„Ubuntu: Motocyklowa odyseja samotnej kobiety przez Afrykę” – recenzja
O czym może marzyć kobieta przed trzydziestką? Może o zawrotnej karierze zawodowej, a może o przytulnym, rodzinnym gniazdku? Ells Heather nie marzyła ani o jednym, ani o drugim – bo mając 28 lat postanowiła na 15 miesięcy pozostawić wszystko, czym żyła do tej pory, i samodzielnie przemierzyć kontynent afrykański. I to na motocyklu, czyli pojeździe wciąż kojarzonym bardziej z mężczyznami niż z płcią piękną – a jej wyprawa odbyła się w latach 90.!
Samotna kobieta, ciężki jednoślad marki Yamaha i ponad 40 tys. km do przebycia. To dystans porównywalny z tym, który pokonują podróżnicy okrążający ziemię. I teren bardzo wymagający, niebezpieczny, z odmienną kulturą i mnogością plemion, które nierzadko o cywilizowanych zachowaniach jeszcze nie słyszały… Ells poznała codzienne życie rdzennych mieszkańców Afryki, posmakowała ich najbardziej tradycyjnych potraw, poznała odwieczne obyczaje i wierzenia.
Zachwyciła mnie opisana tu afrykańska przyroda – zazdroszczę autorce, że miała możliwość tak blisko obcować ze zwierzętami, znanymi nam tylko z ogrodów zoologicznych , w których zatracają swój naturalny instynkt. To było wspaniałe, móc je obserwować w ich naturalnym środowisku, i zapewne stanowiło piękną nagrodę za trudy podróży.
Autorka wspomina tu nie tylko samą podróż, ale też roczne przygotowania poprzedzające wyprawę. Rozpoczęła ją w porcie w Durbanie, a następnie przemierzała górskie i pustynne przestrzenie, wykazując się niebywałą odwagą, wytrwałością i determinacją. Mimo, że śmierć nieraz zajrzała jej w oczy, nie przerwała swej eskapady wierząc, że opatrzność będzie nad nią czuwać do końca. Przetrwała nie tylko codzienne niewygody, ale też groźne dolegliwości chorobowe i usterki swej maszyny.
Tytułowe „ubuntu” to kwintesencja tego, co pozwoliło jej przetrwać tę podróż – to więź między ludźmi z różnych kultur, oparta na solidarności, wsparciu i pomocy. To dzięki niej Ells uszła z życiem i mogła spełnić swe marzenie. Mimo tych drastycznych przeżyć nie straciła swego zachwytu tak odmienną od naszej kulturą i cywilizacją. Z każdej stronicy wyziera pasja do poznawani oraz to nowych aspektów świata i jego ciekawość, która była motorem napędowym wyprawy do Afryki.
To książka udowadniająca, że słaba płeć nie do końca zasługuje na to miano i że są kobiety, którym to, co nieznane, jest niestraszne, a wielkie wyzwania to kusząca perspektywa. Tym bardziej dla Ells, która przez pewien czas zajmowała się dziennikarstwem. Cieszę się, że powstanie druga część tej książki, już nie mogę się doczekać – a Wam polecam tę lekturę, bo czyta się ją jednym tchem!
Książka jest dostępna TUTAJ
Dziękujemy Wydawnictwu za egzemplarz recenzencki –
Redakcja