Sprawdź czy jesteś locavore?

11 października 2013, dodał: dietetyk medyczny
Artykuł zewnętrzny

Pojęcie „locavore” przywędrowało do nas… oczywiście z Zachodu, trudno więc przetłumaczyć dokładnie ten termin. Idea locavore na pierwszy rzut oka do złudzenia przypomina ortoreksję, ale nie do końca nią jest … na szczęście!

W USA i zachodniej Europie działa coraz więcej społeczności skupiających „locavores”, a samo określenie cieszyło się taką popularnością, że już w roku 2007 stało się „słowem roku” amerykańskiego słownika Oxford. Ciekawe jak przyjmie się w naszym kraju?

Polacy chętnie zaopatrują się na bazarach, targach i u lokalnych gospodarzy. Powoli widać, że już nam się przejadła (dosłownie) „plastikowa” żywność z zachodu.
Coraz entuzjastyczniej, choć nie bez obaw wybieramy żywność z „bio” lub „eko”. Jednak, to nie świadczy o większej świadomości Polaków – ani zdrowotnej ani ekologicznej. Niestety, naklejka „eko” nie zawsze oznacza, że produkt jest zdrowszy – za to na pewno zwiększa cenę. Nie jednokrotnie zdarza się, że warzywa i owoce kupowane na bazarku są dostarczane przez tych samych producentów, którzy zaopatrują sieci supermarketów, a do sklepów „eko” dostarczane są owoce zakupione w … hipermarketach. Aby to odkryć wystarczy być świadomym konsumentem, porozmawiać, poczytać, popytać sprzedawców – drążyć temat i nie dać się zbyć!

Czym więc jest społeczność „locavore”? Jest to szalenie pozytywna idea wspierania lokalnego rolnictwa oraz kupowania produktów sezonowych. Główną myślą „locavor’czyków” jest dość popularne w dietetyce powiedzenie „im mniej kilometrów musi pokonać produkt, zanim trafi na stół, tym lepiej”. Nasza żywność nie jednokrotnie przemierza tysiące kilometrów zanim trafi na nasz stół, są to tzw. „żywnościokilometry”. Wiążą się one z wieloma negatywnymi konsekwencjami – m.in. obniżeniem wartości odżywczej produktu. Delikatna sałata czy truskawki muszą zostać nafaszerowane konserwantami, aby w całości przetrwały taką podróż. Trafiają do sklepu piękne i jędrne, jednak wygląd to nie wszystko – wszystkie substancje, które wchłonęły wędrują na nasze talerze i do naszego krwiobiegu.

Locavore oznacza ni mniej ni więcej tylko życie w zgodzie z naturą i porami roku – czyli truskawki, szpinak jemy w czerwcu, pomidory w lipcu i sierpniu, dynię i cukinię we wrześniu itp. itd. Tylko taka żywność daje gwarancję świeżości i doskonałej jakości, a chyba nikogo nie trzeba przekonywać o wyższości truskawek prosto z krzaka nad importowanymi z z drugiego końca Europy. Oczywiście w sezonie koniecznie należy zatroszczyć się także o przetwory, tak by zimą czy na przednówku mieć możliwość spożywania własnych mrożonek czy przecierów.

Idee locavore łatwo wdrożyć w życie mieszkając w małym mieście lub na wsi, jak jednak dotrzeć do lokalnych producentów mieszkając w centrum wielkiego miasta? Tu niezastąpiony będzie Internet. Już dziś istnieje wiele portali społecznościowych skupiających zarówno producentów i hodowców jak i miłośników zdrowej i ekologicznej żywności. Na tych stronach można także znaleźć adresy sklepów internetowych lub gospodarstw, od których można zakupić produkty. Niestety, obecnie są to jedynie zagraniczne strony.

http://www.getlocavore.com/, http://www.locavores.com/, http://thelocavore.ca/

Do tej pory myślałam, że mając działkę warzywną i zrywając piękne, pełne słońca warzywa i owoce po prostu dbam o zdrowie, a tu proszę, niespodzianka – okazało się, że jestem locavore! ;)

Justyna Marszałkowska-Jakubik www.e-prolinea.pl