Ślub inaczej

23 marca 2018, dodał: Małgorzata Kopeć
Artykuł zewnętrzny

 

Muszę podzielić się z Wam jedną z większych swoich traum. Nie cierpię, nie znoszę wręcz kupować sukienek na wesela. Jest to dla mnie traumatyczny temat i za chwilę wytłumaczę się przed Wami, dlatego tak się dzieje.

Cekiny i…

Z czym kojarzy Wam się typowa impreza weselna w naszym kraju? Bo mnie niestety z toną makijażu, wszelkiego rodzaju pudrów, podkładów, róży, które po dwóch godzinach imprezy zaczynają spływać z twarzy właścicielek. To jednak nie jest najgorsze. Najstraszniejsze są właśnie sukienki. Nie wiem, skąd w większości z nas bierze się jakieś średnio umotywowane przekonanie, że mamy ścigać się z Panną Młodą na ilość kryształków, brokacików, koralików i całego tego błyszczącego ustrojstwa. I żeby było jasne, naprawdę uważam, że Pannie Młodej wolno. Jeśli tylko ma taką ochotę, jeśli chce poczuć się jak kopciuszek, orientalna księżniczka to jest to jej święte prawo. Ale dlaczego wszystkie inne dziewczęta idą w tym samym kierunku?

Gdy tylko wchodzę do sklepu z sukienkami i pada magiczne pytanie „na jaką okazję”, większość ekspedientek stawia mnie przed wieszakiem, na którym królują bombki, ewentualnie inne księżniczkowate modele, jest dużo brokatu, cekinów i koralików. Ewentualnie czasami pojawiają się wersje dłuższe, do ziemi, bardziej stonowane, za to budujące niezwykle posągową sylwetkę i – nie ma co ukrywać – idealne dla dziewczyn o świetnej figurze, a przede wszystkim długich nogach.

Czy można inaczej

Nie jestem przeciwniczką bardziej „bogatych” zdobień, przykuwających wzrok modeli sukienek, ale ja akurat nie czuję się w nich najlepiej. I myślę, że w tym przypadku jestem przedstawicielką całkiem sporej grupy dziewcząt, dla których zakup sukienki wieczorowej to jedno z gorszych doświadczeń. Chciałabym pójść na wesele w sukience, w której nie będę czuła się jak w gorsecie, ale z drugiej strony nie będzie to casualowy model, który z przyjemnością eksploatuję na co dzień. Sukienka przecież może być ładna, a jednocześnie lekka i nie musi wcale świecić niczym neon. Na szczęście odkryłam ostatnio sukienki na wesele Quiosque, które jako jedne z pierwszych spełniły moje oczekiwania. Są ładne, zgrabne, przykuwają uwagę, ale nie cekinami, a kolorem, printem, krojem. Udało mi się znaleźć w końcu sukienki, w których czuję się ubrana, a nie przebrana. Same doskonale wiecie, jaki to istotny element dla naszej kobiecej pewności siebie. Jeśli czujesz się jak lalka to będziesz się tak zachowywać, a o naturalności możesz zapomnieć. A przecież wesele to ma być przyjemność (przynajmniej dla gości :)), a nie kilku- lub kilkunastogodzinna katorga.

Jeśli utożsamiacie się z tymi dylematami, koniecznie odwiedźcie https://quiosque.pl/