Zdrady w czasach pandemii – wywiad z prywatnym detektywem!

16 grudnia 2020, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny

Emocje to największy wróg detektywa” – rozmowa z prywatnym detektywem o zdradach i pracy w czasie pandemii.

zdrady,

Zdrada małżeńska to problem, który dotyka tysięcy par bez względu na staż związku. Wyjazdy służbowe, powszechny dostęp do internetu i wkradająca się rutyna stanowią tylko niektóre z przyczyn, dla których Polacy coraz częściej decydują się na romans. Ten skomplikowany problem stwarza wiele pytań i wątpliwości. Na jakie oznaki warto zwrócić uwagę, jeżeli podejrzewamy partnera? Jak trwająca pandemia wpłynęła na częstotliwość zdrad? O tych oraz wielu innych kwestiach opowiada detektyw Jakub Zyna, prowadzący biuro detektywistyczne Wrocław Spy Shop.

Koronawirus wywrócił nasze życie do góry nogami tak w sferze prywatnej, jak i zawodowej. Czy pandemia wpłynęła również na branżę detektywistyczną?

Jakub Zyna: Zdecydowanie tak. W początkowym okresie pandemii zmniejszeniu uległa zarówno liczba zleceń, jak i miejsc, w których można było działać. Mowa tu choćby o lotniskach czy innych miejscach publicznych wyłączonych z użytku na czas lockdownu. Naturalnie ograniczyło to zakres usług i możliwości, którymi dysponujemy w „normalnym” czasie. Sytuacja poprawiła się latem, kiedy zniesiono większość obostrzeń. Na szczęście właśnie na ten okres przypada zwykle największa liczba zleceń.

Nakaz noszenia maseczek zapewne utrudnił identyfikowanie obiektu śledztwa. Czy znalazł Pan na to jakiś sposób?

JZ: Wbrew pozorom maseczki nie są dużym problemem. Istnieją bowiem różne inne i zarazem skuteczniejsze sposoby na identyfikację figuranta. Rozpoznawanie twarzy odbywa się dopiero na końcowym etapie, kiedy znajduję się blisko celu. Maski stanowią wtedy pewną niedogodność, ale właściwie niezbyt istotną.

Czy koronawirus miał wpływ na częstotliwość zdrad?

JZ: Lockodown nie wpłynął na liczbę zdrad, za to skomplikował ich udowodnienie. Zamknięcie hoteli, restauracji oraz innych popularnych miejsc schadzek ograniczyło nam pole działania. Jednak istnieje też druga strona medalu – będąc zamkniętym w domu razem z partnerem trudno o dobry pretekst na spotkanie z kochanką lub kochankiem. Pozostaje tylko dyskretny kontakt na odległość przez telefon lub komputer, co szybko przestaje wystarczać. Zwiększyło to napięcia i tarcia pomiędzy partnerami.

Jak wyglądają proporcje zdradzających pod względem płci?

JZ: Żadna płeć nie wysuwa się tutaj na prowadzenie. Z moich doświadczeń wynika, że mężczyźni i kobiety zdradzają równie często.

Łatwiej jest wykryć zdradę mężczyzny czy kobiety?

JZ: Kobiety zwykle szybciej dostrzegają, że coś jest na rzeczy, przez co stają się bardziej czujne. Może to kwestia większej spostrzegawczości lub osławionego szóstego zmysłu. Z reguły jednak nie zauważam większych różnic pomiędzy zbieraniem dowodów przeciwko niewiernej żonie, a rozpracowywaniem zdradzającego męża.

Jak wiele spraw o zdradę okazuje się jedynie fałszywym alarmem?

JZ: Bardzo niewiele, powiedziałbym, że mniej niż 10% przypadków. Klienci zgłaszają się do nas zwykle w momencie, kiedy są pewni zdrady, ale nie mogą jej udowodnić. Na marginesie, udowodnienie właśnie takich pozornie oczywistych przypadków bywa niekiedy szczególnie skomplikowane.

Skoro już o tym mówimy – jakie sytuacje są najtrudniejsze?

JZ: Najtrudniej jest rozpracowywać ludzi regularnie podróżujących z racji wykonywanego zawodu. Przedstawiciel handlowy może dość łatwo zaaranżować intymne spotkanie podczas wyjazdu służbowego. Równie kłopotliwe są romanse wewnątrz firmy, kiedy kochankowie unikają wzajemnych kontaktów poza pracą. Jeżeli schadzki odbywają się w miejscach, do których postronne osoby nie mają wstępu to niełatwo o zdobycie dowodów.

Jak więc udowodnić tak dobrze zakamuflowaną zdradę?

JZ: Najlepiej zaczekać na specjalne okazje w rodzaju walentynek, świąt czy urodzin. Istnieje wtedy duża szansa, że kochankowie „zapomną się” dając mi sposobność na zdobycie materiału. Można też wykreować dogodną sytuację z pomocą klienta. Kiedy żona wyjedzie na weekend z dziećmi, niewierny małżonek może poczuć się nazbyt swobodnie i popełnić błąd.

Kiedy mowa o zdradach emocje zapewne często biorą górę. Jak to wpływa na śledztwo?

JZ: Emocje to największy wróg detektywa. Klienci niemal zawsze podchodzą do tematu zdrady w zapalczywy sposób i chcą być na bieżąco informowani o postępach śledztwa. Z reguły jednak lepiej tego nie robić, dopóki nie zdobędziemy pewnych dowodów. Folgowanie emocjom może bowiem bardzo utrudnić całą sprawę.

