Eyeliner waterproof od Wibo

24 czerwca 2014, dodał: wiolucja
Artykuł zewnętrzny

file1403612149

Kreski, kreseczki, kresiunie… Odkąd tylko pamiętam podobały mi się pod każdą postacią. Tradycyjne, kolorowe, mniej lub bardziej wymyślne… Namiętnie oglądałam zdjęcia, filmy… oraz kobiety na ulicy, gdzie mogłam je zobaczyć i grały one pierwszoplanową rolę. Długo przekonywałam się do nich u siebie, a kiedy spróbowałam… chwyciły moje serce na nowo, chociaż nie ukrywam – jeszcze więcej czasu zajęło mi namalowanie ich na powiece bez złości, łez, rzucaniem wszystkiego, co tylko znalazło się pod ręką i tak dalej, i tak dalej… co może  potwierdzić bez dwóch zdań mój mężczyzna.


Na początek swojej przygody z nimi postanowiłam, że wybieram eyelinery, które są dobre cenowo i jakościowo – czytałam w Internecie jak sprawdzały się u innych – a ich pędzelki cieniutkie, by móc już na samym początku namalować precyzyjną kreskę. Nie chciałam już na samym początku, kiedy wiedziałam, że moja droga do idealnej kreski trochę potrwa i zużyję niejedno opakowanie na namalowanie czegoś, co wcale nie będzie przypominało mojej wizji, wyrzucać pieniędzy. Przedstawiając w swojej głowie wszystkie „za” i „przeciw” mój wybór padł na coś marki Wibo, szczególnie, że wylądowało to na drogeryjnej na promocji – o ile mnie pamięć nie myli.

 

I tuż po przekroczeniu progu w swoim pokoju rozpoczęło się mini-piekło, o czym zaraz.

 

Od producenta nie dostajemy tak naprawdę żadnej informacji poza tym, że bohater dzisiejszego wpisu jest eyelinerem i należy do tych, które są odporne na wodę.

 

Kosmetyk jest zamknięty w niebiesko-czarnym opakowaniu z metalicznym połyskiem. Za 4ml produktu musimy zapłacić około 10 zł, wiec cenę przyjazną dla naszego portfela. 

 

Plusów tego produktu jest niewiele i mogę je swobodnie policzyć na palcach jednej ręki – na dobre słowo zasługuje tylko intensywność koloru – czerni (w innych swoją drogą nie zauważyłam by występował) oraz wygodny pędzelek, dzięki któremu można robić kreski i te cienkie, i te naprawdę pokaźnych rozmiarów – jak kto jakie woli. Przy tym, co spowodowało, że nie kupię tego ponownie, nawet jakbym stała przed półką w sklepie i była zmuszana  mogę napisać znacznie więcej. Produkt powinien być wodoodporny, co nietrudno jest zauważyć zerkając na przód niebiesko-czarnego opakowania, a tak naprawdę ma tyle z tym wspólnego co i całe nic, a szkoda – mogę go spokojnie usunąć suchym wacikiem bez potrzeby tarcia, nie mówiąc już o jakiejkolwiek wodzie czy płynie micelarnym. Ponadto bałabym się z nim wyjść na miasto czy domówkę u znajomej… po kilku godzinach kruszy się niemiłosiernie i wtedy nie wiem czy mam śmiać się, czy płakać, czy jeszcze coś innego… 

 

Podchodziłam do niego wiele razy i każdy z nich kończył się takim samym efektem, w końcu wylądował w koszu i z wielką przyjemnością zdradziłam go z innym, chociaż kreski to nie jest makijaż, który moglibyście zobaczyć u mnie każdego dnia.






Możesz śledzić wszystkie odpowiedzi do tego wpisu poprzez kanał .

Dodaj komentarz