Moje pierwsze doświadczenia z Ziemią Egipską mam sprzed kilkunastu lat – pamiętam, jak dziś … Moja mama kupiła sobie ten kosmetyk, a ja byłam nim zachwycona. Skoro więc zużycie jest tak mało widoczne to postanowiłam, ją jej podkradać.
To była moje pierwsza klasa liceum – zadowolona pomalowałam sobie twarz i poszłam do szkoły. Pierwsza lekcja – historia … Poszedł do mnie nauczyciel i zapytał z mocnym zdziwieniem na twarzy „Solarium?” … Ja nie wiedząc, o co mu chodzi, odpowiedziałam, że nie … Potem poszłam do łazienki i jak się zobaczyłam, to się wystraszyłam – byłam brązowa na twarzy :O Tak ciemno-pomarańczowo-brązowa …
Ahhh te błędy młodości ;)
Dodam, że nadal podbierałam go mamie, ale już CHYBA bardziej umiarkowanie ;)
Jak się łatwo domyślić teraz chcę Wam napisać o Ziemii Egipskiej … Najpopularniejszymi jej producentami są firma Ikos oraz Bikor. Ja zrecenzuję tą pierwszą :)
Dostałam ją w formie testera, który od oryginału różni się oczywiście opakowaniem, oraz raptem 1g zawartości. Nie mniej jednak pragnę Wam pokazać, jak luksusowe wydaje się być oryginalne opakowanie:
Kilka informacji:
„Tajemnica Ziemi Egipskiej tkwi w sposobie produkcji kosmetyku, który w rzeczywistości jest paloną glinką. Taka formuła produktu pozwala połączyć doskonałe właściwości pielęgnacyjne z efektem lekkiego, idealnie wtapiającego się w skórę makijażu. Stosowanie Ziemi egipskiej nie zatyka porów i nie przyczynia się do powstawania zaskórników. Skóra nabiera jedwabistego wyglądu, a obecność kwasu hialuronowego i olejku jojoba pozwala dodatkowo nawilżyć i zmiękczyć naskórek. Kosmetyk zawiera aż 68% naturalnych minerałów.
Zalety Ziemi egipskiej:
– możliwość regulacji intensywności koloru,
– doskonałe właściwości kryjące – idealne maskowanie niedoskonałości,
– nie tworzy efektu maski – makijaż jest lekki i nadaje się nawet dla mężczyzn,
– nie zatyka porów, dlatego może być używana przez osoby z cerą tłustą i trądzikową,
– wysoka zawartość naturalnych składników,
– dodatek składników kondycjonujących: nawilżających, odżywczych i przeciwsłonecznych,
– funkcjonalność – jednym kosmetykiem wykonasz cały makijaż.
Główne składniki:
– kwas hialuronowy – posiada właściwości nawilżające i ujędrniające; wiąże wodę w skórze, dlatego nadaje się do pielęgnacji nawet najbardziej przesuszonych cer; jest substancją naturalnie występującą w organizmie człowieka,
– Ci 77891 filtr słoneczny 10 – zapewnia ochronę przed szkodliwym wpływem promieni słonecznych przyczyniających się do powstawania zmarszczek i przebarwień,
– minerały – koją cery problemowe, pomagają uzyskać równomierny koloryt.”
Odcień, który dostałam to naturelle – ciepłobrązowy/karmelowy z rozświetlającymi nanodrobinkami:
Z jego aplikacją (szczególnie na początku hehe) należy uważać :P Tym razem, jak i te kilkanaście lat temu, znów przedobrzyłam z ilością :P Na szczęście byłam w domu.
Puder ten po prostu utlenia się na twarzy i mimo początkowego wrażenia, że daje nam lekką opaleniznę okazuje się, że jesteśmy pomarańczowi, jak marchewa ;)
No i aporops – ziemia ta w nadmiarze pozostawia na skórze pomarańczowy odcień, więc na prawdę trzeba delikatnie ;)
Ja go nakładam na całą twarz DELIKATNIE pędzlem do pudru z ecotools, który specjalnie kupiłam na tą okazję ;) Para ta świetnie zdaje egzamin, szczególnie teraz, gdy powierzchnia pudru nie jest już spylona, więc nakłada go na prawdę z minimalnych ilościach, aczkolwiek efekt jest widoczny.
Cera wygląda na lekko muśniętą słońcem i jest taka promienna – wygląda na zdrową i wypoczętą. Mi się efekt bardzo podoba:
Można nałożyć kolejne warstwy konturując twarz, ale to jak kto woli – jedni używają tego kosmetyku tylko w celu podkreślania pewnych części twarzy, inni na całą buźkę, jak ja, a jeszcze inni na oba sposoby :)
Dodam jeszcze tylko, że ta Ziemia Egipska ma piękny pudrowo-śmietankowy, delikatny, ujmujący zapach.
Skład:
Ja ten kosmetyk pokochałam i od kiedy gości w mojej kosmetyczce to zawsze przy robieniu makijażu ląduje na mojej buźce.
Koszt zakupu jest niestety wysoki, ale zapewniam, że starczy na baaaaaaaaardzo długo!
Cena: 109zł/13g do kupienia w drogerii internetowej Ciao.pl TUTAJ
~~
Przy okazji napiszę Wam o błotku w kremie Guam Fangocrema.
Przetestowałam jedną 12 ml próbkę, która starczyła mi na trzy razy, więc w sumie dużo o samym kosmetyku nie mam dużo do powiedzenia.
Podzielę się więc tylko moimi 'pierwszymi’ wrażaniami.
„Wzbogacona formuła popularnego kremu zawierająca algi Guam, kofeinę i kompleks roślinny. Krem niezwykle intensywnie stymuluje spalanie tkanki tłuszczowej i ułatwia usuwanie z organizmu szkodliwych produktów przemiany materii. Dodatkowo redukuje cellulit i poprawia stan skóry. Nie wymaga zawijania folią. Sposób użycia: w miejscu objętym cellulitem wmasować krem aż do pełnego wchłonięcia. Po ok. 10-15 minutach pojawia się charakterystyczne i całkowicie naturalne dla tego preparatu zaczerwienienie i pieczenie (w zależności od ilości nałożonego kremu), które utrzymuje się przez ok 30-40 minut.”
Tak więc błotko jest w formie jasnobrązowej mazi:
Rozsmarowuje się dobrze, nie zauważyłam, by pozostawiało film na skórze, ale …
No właśnie … zobaczcie, jaki pozostał mi ślad na ręce po tym błotku:
I tak też wyglądają miejsca, na które ów kosmetyk nałożymy – mocno zaczerwienione, ale to nie wszystko – do tego dochodzi okropne pieczenie i swędzenie, które utrzymuje się blisko pół godziny!! Strasznie to wspominam …
Tego typu rzeczy są nie dla mnie … Już wolę mieć cellulit niż się tak męczyć.
Cena: 109 zł/350g w drogerii internetowej Ciao.pl TUTAJ
~~
Miałyście któryś z tych kosmetyków?
Jestem szczególnie ciekawa, jakie są Wasze wrażenia odnośnie Ziemi Egipskiej. Pokochałyście ją jak ja?