Prezentujemy kolejną restaurację, której dania testujemy w ramach ogólnopolskiej akcji Blogerzy Smakują – tym razem udaliśmy się do restauracji w Kłodzku:
Restauracja Wyspa Piasek w hotelu CASA D`ORO
ul. Grottgera 7, Kłodzko
www.casadoro.pl
Casa D’oro mieszczący się w Kłodzku to piękny hotel wraz z restauracją, leżący zaraz nad rzeką, w centrum liczącej około tysiąca lat starówki. Przechodząc obok wydaje się być luksusowa i… droga. Lecz nie można patrzeć przez pryzmat, ceny wcale nie są aż takie wysokie o czym napisałam niżej.
Wchodząc do nowego miejsca zawsze mam ochotę coś dotykać, a po wejściu do restauracji zobaczyłam urocze ozdoby świąteczne. Mikołaje, krasnale, choinki, aniołki, figurki- uwielbiam święta i na ten widok ucieszyłam się i poczułam domową atmosferę. W środku znajdowała się mała biblioteczka, w czasie oczekiwania na danie można sobie poprzeglądać książki, natomiast goście hotelowi mogą je pożyczać i relaksować się czytając. Restauracja podzielona jest na 3 części w tym jedna kameralna i dwie z kilkoma oddzielnymi stolikami. Podeszliśmy do barku, kelnerka uśmiechnęła się, przywitała i zaprowadziła nas do stołu. Po rozglądnięciu się stwierdziłam, że czuję się jak w Wenecji, co się okazało to właśnie taki klimat ma oddawać restauracja Wyspa Piasek.
Kelnerka przyniosła nam karty. Spodobało mi się, że potraw w MENU nie jest od groma i ciut ciut tylko po kilka pozycji w każdym dziale: przystawki, zupy, dania główne, sałatki, makarony, desery. Makarony oczywiście nawiązują do Włoch i można tam znaleźć tradycyjne bolognese czy carbonara.
Zaczęliśmy od zup. Ja oczywiście miałam problem z wyborem bo bardzo lubię zupy i nigdy nie wiem na jaką mam ochotę najbardziej. Bardzo miła kelnerka postanowiła mi pomóc i zaproponowała mi rosół z tortellini mięsnym ( 12zł ). Rafał postawił na francuską zupę cebulową przyprószoną tartym parmezanem serwowaną w aromacie prowansalskich ziół ( 8zł ). Rosół smaczny, szczególnie tortellini, które były podane w formie naszych polskich uszek tyle, że z mięsem. Od razu można zauważyć, że uszka robione są ręcznie w restauracji, a nie są kupione w mrożonkach w sklepie. Za to wielki plus. Co do zupy cebulowej, jest to syta, dość tłusta zupa, z dużą ilością cebuli, grzanek (o których nie było mowy w menu, ale szczerze na nie liczyliśmy). Co najważniejsze wszystkie zupy kreowały się w przedziale 8- 12 zł.
Moim daniem głównym była marynowana polędwiczka wieprzowa duszona w sosie pieczarkowo – truflowym serwowana na warzywach ze słonecznej Italii z dodatkiem ziemniaków z koperkiem ( 32zł ), zaś Rafała schab wieprzowy z dodatkiem musztardy Dijon i siekaną pietruszką pieczony w cieście francuskim serwowany na zielonej fasolce szparagowej i pieczonymi pomidorkami cherry.
Po zjedzeniu zupy mieliśmy chwilkę odpoczynku, ale nie było to nawet 20 minut i danie główne już do nas szło. Siedząc nagle poczułam piękny zapach oliwy truflowej i od razu wiedziałam, że zaraz na moim stole wyląduje bardzo aromatyczne danie. Gdy miła kelnerka przyniosła nam dania, zastanawiałam się gdzie ja to wszystko zmieszczę. Na ilość jedzenia na pewno w Wyspie Piasek nie można narzekać. Warzywami słonecznej Italii okazały się fasolka szparagowa, bakłażan, papryka i szparagi zapiekane w oleju. Oliwa truflowa była delikatnie wyczuwalna, co było dobrze wyważone gdyż nie zabijała ona smaku całej reszty dania. Ziemniaki? Czy można się nimi zachwycić? Wygląda na to, że tak… Delikatne, żółte, smaczne ziemniaki. Co do dania Rafała to miał lekkie zastrzeżenia co do schabu, był za bardzo wysuszony, całe szczęście musztarda Dijon dodała mu smaku i lekko zwilżyła. Pomidorki cherry miały być pieczone, a tak jak na zdjęciach widać były tylko przecięte na pół i położone na talerzu. Jednak moje danie było smaczniejsze, także z czystym sumieniem mogę je polecić.
Przyszła kolei na desery, coś co lubię najbardziej… Chodź czułam, że już mam w brzuchu coraz mniej miejsca to sernika serwowanego z syropem klonowym i puszystą pianką musiałam spróbować. Rafałowi wybrałam Panna Cottę serwowaną z gorącymi wiśniami z odrobiną wytrawnego wina. Kiedy zamówiłam sernik kelnerka zapytała mnie czy ma być na zimno czy ciepło. Zdziwiona powiedziałam, że na zimno, od razu zareagowała na moje zdziwienie i powiedziała, że u nich właśnie tak serniki się podaje i można sobie wybrać na jaki ma się ochotę. Rafał skorzystał z okazji i zapytał czy panna cottę robią sami, kelnerka szybko odpowiedziała, że oczywiście. W momencie oczekiwania modliłam się żeby sernik nie był kupowany w sklepie, mrożony, a następnie rozmrażany i podawany klientowi. Ku mojemu zaskoczeniu dostałam lekko ciepły sernik, niestety nie czułam, ani nie widziałam syropu klonowego, za to dostałam do niego bardzo smaczny sos waniliowy. Sernik okazał się domowy, jak u babci, nie za słodki, co oznacza że był bardzo smaczny, mokry i ciężki. Co do Panna Cotty to szczerze mogę ją polecić, delikatna, nie za bardzo słodka i te wisienki (chodź były podane zimne, z czego się z Rafałem śmialiśmy bo chyba zamiast wisienek do mikrofalówki kucharze wsadzili mój sernik) dodawały kwaskowatego smaku co podkreślało ten delikatny deser. Cena wszystkich deserów to 8 zł, a porcje dość duże.
Przy pożegnaniu kelnerka uprzejmie zapytała czy smakowało i czy się najedliśmy. Ja popstrykałam jeszcze parę zdjęć i pożegnaliśmy się z tą klimatyczną restauracją. Aż nabrałam ochoty na ubranie choinki i przystrojenie świątecznie domu.
Ocena końcowa:
- wystrój: 10
- obsługa: 10
- karta menu: 10
- smak potraw: 8
- wygląd potraw: 8
- ceny: 8
- czas oczekiwania: 10
Testował:
kulinarnyzenit.blogspot.com
zobacz również:
- Akcja Blogerzy Smakują – przyłącz się!
- Baza Testerek i Blogerek
- Obecnie testowane restauracje – zgłoś się!
- Pozostałe recenzje blogerek