Rozmowa z Edytą Świętek – autorką sagi „Sandomierskie wzgórza”

29 czerwca 2025,
dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny

Z przyjemnością przedstawiamy Wam nasz wywiad z Edytą Świętek, której najnowsza książka – „Serca żyjące nadzieją” miała niedawno swoją premierę. Gorąco polecamy Wam tę świetną opowieść, pełną emocji i zbudowaną na realiach sprzed 100 lat. To już trzeci tom sagi „Sandomierskie wzgórza”, w którym przeszłość mocno splata się z teraźniejszością powieściowych bohaterów.

Kiedy postanowiła Pani, że będzie pisarką?

O pisaniu marzyłam od najmłodszych lat. Gdy tylko nauczyłam się czytać oraz stawiać litery, niemalże natychmiast zaczęłam wymyślać swoje pierwsze opowiastki. Byłam wówczas kilkuletnią dziewczynką i wzorowałam się na serii „Poczytaj mi, mamo”. W czasach nastoletnich tworzyłam poezję. To był okres pierwszych porywów młodzieńczego serca, które wymagały uwiecznienia słowem pisanym. Napisanie powieści wymaga pewnej dojrzałości i przede wszystkim ogromu cierpliwości, a ta najczęściej przychodzi z wiekiem. Nie było więc konkretnego momentu podjęcia decyzji, mam natomiast na koncie kilka wcześniej podjętych prób, które zaowocowały pierwszą powieścią dopiero przed piętnastoma laty.

Czy jest ktoś wśród ludzi pióra, kto jest dla Pani wzorem?

Oczywiście mam swoich ulubionych autorów. Cenię sobie przede wszystkim klasykę naszej polskiej literatury. Szczególną atencją darzę Reymonta oraz Dołęgę-Mostowicza. Reymont zachwycił mnie „Chłopami”, to moja najulubieńsza powieść, często do niej wracam. Dołęga-Mostowicz ujmuje mnie ponadczasowością swoich dzieł, są współczesne nawet w obecnych czasach. Uwielbiam także pióro Orzeszkowej czy Rodziewiczówny za przepiękny styl pisania.

Jak wygląda Pani dzień jako pisarki? Czy ma Pani ustalone godziny pracy,czy kieruje Panią pojawiające się natchnienie?

Odkąd zrezygnowałam z pracy etatowej na rzecz pisania, narzuciłam sobie znaczną dyscyplinę. Pracuję codziennie od poniedziałku do piątku, zazwyczaj włączam komputer zaraz po śniadaniu. Na pierwszy ogień idzie korespondencja z czytelnikami, wydawcami, redaktorami czy bibliotekarzami. Później poświęcam czas na pisanie oraz research. Staram się pracować od ośmiu do dziesięciu godzin dziennie i nie przekraczać tych ram czasowych. Nie zawsze towarzyszy mi natchnienie, choć przyznaję, że pod wpływem weny twórczej łatwiej zmienia się myśli w słowa. Od lat podpisuję z wydawcami umowy nie na gotowe teksty, lecz na pomysły, które przychodzą mi do głowy, a to oznacza, że zazwyczaj mam wyznaczony termin oddania manuskryptu w wydawnictwie. Nie mogę więc pozwolić sobie na to, aby moimi działaniami kierowało wyłącznie natchnienie.

Skąd wziął się pomysł na historię opisaną w powieściowym cyklu „Sandomierskie wzgórza”?

