Stuart Hill: Krzyk Icemarku
Młodziutka królowa Thirrin, po śmierci ojca w wielkiej bitwie, pozostała sama na czele niewielkiego państwa, którego musi i chce bronić przed wszechpotężną i niezwyciężoną armią imperium dowodzoną przez nieugiętego generała Scypiona Bellorum.
Jej niewielkie siły militarne nie są w stanie zapewnić obrony kraju zatem zmuszona jest szukać pomocy i sojuszników gotowych stanąć przy jej boku w walce o wolność i niepodległość Icemarku. Jej doradcą i przyjacielem staje się Oskan syn białej czarownicy oraz król Grishmak – przywódca wilkołaków. Podróżując do Krainy Duchów i Rdzenia Świata młoda dziewczyna nawiązuje jeszcze bardziej zdumiewające sojusze – z królami puszczy, wampirami i lampartami śnieżnymi. Wszyscy mają wziąć udział w wielkiej, krwawej wojnie.
Autor pod wieloma względami stworzył dzieło niezwykłe. Fantastyka w uroczym wydaniu, nasycona barwnymi i mocnymi w wymowie opisami walk i militarnych taktyk, różnorodnością świata, istot pomieszanych gatunkowo i charakterologicznie tworzy solidną epicką opowieść, która nie może się nie podobać. Przepych wojskowych i taktycznych opisów, genialnie opracowanych i rozrysowanych, wkomponowany misternie w świat klasycznej opowieści fantastycznej, to niewątpliwie popis kunsztu literackiego.
Z drugiej jednak strony zderzamy się z bohaterką – dzieckiem, która, jak przystało na swój wiek jest humorzasta, obrażalska i awanturnicza. Zostały jej jednak dopisane także cechy prawdziwego, wspaniałego przywódcy, utalentowanego taktyka i mistrzyni perswazji. I to jest ten jeden mankament powieści, który przebija w kilku odsłonach i sprawia, iż niestety, nie da się go nie zauważyć. Dopisując bohaterce dziesięć lat więcej, wszystko byłoby nieco bardziej poprawne, ale w zamysłach autora książka jest skierowana do młodzieży i taką pozostać musi.
Sama będąc czytelnikiem nieco starszym, umiejętnie oko przymykam, twierdząc, iż w książce można się rozczytać, z ową przyjemnością wielką, która jest tak charakterystyczna dla dzieł oferujących rozmach epicki. Na pochwałę zasługuje niewątpliwie ogrom wyobraźni, rozpiętość świata i jego barwność oraz różnorodność, a także pomysł na stworzenie konglomeratu armii z duchów, ludzi, wampirów, wilkoludzi i potężnych lampartów. Dodajmy tu jeszcze magię wiedźm, szczyptę nastoletnich perypetii i posmak nordyckiej mitologii, a dostaniemy panoramę rzeczywistości. Niezwykle ekspresywny kalejdoskop, zajmująco inny i wyjątkowy, chociaż statecznie wpisujący się w ramy fundamentalnej fantastyki młodzieżowej.
Książka zdecydowanie warta odkrycia, szczególnie dla młodszego czytelnika, chociaż i starszy wcale nie będzie rozczarowany, zwłaszcza jeśli ukochał ten gatunek literacki, z taką namiętną fascynacją, jak mnie się udało. Polecam i rekomenduję, ze świadomością, że szukając w książkach wad, recenzując obiektywnie i często tendencyjnie, zapominamy o najważniejszym – czytanie to przyjemność obcowania ze światami, które możemy kształtować tak, jak pozwala nam nasza własna wyobraźnia. Szkic autorski to jedynie ziarno dla naszej czytelniczej wrażliwości.
Krzyk Icemarku
Autor: Stuart Hill
Tytuł oryginału: The Cry of the Icemark
Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania: 18 czerwca 2014
ISBN 9780439686273
Liczba stron: 496
Cena okładkowa: 34,90 zł