Restauracja Bollywood Lounge, Warszawa – recenzja
W ramach naszej ogólnopolskiej akcji Blogerzy Smakują prezentujemy kolejną restaurację, tym razem bloger Poszukiwaniasmaku.blogspot.com– smakował dania restauracji Bollywood Lounge w Warszawie:
Bollywood Lounge – Warszawa
ul. Nowy Świat 58, Warszawa
tel: 22 827 02 83 / 666 145 001 / 666 145 001
bollywoodlounge.pl
Bollywood Lounge to stosunkowo nowa restauracja, otwarta zaledwie pół roku temu. Lokalizacja Bollywood Lounge jest świetna jeśli chodzi o wygodę, Nowy świat 58 – centrum warszawy, taka dość turystyczna część. Przed restauracją jest ogródek, który nie oddaje klimatu Indii – parasole brandowane marką piwa, zwykłe stoliki i krzesełka. Dobre miejsce, jeśli ktoś chce tylko zasmakować Indii ale nadal pozostając w Warszawie, nie zagłębiać się w ich klimat. Za to dla tych, którzy chcą poczuć go lepiej i odciąć się trochę od zgiełku ulicy polecam zajęcie miejsca w środku. Ciężkie ręcznie robione i sprowadzane z Indii meble, dużo akcentów związanych z indiami, dodatki, ciężkie zasłony, lampy, oprawione kolorowe tkaniny na ścianach. Wystrój jest dość ciężki ale w żywych kolorach co stanowi fajny kontrast. Muzyka orientalna, dość cicha, tworzy fajny klimat, ale nie przeszkadza w jedzeniu i rozmowach. Pod restauracją znajduje się klub, dlatego miejsce jest otwarte do późnych godzin. Kuchnia jest otwarta od 12:00 do 23:00 a w piątki i soboty do 1:00.
Menu dań i napoi podawane jest osobno, menu jest w językach polskim i angielskim, dodatkowo oznaczone są dania wegetariańskie i pikantne oznaczone jedną, dwoma lub trzema papryczkami. My próbowaliśmy jednego z dań oznaczonych jedną tylko papryczką i dla mnie to już było pikantne danie, ale ja jestem mało zaprawiona w ostre smaki. W menu znajduje się po kilka sałatek w cenach 18-25zł, i zup wszystkie w tej samej cenie 12zł, za to dań głównych podzielonych na dwie kategorie jest bardzo duży wybór. Ceny dań głównych mieszczą się w przedziale 28-45zł, większość jest w cenie 32-38zł. Jedna grupa nazwana jest „indyjska namiętność”, to dania z pieca podawane na gorącym półmisku, a „bolly szał” to dania podawane w formie gęstego sosu curry. U nas w polsce curry kojarzone jest z suchą mieszanką przypraw, tymczasem słowo to znaczy „sos”, który jest wykonany na bazie mieszanek przypraw. Często można wybrać rodzaj mięsa do dania lub wersję wegetariańską. Dania główne podawane są z ryżem albo tradycyjnym chlebem naan, wybór dań jest bardzo duży, z rozmowy z menagerem wywnioskowałam, że menu jest cały czas „w trakcie budowy” w poszukiwaniu ostatecznej wersji. Na koniec menu znajduje się kilka propozycji dla większych grup, dodatki i kilka deserów. Ceny deserów to 13-18zł. Można też zjeść lunch menu dostępne w godzinach 12-16 za 21,99, za tą cenę dostępne są wszystkie dania z wyjątkiem tych zawierających krewetki i jagnięcinę, lunch menu obowiązuje od poniedziałku do soboty.
Zawsze mówi się, żeby wyjeżdżając za granicę jeść w miejscach w których żywią się tubylcy. Myślę że tutaj można analogicznie odnieść, jeśli chcesz zjeść dobre danie indyjskie pójdź tam gdzie jest dużo hindusów i tak też jest w tej restauracji, podczas naszej wizyty przewinęło się naprawdę dużo takich osób, myślę że to może być jedna z lepszych rekomendacji. Skoro „swoi” tam przychodzą, jedzenie i klimat muszą im odpowiadać. Kucharze również pochodzą z Indii.
Mieliśmy okazję rozmawiać z menagerem restauracji, co bardzo mi się spodobało to, że ma on pojęcie na temat tego co robi, nie jest pierwszym lepszym człowiekiem z ulicy, który próbuje prowadzić orientalną restaurację, ma sporą wiedzę, dużo rzeczy nam wyjaśnił i opowiedział o misji bollywood lounge, którą jest przede wszystkim stworzenie miejsca naprawdę indyjskiego w Warszawie, przez dbałość o szczegóły – od wystroju, przez kucharzy po, oczywiście, dania powstające na bazie tradycyjnych składników i receptur.
