać zupełnie inaczej, dlatego nieustannie muszą się szkolić, aby za nim nadążyć. – mówi Magdalena Cal-Kamińska, mama, prężnie działająca bizneswoman, właścicielka 5 salonów spa na Pomorzu. Kobieta, dla której nie ma rzeczy niemożliwych!

Jest Pani właścicielką kilku salonów spa na Pomorzu. Skąd pomysł na tego typu działalność biznesową?     

Pomimo iż skończyłam dwa kierunki studiów kompletnie nie związane z tym, co robię, zawsze ciągnęło mnie do biznesu beauty. 15 lat temu prowadziłam sklep kosmetyczny, a ponieważ był dwupoziomowy – na jednym z poziomów otworzyłam studio paznokci. Klientek z roku na rok przybywało i wiedziałam, że muszę zmienić lokal na większy ale chyba brakowało mi odwagi. I wtedy moja koleżanka zadzwoniła, że wyjeżdża z Polski i sprzedaje dobrze prosperujące spa w Sopocie. Spa było piękne, przy głównym deptaku ul. Haffnera, w pełni wyposażone. Powiedziałabym wręcz, że luksusowe. Adekwatnie do ceny. Nie miałam takich pieniędzy. I zapewne sama bałabym się zaryzykować, ale mam męża, któremu takie decyzje przychodzą bardzo łatwo. Powiedział, że nie ma się nad czym zastanawiać, tylko działać. I tak się to wszystko zaczęło.

W czym specjalizują się Pani salony? 

Na chwilę obecną prowadzę spa w 5 hotelach na terenie Trójmiasta. Spa na Haffnera już nie ma. Spaliło się po trzech tygodniach od rozpoczęcia działalności. W każdym punkcie jest taka sama oferta podstawowa – ukierunkowana na relaks, dobre samopoczucie i rewelacyjny wygląd. Posiadamy bogatą ofertę masaży, zabiegów na ciało oraz zabiegów na twarz. Pracujemy na amerykańskiej marce REPECHAGE której głównym składnikiem są algi. Nasze klientki pokochały zabiegi i produkty tej firmy, bo są naprawdę dobre i skuteczne.

Mam 5 punktów, zatrudniam 40 osób. Osoby różne, ale wszystkie niezwykle ambitne i zdolne. I właśnie to osoby pracujące w danym salonie zdecydowały o jego specyfice.

I tak w Hotelu Villa Baltica pracuje Ewelina, która specjalizuje się w medycynie estetycznej. W hotelu Molo – Małgosia, rewelacyjna w makijażu permanentnym oraz manicure tytanowym. W Rezydencie pracuje Justyna – ekspert w stylizacji rzęs oraz Maciej, który prowadzi zajęcia korekcyjne z maluchami. W Scandicu mamy specjalistę od masażu prenantalnego – Artura. Oraz Kacpra eksperta w masażu leczniczym.Hotel River Style to przede wszystkim Zygmunt i jego LOMI LOMI oraz Przemek -również masaż leczniczy.

Także posiadamy ekspertów z różnych dziedzin, którzy są naprawdę skuteczni.

Czym na tle konkurencji wyróżnia się BALTIQA DAY SPA?

Na pewno skutecznością zabiegów. Każdy klient, który przychodzi to nas z określoną potrzebą może mieć 100% pewność, że jego potrzeba będzie zaspokojona a problem rozwiązany. A dzieje się to za sprawą produktów na których pracujemy oraz pracowników.

Nasza kadra to eksperci w swoich dziedzinach. I rynek trójmiejski o tym wie. Obecnie praktykanci muszą czekać u nas na możliwość odbycia praktyk. Ale wiedzą, że po praktykach w naszych salonach zdobędą wiedzę i umiejętności, które sprawią, że to do nich będą zgłaszali się pracodawcy.

