Restauracja Libańska Le Cedre Warszawa – opinia

18 października 2013, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny

Nasza akcja kulinarna  Blogerzy Smakują cieszy się coraz większym powodzeniem – tym razem zapraszamy do zapoznania się z opinia blogerki kulinarnej, która odwiedziła libańską restaurację Le Cedre w Warszawie:

banersmak

Restauracja Le Cedre 61

Al. Solidarności 61, tel. 22 670 11 66

Menu restauracji TUTAJ

www.lecedre.pl

 

Sobotnie popołudnie spędziłam w stołecznej restauracji Le Cedre. Podobnie, jak przy poprzedniej okazji testowania menu, znalazłam się tam dzięki uprzejmości serwisu Uroda i zdrowie.
Z kuchnią arabską zetknęłam się oczywiście nie  po raz pierwszy, ale zawężenie tematu do specjałów z obszaru Libanu, jawiło mi się wyjątkowo atrakcyjne. Ten kraj kojarzył mi się przede wszystkim z pięknym, rozłożystym drzewem cedrowym, a jego kuchnia z królestwem przystawek. Mezze faktycznie odgrywają istotną rolę i trudno wyobrazić sobie bez nich prawdziwą libańską ucztę. Niezwykle bogactwo i różnorodność tradycyjnych potraw należy natomiast przypisać dziejom historycznym – w kuchni widoczne są silne wpływy osmańskie, francuskie oraz fenicjańskie. Potrawy serwowane w Le Cedre wspaniale to odzwierciedlają.

 

Wnętrza restauracji są świetnie osadzone w arabskim klimacie – orientalne, przytulne i dużo mniej kiczowate niż może to wynikać z dokumentacji fotograficznej. Dominuje boczne, przyćmione oświetlenie, tworzące przyjemny nastrój, ale nie stanowiące, niestety, korzystnych warunków do robienia zdjęć.
Lokal jest całkiem spory i składa się z kilku pomieszczeń. Spodobał mi się pomysł wydzielenia loż z miękkimi sofami, w których w kameralnej atmosferze można spędzić czas z rodziną lub znajomymi.
Na specjalne życzenie i za dodatkową opłatą istnieje możliwość zamówienia fajki wodnej (75 zł) oraz tańca brzucha (350 zł ).

Obsługa lokalu nie zachwyca, ale jest w zupełności poprawna, więc czepiać się nie zamierzam. Spełnia swoją podstawową rolę tj. pojawia się na czas i udziela wszelkich informacji na temat menu. Brakowało mi jednak uśmiechu oraz wrażenia, że dla gości to oni są gospodarzami tego miejsca.

Jak już wspominałam, libańska dieta bazuje na przystawkach. Najwyższa pora zajrzeć więc do menu, gdzie faktycznie znajdziemy ich całe mnóstwo. Każdą potrawę możemy zamówić z osobna, ale ciekawym rozwiązaniem są zestawy dań, ułożone wg. klucza: zimne przystawki + ciepłe przystawki + danie główne + deser. Takie menu możemy otrzymać w różnych wersjach ilościowych, dostosowanych do liczby osób konsumujących.

A oto jak przedstawiało się moje zamówienie:
MENU SOUR dla 2 osób (130 zł) + DESER
Na pierwszy ogień poszły:
zimne przystawki
czyli 10 miseczek z cudowną zawartością + spora ilość ciepłego chlebka pita:

1. Mdaradara – ryż i soczewicą z prażoną cebulą
2. Tabbouleh – narodowa surówka z natki pietruszki
3. Khiar bil Laban – jogurt ze swieżym ogórkiem, miętą i czosnkiem
4. Hommous – puree z cieciorki libańskiej z sosem sezamowym
5. Moutabbal – pasta z pieczonego bakłażana z sosem sezamowym
6. Labneh – libański ser kremowy na bazie jogurtu
7. Loubieh bil Zeit – gotowana zielona fasolka z pomidorami i cebulą
8. Shanklisk – domowy ser libański na ostro
9. Taouk – kawałki duszonego kurczaka z warzywami
10. Tajine – pasta z łososia w sosie sezamowym

Miseczki wyglądają niepozornie, ale w każdej porcja jest naprawdę spora i spokojnie wystarczy dla 3 dorosłych osób. Moimi faworytami w stawce okazały się: domowy ser libański na ostro, tabbouleh (jak na fankę natki przystało) oraz labneh – kolejność nieprzypadkowa. Leciutko rozczarowały mnie pasty, ale ogólnie, całość uznaję za różnorodną, ciekawą i zdecydowanie smaczną.

