Dwoje architektów, których wspólnym mianownikiem są detal i jakość. Agnieszka Kuratczyk i Szymon Tarnowski to duet, tworzący na co dzień markę Tarnowski Division. O inspiracjach, warsztacie twórczym i projekcie pokazowego apartamentu na osiedlu Awangarda opowiedzieli w swoim „Atelier 1925”, mieszczącym się na warszawskim Mokotowie.
Olga Kisiel-Konopka z OKK!: Skąd wziął się pomysł na połączenie sztuki użytkowej, pięknych przedmiotów i projektowania luksusowych wnętrz?
Agnieszka Kuratczyk: Skąd ten pomysł? On tak naprawdę przyszedł sam. W ciągu 15 lat wspólnego projektowania wnętrz, często brakowało nam czegoś, co nadążałoby za naszymi wizjami. To połączenie wzięło się z chęci uzupełnienia codziennych potrzeb pięknem przedmiotów.
Szymon Tarnowski: Można powiedzieć, że dążyliśmy do estetycznej funkcjonalności.
O.K.K.: Projektowanie wnętrz to nieustanna praca z człowiekiem. Wolicie artystyczną wolność czy konkretną wizję klienta? Jak wygląda Wasz proces twórczy?
A.K.: Każdy projekt poprzedzony jest uważną rozmową z klientem po to, aby wsłuchać się w jego potrzeby. Zdarza się tak, że ludzie bardzo nam ufają i zostawiają duże pole manewru – wówczas mamy możliwość zaprojektowania wszystkiego od A do Z według naszej wizji. Ale czy mniej, czy więcej jest w danym projekcie nas – za każdym razem jest to szczegółowa droga omawiania zarówno funkcji, jak i detali, gdzie, we wspólnych rozmowach z klientem, tworzymy przestrzeń, łączącą naszą wizję z jego potrzebami. Samym projektem odpowiadamy bardzo dokładnie na oczekiwania. Ubieramy potrzeby w artystycznie zaprojektowane detale.
SZ.T.: Czasami klient przychodzi bardzo świadomy swoich oczekiwań estetycznych, wtedy uważnie go słuchamy i projektem odpowiadamy na jego potrzeby, a czasami mówi: po prostu twórzcie. Myślę, że to jest właśnie wolność. We wszystkich projektach zostawiamy swoją część a każdy z nich jest opracowywany indywidualnie. Nie znosimy powielania i kopiowania rozwiązań.
Jeżeli miałbym powiedzieć o samym procesie twórczym, to jest to tak naprawdę wybraniez projektowej burzy mózgów różnych myśli i pomysłów. Za każdym razem jest inaczej. Nie mamy schematu czy rytuału wchodzenia w proces twórczy. Myślę, że to jest właśnie wartość naszego zawodu oraz bliskiej pracy z drugim człowiekiem.
O.K.K.: Skąd czerpiecie inspiracje do swoich projektów? Co jest takim „ja” Tarnowski Division?
A.K.: Myślę, że to krzyżówka dwóch rzeczy. Pierwszą z nich jest plastyczność wnętrz, które muszą zostać nasycone, a drugą – funkcjonalność, podążająca za potrzebami współczesnego człowieka. Projektując daną przestrzeń nie chcemy, żeby przesiąkła ona zamierzchłym myśleniem o wnętrzach stylowo starych, bo cały czas musimy mieć na uwadze to, że projektujemy dla ludzi współczesnych.
SZ.T.: I właśnie to połączenie, o którym wspomniała Agnieszka, uzyskujemy, projektując na styku funkcji i formy – indywidualne detale. Nasze wnętrza nasycamy przez szczegółowe ich opracowywanie. Dopełniamy je harmonijnie dobieranymi kolorami.
A.K.: Natomiast jeśli chodzi o inspiracje, to, co powiem, będzie dość nieoczekiwane, ale szukamy ich na… cmentarzach.
O.K.K.: Cmentarzach?
A.K.: Tak. Cmentarz gromadzi bardzo odważne formy plastyczne, rzeźbiarskie. Często są to konstrukcje prostolinijne, a czasami monumenty, które nas szokują. Zabawa detalem jest tam ponadczasowa a my bardzo chcemy, żeby nasze wnętrza właśnie takie były – bez metryki. I można powiedzieć, że zależy nam, aby te przestrzenie były też anty-modne. Nie chcemy się podobać wszystkim. Mówiąc o cmentarzach, które inspirują, mam na myśli przede wszystkim nekropolie włoskie, będące niemal wycieczkami do miasta umarłych. Najlepszą częścią wyjazdu na targi do Mediolanu, był spacer po cmentarzu komunalnym. Odwiedzanie nekropolii to swego rodzaju poszukiwanie w śladach, które pozostały po ludziach.