Zadowoleni Klienci są najlepszą miarą jakości usług. Co jeszcze stanowi dla Pani potwierdzenie, że to, co Pani i Państwa personel robi ma sens i ma najwyższą jakość?

Klienci są najważniejsi. Gdyby nie oni – salon nie mógłby istnieć. Ale u nas jest jeszcze jedna rzecz a mianowicie: kiedyś to my szukaliśmy hoteli z którymi chcielibyśmy współpracować, teraz to hotele dzwonią do nas same. Wiedzą, że jeżeli to moja firma będzie prowadziła strefę SPA & WELLNESS w ich hotelu – będą mieli w 100% zadowolonych gości. I to cieszy mnie bardzo! To jest dla mnie najlepszy dowód na to, że to, co robimy ma sens i super efekty.

Jak należy postępować́, by być́ szefem, który może liczyć́ na lojalność́ i oddanie swoich pracowników?

Uczyłam się tego na własnych błędach, ale myślę, że z tych błędów wyciągnęłam wnioski i ich nie popełniam więcej. Jestem teraz w takim punkcie, że 80% załogi jest załogą stałą a tylko 20% rotuje. Kiedyś 5 lat temu proporcje były inne bo i ja byłam inna. Nie będę opowiadała bajek, że zawsze wszystko wiedziałam i że zawsze moje relacje z pracownikami były perfekcyjne. Nie, tak nie było. Dużo musiałam się nauczyć i dużo lekcji wyciągnąć ze źle podjętych decyzji. Jestem raptusem i czasami muszę policzyć do 5 aż podejmę decyzję. Dzisiaj jestem już na innym etapie. Zbudowałam zespół naprawdę rewelacyjnych ludzi. Raz w miesiącu spotykamy się z managerami, kierownikami – w każdym spa. Omawiamy wspólnie co trzeba zmienić, co jest fajne a nad czym jeszcze popracować. Nie zawsze się ze sobą zgadzamy, ale potrafimy dyskutować i głośno mówić o swoich racjach. Ja bardzo uważnie słucham to o czym mówią moi ludzie, bo to oni są teraz z klientem w gabinecie i to oni wiedzą najwięcej o jego potrzebach. Ale myślę, że dla nich to też jest ważne, że jestem blisko nich, czynnie uczestniczę w życiu spa i mam wizję w którym kierunku mamy iść. Czują się chyba przez to bezpieczni.

Jakie czynniki, Pani zdaniem, decydują o sukcesie kobiet w biznesie?

To trudne i nie wiem czy znam odpowiedź na to pytanie. Wszystkie kobiety, które znam, a które prowadzą swoje biznesy są niezwykle ambitne, niezależne, mądre i energiczne.

Dużo inwestują w siebie, ale nie w ciuchy tylko w kompetencje. Wiedzą, że za parę lat ich biznes może wyglądać zupełnie inaczej, dlatego muszą nieustannie się szkolić, aby za nim nadążyć.

Są to kobiety czynu. Chcą pokazać swoim dzieciom, że mama oprócz tego, że ugotuje obiad i powyciera kurze może też robić inne rzeczy. Że może być, tak samo jak Tatuś, żywicielem rodziny. To jest dobre zarówno dla córek jak i dla synów. Córki znają wtedy model matki niezależnej i nie dadzą się już zamknąć w domu przy tzw. garach, a dla synów taki model kobiety będzie również już na tyle znany, że swoje żony będą wspierać w rozwoju ich kariery.

Czy w dzisiejszym świecie kobietom jest trudniej niż mężczyznom? Czy faktycznie przed kobietami stoi zdecydowanie więcej wyzwań i wciąż muszą udowadniać, że nie są gorsze w biznesie?

