Ultratrwała pomadka w płynie + peeling enzymatyczny Eveline – opinia

4 lutego 2013, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny

Dzisiaj postanowiłam połączyć dwie recenzje w jedną. Oba produkty dotyczą firmy Eveline, więc dlaczego by nie :). Oba są małe i dobre (?) – o tym się za chwilę przekonacie. Ostatnio pokazywałam Wam jaką miłą paczkę dostałam od firmy Eveline za pośrednictwem portalu Uroda i Zdrowie.

Paczka bardzo przypadła mi do gustu i cała jej zawartość wzbudziła ogromny uśmiech i radość. Kosmetyki używam już jakiś czas i pora by napisać o pierwszych dwóch. W następnych recenzjach będziecie mogły poczytać o innych kosmetykach, które otrzymałam do testów. Także Eveline nie zabraknie na moim blogu przez jakiś czas :).

Zacznę od ultratrwałej pomadki w płynie. Wiem, że teraz wiele firm stawia na tego typu cuda, ale jakoś nie miałam okazji przetestować, więc nie wypowiem się jak wypada na tle innych.
Kolor (nr 116) jaki otrzymałam jest bardzo żywy i mocny, nie sądziłam, że się z nim polubię, a tu taka niespodzianka, bo jest praktycznie codziennie na moich ustach. Jednak nie tylko kolor sprawia, że tak się polubiłam z tintem Eveline.

Kolejne powody to trwałość i nawilżenie. Aplikując go na usta nie zaobserwowałam by je wysuszał, a wiele moich kosmetyków do ust ma taką tendencję. W tym wypadku ogromnie zaplusował. Po jakimś czasie pomadka zasycha i barwi usta na 6-7 godzin. Możemy spokojnie wszystko jeść i pić, ona dalej będzie (SPRAWDZONE!), nawet możemy sobie oblizać usta. Za taką trwałość jestem w stanie oddać wszystko! Więc w planie mam kupno innych kolorków.

Aplikator jest naprawdę bardzo wygodny. Nie zanotowałam problemów z nim związanych. Do tego świetnie się dopasowuje do moich „nitkowatych” ust :).
Z informacji dodatkowych – pomadka ma 7ml i jest ważna 12 miesięcy od otwarcia.

Jakieś krzywe usta mi wyszły, no nic. Najważniejsze, że możecie zobaczyć jak prezentuje się ultratrwała pomadka na moich ustach. Kolor moim zdaniem w rzeczywistości jest bardziej mocny!
Podsumowując – rośnie mi ulubieniec.


Na drugi ogień idzie peeling enzymatyczny, który otrzymałam w typowej saszetce jak maseczki do twarzy. Ja całą zawartość zużyłam na jeden raz, ale gdyby podejść do tematu bardzo oszczędnie to i by na dwa razy starczyła.
Peeling nałożyłam na 15 minut na twarz i szyję jak zaleca producent. Siedząc 15 minut pochylona nad książkami wyczuwałam lekkie pieczenie (dla mnie to oznaka, że coś działa).

Po 15 minutach przyszło na zmycie letnią wodą (jeden ze sposobów zalecany przez producenta) i obserwowanie w lustrze efektów. Prawa strona, lewa strona i jestem gotowa do opinii!
Na pewno ciężko jest ocenić kosmetyk z pierwszym użyciem, więc o większych efektach mowy nie ma! Fakt buzia była miękka i gładka w dotyku, do tego moje pory jakby się skurczyły. Nie wysuszył mi buzi i nie podrażnił, więc to ogromny plus.
Więcej niestety nie jestem w stanie o nim napisać, bo po jednym użyciu ciężko mi zaobserwować większe efekty tj. niwelowanie zmarszczek.

Podsumowując – oba produkty godne uwagi, jednak na tą większą zasługuje pomadka! Bardzo udany produkt i wiem, że moja kolekcja się rozrośnie.

Testowała:

Justyna – Cały swój wolny czas poświęcam swojemu blogowi, który prowadzę już od jakiegoś czasu. Kosmetyki to coś co kocham, dlatego też taka tematyka bloga. Zapraszam :)
Prowadzi bloga: http://zauroczona-kosmetykami.blogspot.com