Po zimnych, na stół wjechały przystawki na ciepło, a  wśród nich:

1. Fatayer – ciasto francuskie nadziewane szpinakiem
2. Sambousik Jebne – ciasto smażone nadziewane serem
3. Lahem Bel’ajin – pieczone ciasto nadziewane mielonym mięsem

Taki zestaw to coś pomiędzy kruchymi pierożkami i wytrawnymi ciasteczkami z trzema rodzajami nadzienia. Wskazanie lidera nie jest latwe, ale jeśli muszę, stawiam na przystawkę ze swojsko brzmiącym wyrazem w nazwie ;-). Jednak dwie pozostałe również były bez zarzutu.

Nadeszła pora na danie główne:

1. Kousa Mehchi – cukinia nadziewana mięsem jagnięcym, duszona w sosie pomidorowym
2.  Shish Taouk – szaszłyk z kurczaka
3. Kofta Halabijeh – grilowane szaszłyki z mielonej jagnięciny
4. Ryż orientalny

Co tu dużo mówić, przystawki zrobiły swoje, więc na tym etapie byłam już naprawdę solidnie nasycona, jednak kusila mnie jagnięcina, którą na codzień jadam szalenie rzadko. Muszę powiedzieć, że się nie zawiodłam, bo w obydwu wcieleniach smakowała znakomicie.Natomiast szaszłyk z kurczaka był ..soczystym szaszłykiem z kurczaka, ale rozwodzić się nad nim raczej nie ma sensu. Czy widzicie to białe coś na półmisku? Wygląda jak chrzan albo majonez……. a jest …musem z czosnku, oliwy i soku cytryny – bardzo ciekawy smak i świetnie komponujący się z daniem dodatek. Na pewno spróbuję odtworzyć taki sos na użytek domowy we własnej kuchni. Przeciwwagą dla łagodnego (tak!) musu czosnkowego, była nieprzyzwoicie ostra, paprykowa harissa.

Zwieńczenie wizyty, jak zwykle, stanowił deser:


1. Baklava – ciasto filo przełożone masą na bazie miodu i orzechów
2. Ousmanllieh – ciastko nitkowe z kremem budyniowym, polane syropem różanym i posypane pistacjami

Baklavę wszyscy znamy, choć pewnie nie wszyscy lubimy. Ja jestem jej umiarkowaną entuzjastką, więc trudno mi o sprawiedliwą ocenę, tej którą zaserwowano mi w Le Cedre. Skupię się więc na ousmanlieh, które  było niezmiernie pozytywnym zaskoczeniem. Muszę się przyznać, że generalnie nie jestem fanką arabskich słodkości, jednak w tym przypadku konsumowałam z prawdziwą przyjemnością – chrupiące ciasto nitkowe, wypełnione aksamitnym kremem budyniowym, a na wierzchu odrobina różanego syropu oraz pistacjowa posypka.  Żyć, nie umierać. Ech..

Kuchnia libańska w Le Cedre jest szalenie różnorodna, oferuje bogactwo smaków, kolorów i aromatów. Dodatkowo, atmosfera panująca w restauracji sprzyja celebrowaniu posiłków oraz delektowaniu się jedzeniem. Połączenie tych cech tworzy na kulinarnej mapie stolicy jedno z tych miejsc, które warto odwiedzić.
Testowała:

swiatpachnieszarlotka.blogspot.com

zobacz również:

  1. Akcja Blogerzy Smakują – przyłącz się!
  2. Baza Testerek i Blogerek
  3. Obecnie testowane restauracje – zgłoś się!
  4. Pozostałe recenzje blogerek

 



FORUM - bieżące dyskusje

Pastelowy makijaż oczu
Dla blondynek to jest dobra opcja, ale brunetki potrzebują wyrazistych makijaży...
Opalona skóra
Picie soku z marchwi powoduje też taki opalony odcień skóry...
Praca w dużej firmie a zarobki
Często takie duże firmy mają nieormowany czas pracy i za nadgodziny nikt nie płaci...
Kolczyki
Fajne są takie z dodatkiem naturalnych kamieni, np. hematytu, kwarcu itp.