Róż do policzków INGRID satin touch zaskakuje delikatnością, subtelnością i cudownym, lekkim zapachem płatków róż. Nieduże opakowanie, zawierające 3,5 grama sprasowanego proszku z wytłoczonym wzorem róży, zdecydowanie warte jest uwagi.
Testowany przeze mnie odcień nr 10 świetnie pasuje do moich bladych lic, nadając im zdrowy koloryt bez różowej przesady, o którą łatwo stosując tego rodzaju kosmetyk.
Skóra nim muśnięta staje się bardzo przyjemna w dotyku i odrobinkę rozświetlona.
Nie ma sztucznego efektu, całość wygląda bardzo, bardzo naturalnie.
Róż zawiera pigmenty współgrające ze światłem, dzięki którym intensywność koloru dopasowuje się do cery. Do wyboru mamy 3 odcienie, więc każda znajdzie coś dla siebie.
Myślę, że delikatny odcień sprawdzi się zwłaszcza u tych pań, które dopiero zaczynają przygodę z nakładaniem różu i obawiają się przesadzić z ilością i pozostawić na twarzy efekt wzbudzający zaciekawienie przechodniów ;)
Rozprowadza się bardzo dobrze, a formuła Soft Complex decyduje o niezwykłej miękkości i jedwabistości. Kosmetyk nie zostawia na twarzy „pudrowej”, nienaturalnie wyglądającej warstwy. Doskonale „leży”.
Opakowanie wygodnie się otwiera i zamyka bez użycia siły. Łatwo nabrać róż na pędzelek, ponieważ nie jest twardy.
Moja ocena: satin touch INGRID HD beauty innovation to warty polecenia róż w kompakcie.