„Król Demon” – recenzja

18 listopada 2011, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny

„Król Demon” – Cinda Williams Chima

Siedem Królestw – kraina zbudowana na fundamencie fantastycznego, nierzeczywistego, baśniowego wręcz wyobrażenia o średniowieczu. Kontrasty życia pełnego przepychu, splendoru i dostojeństwa oraz brudu, biedy i głodu. Kruchy pokój, cisza przed burzą. Sprawiedliwość, będąca mitem i władza oparta na brutalnej sile i intrydze. Więzy krwi, przyjaźń, lojalność, nieco romansu. Śmiech i łzy. I magia.
Zbuntowana królewna Raisa, następczyni tronu Fells, wychowywana zamiennie na dworze przez nieco protekcjonalną matkę flirtującą z Wielkim Magiem oraz ojca bufora w pełnej swobody kolonii Demonai odkrywa problemy królestwa. Nie jest bynajmniej „słodką idiotką” lecz pełną pasji i marzeń o przygodzie istotą, która w imię pamięci o legendarnej królowej Hanalei pragnie zmieniać świat. Były herszt Łachmaniarzy w Fellsmarchu Han, obecnie jedyny mężczyzna w domu, stara się wszelkimi sposobami wykarmić rodzinę. Chłopak ma niebywały talent do pakowania się w tarapaty, tak jakby kłopoty same go znajdowały, nawet jeśli bardzo się stara ich unikać. Do tego posiada te dziwne bransolety na nadgarstkach z grawerunkiem runicznym, których nie daje się zdjąć i amulet, odebrany synowi Wielkiego Maga, potężny artefakt będący mityczną, choć niechlubną spuścizną po Królu Demonie. Czy sam przedmiot też ma moc, która może niszczyć światy zgodnie z zamierzeniami dawnego Pana? Może wystarczą prawa, które nakazują magiczne powiązanie Królowej i każdej jej następczyni z rodu Szarych Wilków z Wielkim Magiem, najważniejszym obrońcą a zarazem potencjalnym wrogiem (tym bardziej, że mają oni swoje sposoby by zyskiwać coraz większe uznanie dworu)? Czy dwoje młodych bohaterów ma szansę na wprowadzenie jakichkolwiek zmian tym bardziej, że właściciel brutalnie pragnie odzyskać swoją zgubę i nie przebiera w środkach, by tego dokonać? Na odpowiedzi przyjdzie nam trochę poczekać…
Pełen podziałów i nierówności świat powieści zarysowany jest przez autorkę w sposób precyzyjnie klarowny, realny, a zarazem wielowątkowo spójny. Poznajemy poszczególne klany, ich kodeks, zasady i mocne strony, życie dworskie, tak antagonistycznie odmienne w swojej obudowie i kanonach, że spostrzegając ową różnorodność automatycznie, podświadomie widzimy dwa nierównorzędne podmioty. Zarazem jednak umiemy połączyć te elementy w całość, nie nadwyrężając własnej wyobraźni. Plastyka przestrzeni, barwność i lekkość przedstawiania niewątpliwie się do tego przyczyniają.
Poza poznawaniem krajobrazu tego świata, który tak naprawdę mógłby być zwyczajną epicką opowieścią, gdyby nie elementy magii i szamaństwa, czytelnik ma okazję wejrzeć w dusze bohaterów. I to nie tylko postaci głównych, ale także tych pobocznych jak Tancerz Ognia, Brodząca Ptaszyna, Strażniczka Sosen Marisy czy niewidomy starzec imieniem Lucjusz. Takich postaci spotykamy bardzo wiele i o każdej potrafimy coś powiedzieć, czujemy sympatię lub zupełnie nie identyfikujemy się z poznawaną postawą. Charakter postaci i ich osobowości są pierwiastkami z których tkana jest opowieść, nie tylko o świecie ale i o jego mieszkańcach. Zastanawiający jest również fakt nazewnictwa, który jak mniemam ma coś wspólnego z kulturą indiańską, a przynajmniej na taką wygląda. Wprowadzona jest też uroczystość Święta Przyjmowania Imienia, która jest jednoznaczna z wyborem zawodu, a także momentem przechodzenia w dorosłość. Taki rytuał wręcz intuicyjnie wiąże się z wierzeniem Indian, że to, co nie ma imienia natchnionego przez duchy, nie może istnieć. Ale mogę się oczywiście w tym względzie mylić, bowiem podobna zasada panuje w Japonii, gdzie dziecku nadają pierwsze imię rodzice, potem nauczyciele, a kiedy staje się dorosły, sam wybiera własne imię, które oddaje jego osobowość. (Szkoda, że w Polsce nie ma takiego prawa i imiona dyktuje zmieniająca się moda).
Charakterystyka postaci i miejsc ujęta jest w klamry barwnego i dokładnego opisu detali, szczegółów i historii. Przeszłości i teraźniejszości wymieszanej gładko jak lody w najlepszej cukierni. Smacznie i z gustem, nie brakuje nawet ozdobnej wisienki, która zwie się tajemnicą. Autorka prowadzi nas sprawnie meandrami swojej wyobraźni. Sugestywnie wyznacza ślady i pozwala na samodzielne przecieranie szlaku, poznawanie i odkrywanie obrazów, schowanych za wielkim pniem drzewa lub za zakrętem drogi. Czytelnik ma okazję wybuchnąć gromkim śmiechem, a zaraz potem wpaść w gniew lub pogrążyć się w smutku. Ma też szansę na samodzielne myślenie i snucie własnych domniemanych rozwiązań.
Powieść mimo całego swojego przepychu i bogactwa, nasycona jest swoistym wyważonym spokojem, eleganckim stoicyzmem. Akcja biegnie powoli, rozbudza zainteresowanie, mami opisami i odniesieniami do przeszłości i wreszcie zaskakuje, w momencie, kiedy przychodzi nam odłożyć dzieło. Tak stopniowane poziomy czynią zeń dzieło apetycznie przyjemne.
Tym samym otrzymujemy pozycję lekką i błogą, nacechowaną fantastyką, która niczym przyprawa idealnie komponuje się z całością smaku. Dodaje tajemniczości, z której powinno słynąć, każde kunsztownie dopracowane danie. Książka świetnie rozpoczynająca cykl, zachęcająca do poznania dalszego ciągu zarysowanej historii, którą w pewnym momencie i to zupełnie niesprecyzowanym, zaczynamy lubić. Jest niczym zielona magia – delikatna i niewymuszona, ciepła i cicha lecz mająca na tyle siły, aby zawładnąć czytelnikiem.
Marta D.
Książka do kupienia tutaj: http://www.galeriaksiazki.pl/krol-demon-siedem-krolestw—ksiega-i.html
Dziękujemy serdecznie Wydawnictwu Galeria Książki za włączenie się do akcji Jesienne Czytanie z Wydawnictwem i udostępnienie egzemplarzy promocyjnych.
Redakcja