O.K.K.: Czy wspomnianą ponadczasowość znajdziemy w apartamencie pokazowym, który zaprojektowaliście na osiedlu Awangarda (Profbud)? Jak wyglądała praca przy tej realizacji?
A.K.: W przypadku Awangardy dostaliśmy pełną wolność. Mieliśmy stworzyć coś ponadczasowego, bezkompromisowego i mającego swój charakter. To Szymon zdefiniował nastrój tego wnętrza. Z jednej strony można powiedzieć, że to jest męska przestrzeń, a z drugiej strony ja-kobieta buntuję się wobec tego stwierdzenia, bo dlaczego mam nie mieszkać w tak intensywnej przestrzeni? To jest bardzo nasycone wnętrze, ale zarówno dla kobiety, jak i mężczyzny. Trochę ciepłe i trochę nonszalanckie. Bardzo luksusowe. Poczuje się tu dobrze niezależny, wolny człowiek, który patrzy w swoim życiu daleko w przód i nie podąża za szybko zmieniającymi się modami.
O.K.K.: Większość Waszych projektów tak właśnie wygląda – to są projekty dla ludzi zdecydowanych…
SZ.T.: Tak, staramy się, żeby uchwycić wnętrze dla konkretnego człowieka. W przypadku Awangardy tak właśnie się stało – to nie jest przestrzeń poprawna, przeciętna, dla każdego – ona jest jakaś. Wchodzimy i wiemy, że jesteśmy u człowieka ciekawego życia, otwartego na odważne decyzje, realizującego swoje konkretne plany zawodowe, czy życiowe – tak bym powiedział o tym wnętrzu.
O.K.K.: Wróćmy jeszcze na chwilę do detalu, o którym wspominaliście. Czy w apartamencie znalazło się miejsce dla niego? Które elementy zostały zaprojektowane w 100% przez Was?
A.K.: Łatwiej będzie powiedzieć, co nie jest zaprojektowane przez nas [śmiech] – To np. oświetlenie architektoniczne firmy Kreon – filozofią tej marki jest projektowanie światłem wnętrz, za pomocą minimalistycznych opraw oświetleniowych, z których usunięto wszelkie niepotrzebne detale. Kolejna rzecz to ikona designu – krzesło Eames Lounge Chair – symbol luksusu i dobrego smaku – klasyka sama w sobie, pochodząca z 1956 roku. Jeszcze armatura łazienkowa, włoskiego producenta Cea, który od 2007 roku wprowadza wiele nowatorskich rozwiązań, w temacie zwykłych baterii łazienkowych czy kuchennych. Takim elementem, którego nie tworzyliśmy jest również sofa. Zasadniczo reszta jest stworzona przez nas, m.in. duży stół i krzesła w jadalni, biblioteka, biurko, łóżko i toaletka w sypialni, komplet foteli, umywalka kamienna czy drewniana. Zaprojektowaliśmy również kuchnię, z podwieszoną wyspą kuchenną, i jej mosiężna zabudową wysoką, oraz ukrytą kolekcjonerską winiarnią i spiżarką.
SZ.T.: Ingerowaliśmy już na etapie projektu budowlanego, by sufit w apartamencie pozostał surowy, betonowy. Z dbałością ustawiano szalunki pod strop żelbetowy, który widoczny jest w pełnej okazałości w części dziennej. Zależało nam na tej autentycznej surowości, by skontrastować ją z dekoracyjnymi gzymsami sufitowymi, wykończonymi w czarnym połysku, z dodatkowymi szklanymi elementami.
A.K.: Przykładem takiego detalu, obecnego w apartamencie, jest klamka – a właściwie pochwyt do drzwi szklanych, które oddzielają wejście do domu od prywatnej windy. Taki uchwyt – klamka – to dla mnie bardzo osobista rzecz. Człowiek, wchodząc do domu, pierwszy kontakt ma właśnie z nią i za jej pomocą otwiera swoją prywatną przestrzeń – swój skarbiec. Może się wydawać, że wymyśliliśmy zwykły prostokąt, ale gdy go dotkniemy, poczujemy detaliczną pracę rąk ludzkich, pracę człowieka, który ją frezował, szlifował, dopracowywał
z każdej strony. Poczujemy energię, łączącą te wszystkie detale.
SZ.T.: W naszych projektach staramy się te małe rzeczy konsekwentnie dopieszczać. To jest sens naszej pracy. Przy całym zbiorze architektonicznych elementów równorzędnie zajmujemy się bardzo szczegółowym i indywidualnie opracowywanym, na potrzeby każdego projektu – detalem. To on definiuje charakter wnętrz. Poszerza funkcjonalność projektowanych przestrzeni o charakter, tworząc nieprzemijające miejsca. Dla nas detal tworzy wnętrze.