Gęstość zaludnienia w Szwecji wynosi zaledwie 23 osoby na kilometr kwadratowy. Jest niemal pięć razy mniejsza niż w Polsce. To oznacza, że w Szwecji mnóstwo jest terenów niezamieszkanych lub słabo zaludnionych, niekoniecznie doskonałych do przemierzania, ale umożliwiających zaczerpnięcie głębszego oddechu. Tu nie czujesz się „ściśnięty”. Szwecja to kraj wręcz idealny do wycieczek objazdowych.
Przystanek 1: Norrköping
Naszą wycieczkę zaczęliśmy w „Pekinie Szwecji” – nadrzecznym Norrköping, które około 400 lat temu stało się krajowym centrum przemysłu. Turyści zajeżdżają tu stosunkowo rzadko, ale ominąć tę miejscowość byłoby wielką stratą. Widok zabytkowych, często monumentalnych budynków leżących nie na brzegu, a bezpośrednio na rzece – których fundamenty są zanurzone w wodzie; sąsiadujące kamienice przy kamiennych murach porośniętych trawą; barwy, jakimi mieni się centrum miasta nocą, odbite w rzecznej tafli: to czyni miasto wyjątkowym.
Jest tu muzeum dokumentujące historię przemysłu, a także Muzeum Pracy (bardzo właściwe, wziąwszy pod uwagę historię miasta), lecz szczerze – spacer ulicami Norrköping pozwala dotknąć historii w bardziej organiczny sposób.
Zatrzymujemy się w parku Johansa, podziwiamy 500-letni kościół Jadwigi (z zewnątrz wikińsko skromny, od wewnątrz pełen przepychu) i ruszamy dalej.
Przystanek 2: Linköping
Linköping to sąsiad Norrköping, oddalony zaledwie o 40 minut jazdy samochodem, leżący nieopodal jeziora Roxen. Miasto ma jednak swój charakter. To ośrodek nauki: tu mieści się uniwersystet kształcący 27 tys. studentów i Narodowe Centrum Komputerowe.
Jak na tak duże miasto czujemy się tu zaskakująco swobodnie – nie ma uczucia przytłoczenia, prawdopodobnie ze względu na architekturę. Budynki są niskie, ulice szerokie, dachy starszych budowli spadziste. Ulice często pokrywa bruk, a na chodniki na brzegach rzeki Stognon przetykane są drzewami, dzięki czemu miasto wydaje się przytulne. To przedziwne połączenie metropolii i miasteczka, z położonym w pobliżu rezerwatem leśnym. Nie zostajemy tu jednak na długo.
Przystanek 3: Örebro
Przenosimy się do centralnej Szwecji. Do Örebro przybywamy głównie dla… nie, nie dla parku rozrywki Lost City – dziwnym widokiem jest stylizowany na przygodę Indiany Jonesa lunapark w sercu Szwecji. Przeciwnie, chcemy przyjrzeć się wnętrzu XIII-wiecznego zamku u brzegu rzeki Svartån, a także pobliskiemu Wadköping, Staremu Miastu, gdzie wciąż można zobaczyć autentyczne drewniane domy z XIX wieku. Na zamku przez całe lato odbywają się nocne wycieczki z duchami. Co kto lubi – na nas wystarczające wrażenie robią potężne ściany z łukowymi sklepieniami pamiętające czasy królów.
Miło jednak, że w Örebro tyle się dzieje. Wystawy dzieł sztuki, turniej brydża, pokazy, występy. To miejscowość kojarzona z kulturą i kontrast pomiędzy nią a Norrköping jest nie tyle widoczny, co odczuwalny.
Jak się poruszać po Szwecji?
Wybieramy autobusy. Szkoda zachodu z samochodem; transport publiczny jest dobrze rozwinięty. Interesujące nas miasta obsługuje linia Nettbuss, której wygodne autokary jeżdżą między Norwegią, Szwecją a Danią. Najlepsze, że aby z niej korzystać, możemy udać się w znajome zakątki internetu. Polski serwis BiletyAutokarowe.pl pozwala nam kupić bilety na przewozy do Szwecji, ale także na przewozy po Szwecji. Wygodne, tym bardziej że ceny są zawsze cenami przewoźnika, bez dodatkowych narzutów.
Hoteli w odwiedzanych przez nas miastach jest wiele i nie ma problemu z rezerwacją. Jako że podróżujemy z plecakiem i wiele improwizujemy, nie rezerwujemy z wyprzedzeniem. Patrzymy, gdzie można się zatrzymać – ale wiemy, że nie każdy lubi taki styl podróżowania. Co jemy, aby oszczędzić? Głównie samodzielnie przyrządzone posiłki, restauracje nie są tanie.
Tydzień mija błyskawicznie. Szkoda, że trzeba wracać do domu. Do Szwecji na pewno jeszcze wrócimy.