Maria Antonina – recenzja filmu

23 kwietnia 2012, dodał: Małgorzata Klejn
Artykuł zewnętrzny

file1334919302

Kirsten Dunst jest nie tylko prześliczną dziewczyną, ale także niesłychanie utalentowana aktorką. Rola Marii Antoniny, królowej, której życie i śmierć fascynuje do dziś; dziecinnej nastolatki wychowanej, by panować, ikonie przepychu, która wolała czytać filozofów niż intrygować to wielkie wyzwanie dla każdej aktorki. Dunst poradziła sobie doskonale.

Czy jesteśmy choć na chwilę znaleźć się w skórze wywiezionej setki kilometrów od rodziny 14 latki, która nie może zabrać do nowego domu nawet własnych ciuchów i ukochanego psa?

Tak zaczęło się królowanie nad Francją kontrowersyjnej Marii Antoniny, w swoim czasie najbardziej znienawidzonej królwej Francji, zgilotynowanej podczas Rewolucji Francuskiej Madame Deficit.

Film Sofii Coppoli nie jest opowieścią kostiumową w tradycyjnym rozumieniu. To barwny kolaż, pełen scenograficznych perełek, niekiedy przypominający skomplikowany i długi teledysk.

Konwencja przyjęta przez reżyserkę nie spodobała się wielu krytykom. A jednak – idealnie oddaje sprzeczności obrazu Francji tuż przed rewolucją. Świetnie pasuje do biografii samej głównej bohaterki. Maria Antonina nie miała szans na normalne życie, z odrobiną intymności, prawem do własnego rozwoju, na bycie kimś więcej niż obrazem – a to ozdobą dworu, a to przykładem pazerności i rozpusty arystokracji. Czy to życie w złotej klatce osładzały jej piękne suknie i wymyślne desery?

Zobaczcie same. Warto, choćby ze względu na niewiarygodnie piękną scenografię filmu.