Jeżeli musimy coś udowadniać to tylko w domu mężowi lub sobie. Ja akurat nie muszę do tego mojego męża przekonywać, ale jak byłam w ciąży z trzecim dzieckiem to też padło pytanie czy teraz już zostanę w domu. Awantura była nieziemska. Histeria z mojej strony, że nigdy nie dam się zamknąć w domu ze szmatką i żelazkiem (choć prasować bardzo lubię). Mam 41 lat i pochodzę jeszcze z pokolenia gdzie jako małe dziewczynki miałyśmy wpajane, że kobieta powinna urodzić dzieci i się nimi zajmować a mąż zarabiać na dom. I chyba tutaj jest największy problem. Kobiety nie wierzą, że im się uda, że dadzą radę stworzyć naprawdę dochodowy biznes, bo przecież miały wpajane, że jest to rola mężczyzny – od pokoleń. A mężowie też za bardzo nie rozumieją tego, że ich nowym obowiązkiem jest włączenie pralki czy położenie dzieci spać, bo mama musiała wyjechać służbowo.

Jak udaje się Pani łączyć z sukcesem życie zawodowe z prywatnym, rolę businesswoman z rolą matki?

Nie powiem, że jest to proste i łatwe, bo nie jest. Podstawą jest dobra organizacja pracy i zaangażowanie wszystkich domowników. Moją wielką inspiracją jest Kamila Rowińska i to od niej uczyłam się, jak to zrobić. Kieruję się w życiu wartościami, którym jestem wierna od lat. Poza tym pamiętajmy, że nie możemy być dobrzy we wszystkim jednocześnie. Kiedy moje dzieci były niemowlakami pracowałam, ale skupiałam się przede wszystkim na nich, na ich potrzebach. Kiedy rosły i miałam więcej czasu, mogłam bardziej poświecić się firmie. Nastał też taki moment, że część naszych domowych obowiązków mogłam oddelegować komuś innemu, np. pani sprzątającej lub studentowi, który odrabiał z dziećmi lekcje. Tym samym zyskałam czas dla siebie. A w czerwcu mój mąż otworzył restaurację i odpadł problem kto gotuje (śmiech).

Podobno planuje Pani prowadzenie własnych szkoleń i warsztatów. Czego będą dotyczyły?

Tak, chcemy obecnie się na tym skupić. Tak jak powiedziałam wcześniej, mam kadrę rewelacyjnych ekspertów, którzy w znakomity sposób przekazują swoją wiedzę – zarówno nowym pracownikom jak i praktykantom i stażystom. Coraz częściej zgłaszają się również do nas osoby z zapytaniem, czy mogą się u nas przeszkolić np. w dziecinie danego masażu.

Ponieważ widzę na rynku taką potrzebę i wiem, że mam genialnych ludzi to tego – chcemy w najbliższych miesiącach rozpocząć działalność szkoleniową. Ale nie będą to takie szkolenia jak wszędzie. Na pewno będziemy się wyróżniać. Czym? Tego jeszcze nie zdradzę. Dowiecie się niebawem.

Plany na najbliższe 5 lat?

Otwarcie firmy szkoleniowej oraz chciałabym, aby powstał program o działaniach naprawczych – właśnie w salonach kosmetycznych i ośrodkach spa. Wiem, że nie wszędzie wygląda to dobrze i że jest dużo placówek, które nie wiedzą, co zrobić, aby wyjść z kryzysu. Pamiętam, że kiedyś był taki program, gdzie głównym lekarstwem na problemy salonu było urządzenie za 200 lub 300 tysięcy, wzięte na leasing w jednym z banków. Litości!!! Nie tędy droga. Owszem, można wziąć w leasing wszystko, ale jeszcze trzeba potrafić to sprzedać. I do tego będę dążyła, aby taki program powstał. Ktoś powie, że bujam w obłokach. Ale ja wiem że to zrobię. Kiedy spaliło mi się nieubezpieczone SPA – wszyscy wróżyli mi klęskę i nikt nie przypuszczał, że w trzy tygodnie od pożaru otworzę nowe spa w nadmorskim hotelu. A tak się stało. Wierzę w swoją siłę i w swój zespół. Razem tego dokonamy.

Rozmawiała: Ilona Adamska