W jaki sposób?

JZ: Na przykład kiedy w wyniku kłótni niewierny partner postanowi się wyprowadzić. Takie sytuacje są najgorsze. Nie wiemy wówczas, dokąd się udał, z kim mieszka i jaki ma rozkład dnia. Trzeba wtedy znaleźć tę osobę, co jest właściwie oddzielnym zleceniem. Generuje to dodatkowe koszty po stronie klienta, znacznie wydłuża całe śledztwo i – co najgorsze – zwiększa szanse na niepowodzenie operacji.

Na początku współpracy zawsze prosimy o zachowanie pozorów i zimnej krwi. Niestety często klient przychodzi do nas już po takiej niefortunnej kłótni. Gdyby nie emocje wiele spraw dałoby się rozwiązać znacznie szybciej. Oczywiście łatwiej powiedzieć, niż zrobić – niełatwo powściągnąć temperament w tak intymnych sprawach jak zdrady małżeńskie.

Jak duży udział w całej sprawie ma klient?

JZ: Śledztwo musi opierać się na stałej współpracy na linii detektyw-klient. Przede wszystkim kluczowe jest dostarczanie wszelkich możliwych informacji, zwłaszcza jeżeli małżonkowie wciąż mieszkają razem. Wszystko, co wiadomo na temat dziennej rutyny figuranta, jego kontaktów i przyzwyczajeń, ulubionych restauracji oraz inne miejsc, które odwiedza, jest na wagę złota. Równie istotne bywa kreowanie pewnych sytuacji, oczywiście po skonsultowaniu się z nami.

A co ze świadkami? Czy ich znalezienie stanowi duże wyzwanie?

JZ: W sprawach rozwodowych znalezienie świadków leży najczęściej po stronie klienta. To on najlepiej orientuje się, czyje zeznania mogą okazać się najcenniejsze. Problem w tym, że klienci zazwyczaj niechętnie angażują osoby z najbliższego otoczenia, a one same też nie garną się do współpracy. Nic dziwnego – mało kto chce się angażować w tak wstydliwe tematy. Mimo wszystko świadkowie czasem się trafiają. Raz zdarzyło się, że na rzecz klientki zeznawała była kochanka jej męża kiedy odkryła, że partner ma żonę i dzieci.

Jakie są najważniejsze sygnały, które wskazują na zdradę męża? Na przykład szminka na kołnierzu koszuli, a może kosmyk włosów?

JZ: Wbrew pozorom takie oczywiste ślady prawie nigdy się nie zdarzają. Bywa jednak, że kobieta odnajduje w mieszkaniu lub samochodzie pierścionek, rachunek za biżuterię czy rezerwację na wycieczkę, której termin pokrywa się z rzekomą delegacją. Wtedy sprawa raczej jest oczywista.

W większości przypadków kluczowe są wszelkie nagłe zmiany w zachowaniu. Na przykład kiedy mąż robi się bardzo miły albo z dnia na dzień zaczyna o siebie dbać. Zdradzający partnerzy zaczynają interesować się nowymi hobby, kupują nowe ubrania, zapisują się na siłownię i tak dalej. Dużo czasu spędzają również z telefonem lub komputerem i bardzo pilnują, by ich partnerki przypadkiem do nich nie zajrzały. Rzecz jasna nie wolno dać się zwariować – wszystkie te sytuacje mogą, ale przecież nie muszą wskazywać na zdradę. To jedynie oznaki, na które warto mieć baczenie jeżeli zaczynamy coś podejrzewać.

W trakcie śledztwa z pewnością korzysta Pan z różnych urządzeń elektronicznych. Czy klienci również mogą ich używać?

JZ: Nie da się ukryć, że rozwiązania sprzętowe bywają pomocne, choć prawo mocno ogranicza ich stosowanie. Idealnym modelem jest działanie dwutorowe opierające się na wykorzystywaniu elektroniki we własnym zakresie i równoległej pomocy detektywa. Dyskretne rejestratory, takie jak bardzo popularny MQ-L500 – dyktafon ukryty w powerbanku, mogą rejestrować bez przerwy nawet przez kilkanaście dni, gromadząc cenne materiały bez udziału człowieka. Wpływa to na czas i koszt prowadzenia czynności. Często zdarza się, że klienci zgłaszają się do nas już z gotowym nagraniem zawierającym np. fragment rozmowy telefonicznej. Taki materiał to dobry punkt zaczepienia na początek.

Ostatnie pytanie: pomijając kwestię zdrad, z jakimi jeszcze sprawami najczęściej zgłaszają się do Pana kobiety?

JZ: Pierwszym z takich zleceń jest sprawdzanie rzeczywistych dochodów byłego partnera. Chcąc uniknąć płacenia alimentów lub maksymalnie je obniżyć mężczyźni pozorują się na bezrobotnych lub kiepsko zarabiających, podczas gdy w rzeczywistości żyją na wysokim poziomie.

Drugim częstym rodzajem spraw, z którymi zgłaszają się do nas kobiety, jest dokumentowanie sposobu opieki nad dzieckiem. Opiera się to na obserwacji mężczyzny na placu zabaw lub w innym miejscu publicznym i sprawdzaniu, czy dziecko ma zapewnioną właściwą opiekę. Naturalnie liczba podobnych zleceń znacznie zmniejszyła się w czasie lockdownu.

Dziękujemy za rozmowę.