Wegański meal prep – jak zaplanować posiłki na cały tydzień i nie zwariować?

dodał: Małgorzata Kopeć
Przyznam szczerze – kiedy pierwszy raz usłyszałam hasło meal prep, wyobraziłam sobie rząd plastikowych pojemników w lodówce i ludzi z zegarkiem w ręku odmierzających łyżki ryżu. Brzmiało to bardziej jak wojskowa dyscyplina niż coś, co miałoby mi ułatwić życie. A jednak – dziś nie wyobrażam sobie tygodnia bez mojego wegańskiego planowania posiłków. To nie tylko oszczędność czasu i pieniędzy, ale też sposób na zdrowsze jedzenie i… mniej stresu, gdy wracam zmęczona po pracy, a w lodówce czeka gotowy obiad.
Wegański meal prep to sztuka planowania. Zaczynam od listy – zawsze w niedzielę. Zastanawiam się, co lubię, co jest sezonowe, a czego nie chcę marnować. Jesienią królują u mnie dynia, soczewica, ciecierzyca i jarmuż. Z tych składników można wyczarować cuda! Staram się też wybierać dania, które dobrze znoszą przechowywanie – curry, gulasze, zupy kremy czy pieczone warzywa.
Najważniejsza zasada? Nie komplikować. Czasem mamy wrażenie, że weganizm wymaga egzotycznych składników i godzin spędzonych w kuchni. Nic bardziej mylnego. Wystarczy kilka podstawowych produktów – kasza, ryż, strączki, warzywa, dobre przyprawy – i można z tego stworzyć cały tydzień posiłków.
Poniedziałek – zupa mocy z czerwonej soczewicy
To mój klasyk. Gotuję garnek zupy z soczewicy, marchewki, cebuli, czosnku, pomidorów z puszki i curry. Do tego odrobina mleczka kokosowego, by było kremowo. Zupa jest pożywna, rozgrzewająca i trzyma się w lodówce nawet 4 dni. Wystarczy podgrzać i dodać garść świeżej kolendry.
Wtorek – sałatka z kaszą jaglaną i pieczoną dynią
Kaszę gotuję w większej ilości i wykorzystuję ją też do innych posiłków. Do sałatki dorzucam pieczoną dynię, pestki słonecznika, rukolę i dressing z oliwy, musztardy i soku z cytryny. Czasem dodaję też tofu – marynowane w sosie sojowym z czosnkiem. Wszystko można trzymać osobno w pojemnikach, a rano tylko połączyć i zabrać ze sobą do pracy.
Środa – curry z ciecierzycą i szpinakiem
Wegańskie curry to mój patent na dni, kiedy nic mi się nie chce. Na patelni podsmażam cebulę, czosnek i imbir, dodaję przyprawy (kumin, kurkumę, garam masalę), potem ciecierzycę, pomidory i szpinak. Po 15 minutach mam gotowy, aromatyczny obiad. W lodówce wytrzymuje do pięciu dni i z każdym dniem smakuje lepiej.
Czwartek – wrapy z hummusem i warzywami
Kiedy nie mam czasu gotować, ratują mnie tortille. Smaruję je hummusem (najczęściej własnej roboty – z ciecierzycy, tahini, soku z cytryny i czosnku), dorzucam paprykę, ogórka, sałatę, startą marchewkę i kiełki. Zawijam w rulon i mam idealny lunch.
Piątek – makaron z pesto z rukoli i orzechów włoskich
Makaron pełnoziarnisty łączę z pesto z rukoli, oliwy, czosnku, soku z cytryny i garści orzechów włoskich. To danie nie dość, że szybkie, to jeszcze świetnie smakuje na zimno – jako sałatka. Wegańskie pesto można przechowywać kilka dni w słoiczku, zalane cienką warstwą oliwy.W weekend staram się nie planować zbyt restrykcyjnie. Zostawiam miejsce na improwizację – pieczone warzywa z resztek, smoothie z owoców, które zostały, albo naleśniki z mąki orkiszowej i mleka roślinnego. Meal prep nie ma być ograniczeniem – to raczej pomocnik, który pozwala mi zachować równowagę między zdrowym jedzeniem a normalnym życiem.
Z czasem zauważyłam, że planowanie posiłków wpływa nie tylko na mój sposób odżywiania, ale też na samopoczucie. Kiedy nie martwię się o to, co zjem, mam więcej energii, mniej pokus na niezdrowe przekąski i mniej marnuję jedzenia.
Dziś mój wegański meal prep to mały rytuał – gotuję przy ulubionej muzyce, zaparzam herbatę z imbirem i czuję, że robię coś dobrego dla siebie. A gdy w środku tygodnia otwieram lodówkę i widzę gotowe, kolorowe dania – wiem, że to był dobrze spędzony czas.
Bo meal prep to nie tylko plan – to odrobina troski o siebie w najbardziej smakowitej formie.