„Tajemnica zaginionej ślicznotki” – recenzja
Nasycona ironicznym humorem, błyskotliwa, wciągająca, dynamiczna – taka jest najnowsza powieść Eduardo Mendozy, nosząca tytuł „Tajemnica zaginionej ślicznotki”.
Hiszpański pisarz zyskał już grono wiernych czytelników, a jego twórczość uhonorowana została nagrodą Premio Planeta (druga pod względem wysokości po Literackiej Nagrodzie Nobla). Zasłynął zwłaszcza serią kryminalną, której bohaterem jest bezimienny damski fryzjer o przenikliwym umyśle, obdarzony sprytem i tendencją do pakowania się w kłopoty. To piąta opowieść o jego przygodach, niezależna od pozostałych. Z poprzednimi łączy ją kilka przewijających się przez nie postaci i ten sam komiczny sposób obnażania licznych absurdów rzeczywistości, tak typowy dla Mendozy.
Rzeczony fryzjer, który już dawno zaprzestał wykonywania fachu i przebywa w zakładzie dla obłąkanych, zostaje wrobiony w morderstwo. Kiedy do szpitala psychiatrycznego przybywają funkcjonariusze policji ze specjalnym zleceniem, bohater zgadza się współpracować tylko dlatego, że nie może odmówić. Misja okazuje się jednak pułapką, a nad nim samym zawisa groźba spędzenia kolejnych lat życia w więzieniu. Bohater z właściwym sobie urokiem osobistym i niezwykłym dystansem do zastanej rzeczywistości, a także nieocenioną pomocą sympatycznego transwestyty, rozpoczyna śledztwo mające udowodnić, że ze zbrodnią dokonaną na młodej modelce nie ma nic wspólnego.
Moglibyśmy nazwać go detektywem z zamiłowania, gdyby nie fakt, że jest nim bardziej z konieczności, jako że ciągłe wplątywanie się w kryminalne sprawy zmusza do samodzielnego ich rozwiązywania, tropienia przestępców i zdobywania dowodów swojej niewinności. Tak jest i tym razem.
Z niebywałym wdziękiem lawiruje pomiędzy czyhającym nań komisarzem Floresem, prawdziwymi sprawcami przestępstwa i licznymi mniej lub bardziej niebezpiecznymi sytuacjami, z jakich potrafi wybrnąć w sposób, który bynajmniej nie wywołuje w czytającym napięcia typowego dla powieści kryminalnej, ale szczere rozbawienie. Detektyw amator wzbudza dużą sympatię czytelnika.
Wzniosły, pełen poetyckich zwrotów język, który kontrastuje z wyglądem i profesjami bohaterów (barcelońska biedota, świat prostytutek, najniżej opłacanych pracowników, bezrobotnych, ludzi niewykształconych, często zaniedbanych i niechlujnych) jest elementem wprowadzającym stereotypową sprzeczność, a właśnie z takiego łamania schematów znana jest specyficzna, wyrazista proza Eduardo Mendozy. Cała powieść jest połączeniem satyry i kryminału, a autor w niejednym miejscu zakpił z systemu uderzającego w dobro jednostki. Bawi się groteską ukazując liczne wady wysoko postawionych ludzi, którzy usiłują mieć decydujący wpływ na wszystko i wszystkich, ale też nie oszczędza zwykłego zjadacza chleba, któremu także z humorem wytknie to i owo, co dowodzi posiadania niezwykłego zmysłu obserwatorskiego i znajomości natury ludzkiej. Mendoza zapewni nam zarówno rozrywkę, jak i refleksję.
Iwona
Dziękujemy Wydawnictwu za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego –
Redakcja