W zasadzie jedyne zastrzeżenie jakie mam to obsługa, podpytywałam trochę o szczegóły próbując wybrać dania i nie każda osoba potrafiła mi wyjaśnić co oznacza że przy daniu jest napisane tandoori, tikka czy kerala a jeśli są to oczywiste sprawy, to tym bardziej powinni to wiedzieć. Hindusom może nie trzeba takich rzeczy tłumaczyć, ale ja jestem laikiem jeśli chodzi o nazewnictwo i myślę, że nie jednym. Uważam, że obsługa restauracji powinna się zapoznać z podstawowymi pojęciami przed wyjściem na salę. Przez to wybierałam trochę na czuja, z drugiej strony, na szczęście, jest to coś nad czym można popracować.
Tyle ogólnych informacji przejdźmy teraz do smakołyków jakie próbowaliśmy w Bollywood Lounge.
Do picia zamówiliśmy mango lassi – tradycyjny indyjski napój oparty na bazie jogurtu i mango. Był bardzo kremowy i gęsty. Tego napoju nie było w karcie menu, spytaliśmy kelnerkę o jakiś tradycyjny przysmak i ten właśnie nam poleciła. Od menagera dowiedzieliśmy się, że w różnych regionach Indii lassi przygotowuje się inaczej, różnice są raczej subtelne i słabo zauważalne dla osób nie wtajemniczonych.
Na przystawkę wybraliśmy prawn pakora, czyli przystawkę z krewetek w cieście. Ciasto było doprawione orientalnymi przyprawami, lekko pikantne, chrupiące, krewetki były zrobione na mój gust idealnie – jędrne, miękkie i soczyste. Do tego sos na bazie jogurtu i majonezu i sałatka.
Następnie shorba – zupa z soczewicy. Postać rzadkiego kremu, delikatna w smaku, lekko sycąca, z listkami świeżej kolendry. Od jakiegoś czasu świeża kolendra to mój hit, mogłabym dodawać do wszystkiego, tutaj też była obecna w wielu daniach co mi osobiście bardzo pasowało.
Dania główne wypróbowaliśmy cztery, po dwa na półmisku i dwa curry. Zacznę od paneer tikka. Paneer to tradycyjny ser indyjski przygotowywany zakwaszanego z mleka krowiego, jakbym miała do czegoś przyrównać to pomiędzy twarogiem a mozarellą. Bardzo lubię takie sery. Jako dodatek wzięliśmy chleb naan. Na półmisku znalazły się też pieczone warzywa – papryka i cebula, kawałek cytryny do skropienia całości co świetnie się komponowało i sos miętowy na bazie jogurtu. Bardzo smaczne danie.
Drugim daniem z pieca tandoor był mutton seekh kebab – siekana jagnięcina,mięso było pysznie doprawione, lekko pikantne (dla mnie bardziej średnio niż lekko, ale tak jak pisałam jestem wrażliwa na ostre smaki), tutaj też podane z kawałkiem cytryny który bardzo fajnie uzupełniał smaki i odświeżał całość, oraz sos miętowy, który fajnie neutralizował ostry smak. Podane z surówką z pomidora, ogórka i sałaty.
Pierwszym z dań curry, które próbowaliśmy było kerala curry z rybą. Można było wybrać również z kurczakiem albo krewetkami. Kerala to region Indii więc domyślam się, że jest to curry przyrządzone
według receptury tego regionu. Na bazie mleka kokosowego, chyba z pomidorami, sos był lekko kwaskowaty, z kawałkami imbiru. Coś co bardzo lubię w kuchni indyjskiej to mieszanki przypraw, ciężko jest wyczuć pojedyncze składniki a wszystkie razem dają po prostu kompletny nowy smak. Gładki sos a w nim kawałki ryby.
Ostatnim daniem głównym, którego próbowaliśmy było prawn curry, czyli curry z krewetkami, sos na bazie cebuli i orzechów nerkowca zmiksowany na gładka masę. Ten sos był bardziej gęsty i kremowy od poprzedniego, słodszy i delikatniejszy. Bardzo mi zasmakował. Nie wiem, czy tak powinny być przygotowane krewetki albo ryba w curry więc tego nie kwestionuję, tylko daję znać, że i ryba, i krewetki były gotowane w sosie na tyle długo, że mięso zrobiło twarde. Nie było takie soczyste i miękkie jakbym chciała. Ale tak jak pisze nie jestem specjalistką od indyjskiego jedzenia, może tak miało być. Jeśli ktoś z was ma wiedzę na ten temat dajcie znać. Po wizycie w tej restauracji mocno się zainspirowałam i próbowałam zrobić dania typu curry w domu, mięso wrzucałam do sosu na ostatnie kilka minut gotowania tak żeby tylko się ścięło, ale było nadal delikatne. Taka tekstura mięsa bardziej mi odpowiada.
Zakończyliśmy na słodko deserem. Zamówiliśmy baklawę, pyszną, chrupiącą, słodką podaną z lodami i sosem czekoladowym.
Testowała:
poszukiwaniasmaku.blogspot.com