Uwikłanie

20 czerwca 2011, dodał: Joanna Bąk
Artykuł zewnętrzny

Uwikłanie to kolejny dowód na to, że polskie kino wcale nie jest w tak opłakanej kondycji, jak twierdzą niektórzy krytycy filmowi. Scenariusz powstał na podstawie bestsellerowej powieści pod tym samym tytułem autorstwa Zygmunta Miłoszewskiego. Zajęli się nim Jacek Bromski (również reżyser filmu) i Juliusz Machulski.

Obaj panowie wybrali sobie dość trudne zadanie, ponieważ większość miłośników literatury sensacyjnej pewnie znajdzie w filmie sporo niedociągnięć. Chociaż znacznie różni się on od pierwowzoru (biorąc pod uwagę na przykład to, że książkowy prokurator Teodor Szacki w filmie jest kobietą), stara się dotrzymać mu kroku. Przecież film nie zawsze musi być wierną kopią książki. Widocznie panowie scenarzyści uznali, że kobieta w roli głównej będzie bardziej atrakcyjna dla widza.

I rzeczywiście, pani prokurator Agata Szacka grana przez Maję Ostaszewską prezentuje się całkiem nieźle, chociaż nie rewelacyjnie. Jeśli dodać do tego fakt, że jej partnerem na ekranie jest Marek Bukowski (gdzie on był wcześniej?!), czyli szorstki i cyniczny komisarz Sławek Smolar, to wydawałoby się, że powinna powstać całkiem wybuchowa mieszanka. Ale można odnieść wrażenie, że występuje tu niezgodność temperamentów. Natomiast nie trzeba być geniuszem, żeby domyślić się, że między tym dwojgiem coś zaiskrzy, a pikanterii dodaje fakt, że byli kiedyś parą. Nie dajcie się zwieść hasłem na plakacie… Jeśli tak w praktyce wygląda hasło „stara miłość nie rdzewieje”, to nic specjalnego.

Oczywiście ważne są także okoliczności spotkania dwojga bohaterów. W tym przypadku jest to tajemnicze morderstwo. Szacka, debiutująca w roli prokuratora, podchodzi do śledztwa z wielkim zaangażowaniem. Dzięki swojej intuicji wstępuje na grząski grunt, gdyż dotyka spraw, których nikt nigdy nie powinien poruszyć…

Na tym filmie nie sposób się nudzić. Akcja jest wartka, nie ma niepotrzebnych scen. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, iż jest na tyle wciągający, że widz sam zamienia się w detektywa i zaczyna tropić potencjalnego mordercę razem z panią prokurator. Jedyna do czego można się doczepić, to relacja pomiędzy głównymi bohaterami. Mogłoby tu być więcej ognia!

Warto wspomnieć o świetnej roli drugoplanowej Andrzeja Seweryna. Jak sam stwierdził po premierze filmu, generalnie nie przepada za oglądaniem siebie na ekranie. Tym razem podobno było inaczej, co niektórzy być może uznają za brak skromności, ale w ustach tak wielkiego artysty jest to tylko i wyłącznie rekomendacja filmu. Rozczarowaniem jest Krzysztof Pieczyński, który cały czas gra tak samo. Danuta Stenka też nie wydaje się przekonująca, ale za to świetnie wygląda.

Wielkim plusem jest to, że akcja dzieję się w przepięknej scenerii zabytkowego Krakowa (cały film rozpoczyna się ujęciem Starego Rynku z lotu ptaka). W mieście z duszą każdy kryminał nabiera nowego wymiaru. Polecam! Zarówno wycieczkę do Krakowa, jak i sam film :)