Właściwie trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Jako pierwszy przyszedł mi do głowy pomysł na miejsce akcji, czyli Sandomierz. Dwudziestolecie międzywojenne jest ciekawą epoką do opisywania, gdyż Polska wróciła wówczas na mapy świata, a kobiety zyskały prawa wyborcze. Można rzecz, że emancypacja ruszyła wtedy pełną parą, a w życiu społecznym dokonywały się wielkie zmiany. Po latach zaborów musieliśmy na nowo odbudować i scalić naszą ojczyznę, na pewno nie był to łatwy proces. Sama fabuła, czyli perypetie bohaterów pojawiła się nieco później. Pomyślałam, że ciekawie byłoby pochylić się nad tym, jak niegdyś wyglądały problemy osób dotkniętych różnymi traumami, którym dziś psychiatria poświęca sporo uwagi. Dawniej nie istniały pojęcia takie jak DDA (Dorosłe Dzieci Alkoholików) czy zespół stresu pourazowego związany z uczestnictwem w działaniach wojennych. Obarczeni tym ludzie musieli sobie radzić na własną rękę, często spotykali się z brakiem zrozumienia ze strony społeczeństwa. Te dziedziny psychiatrii dopiero raczkowały, choć problemy są niemalże tak stare jak świat. W moich powieściach bohaterowie zmagają się właśnie z takimi obciążeniami. A wszystko to na tle codziennego życia.

Kobiety z Pani powieści zmagają się z wieloma przeciwnościami losu. Z którą z nich utożsamia się Pani najbardziej?

Właściwie nie utożsamiam się z żadną z moich bohaterek, choć zapewne z niejedną mam wiele wspólnego. Wiekowo jest mi najbliżej do Małgorzaty Zdunek, podobnie jak ona brnę teraz przez czas przemian okołomenopauzalnych, które przed laty były tematem tabu. Tak jak ona mam dorosłego syna, który właśnie rozpoczął samodzielne życie. Jej problemy nie są mi więc obce. Alina jest mi bliska, ponieważ sama trochę interesuję się ziołolecznictwem i medycyną naturalną. Marcysia to wielka miłośniczka pracy w piekarni, a ja prywatnie lubię wypiekać chleb.

Gdyby mogła Pani wybrać epokę, w której chciałaby Pani żyć, to która byłaby najlepsza?

Najbardziej fascynuje mnie belle epoque, czyli okres poprzedzający wybuch I wojny światowej. Podoba mi się finezja ówczesnych strojów oraz sztuki. Jest to czas niesamowitego rozwoju myśli technicznej i wynalazczości. Medycyna, zwłaszcza w dziedzinie psychiatrii oraz psychoanalizy zaczynała rozwijać skrzydła. Z tamtego okresu wywodzi się także wiele nurtów filozoficznych. Ale czy chciałabym wówczas żyć? Sama nie wiem. Właściwie dobrze mi jest tu i teraz.

O czym dziś marzy Edyta Świętek jako pisarka? Może są już plany na kolejną książkę?

Moim największym marzeniem jest ekranizacja którejś z moich powieści. Cudownie byłoby zobaczyć własne dzieło przeniesione na wielki ekran bądź w postaci produkcji telewizyjnej. Jeśli chodzi o drugą część pytania, to oczywiście mam już mnóstwo planów na nowe powieści. Jakiś czas temu zakończyłam pisanie całego cyklu „Sandomierskie wzgórza” i aktualnie piszę nowy tekst. Na razie nie chciałabym zbyt wiele zdradzać czytelnikom, na pewno będzie to powieść mocno ocierająca się o historię naszego pięknego kraju.

Dziękujemy Pani za miłą rozmowę i życzymy wielu dalszych sukcesów na drodze pisarskiej i osobistej.

Serdecznie dziękuję i pozdrawiam czytelników „Urody i zdrowia”.






FORUM - bieżące dyskusje

Wspaniałe kosmetyki
Cudowny rozświetlacz z Body Boom, arbuzowy zapach a na skórze w słońcu cudownie błyszczy
balsamy do ciała
A może smarujecie się naturalnymi kosmetykami? Np ja lubię peeling z kawy z olejem kokosowym
Naturalne kosmetyki
Ja nie lubię kupować takich prawie przeterminowanych kosmetyków, bo zawsze coś jest...
Biografia
Fajną biografię o Sinead O'Connor właśnie czytam, naprawdę dobrze napisana i taka bliska jej...