Przeproteinowanie włosów – co to takiego i jak sobie z tym radzić?
„Włosy lekkie jak piórko”, „włosy jak suche siano”, „włosy jak miotła” … ;)Przeproteinowanie włosów – co to takiego?
To nadmiar protein, które nadbudowują się na łusce włosa. Przedawkować proteiny można bardzo łatwo: wystarczy zbyt często aplikować je na włosy lub zbyt długo je na ich trzymać.
Przeproteinowanie spotkało mnie raz w życiu i na nieszczęście zbiegło się czasowo z wypadaniem włosów po chorobie. Można sobie tylko wyobrazić jak wyglądała moja fryzura w efekcie tych dwóch plag, które na nią spadły. Przeproteinowanie zawdzięczam masce Kallos Keratin, którą poleciła mi moja fryzjerka.
Wtedy nie miałam praktycznie żadnej wiedzy o włosach i nie wiedziałam,że coś można przedawkować. Używałam tej maski po każdym myciu głowy (standardowo co 2 dni). Zawsze nakładałam ją na 5 minut, nie dłużej. Byłam bardzo zafascynowana efektem jakie dawała na moich kosmykach.
Oznaki przeproteinowania :
Po około miesiącu użytkowania włosy moje zaczęły wybitnie się buntować :
– Stały się lekkie jak piórko,
– Zupełnie przestały się układać,
– Niedociążone,
– Suche jak siano
Z każdym kolejnym myciem było coraz gorzej, aż do efektu totalnej łamliwości, braku elastyczności. Bałam się rozczesywać włosy szczotką – bo nawet to łamało je masakrycznie :/ Wyglądały jakby były całkowicie spalone.
Fryzjerka nie wiedziała co może być przyczyną takiego stanu rzeczy. Kallosa odstawiłam -bo to jedyny kosmetyk w tamtym czasie, który był nowością w mojej pielęgnacji, więc winy upatrywałam w nim. O przeproteinowaniu włosów dowiedziałam się oczywiście z blogów – kopalni wiedzy włosowej.
Nie do końca udało mi się pozbyć efektów przeproteinowania – włókna włosa zostały już na tyle uszkodzone, że systematycznie je ścinam, oczekując wreszcie włosów nie tkniętych tą zarazą.
Co jednak pomogło mi w walce z przeproteinowaniem? :
+ Olejowanie włosów! Regularne, stałe, natłuszczanie olejami kosmyków,
+ Nawilżające i regenerujące maski emolientowe,
+ Emolienty jako główny kierunek pielęgnacji,
+ Szczotka z naturalnego włosia dzika,
+ Odstawienie na pewien czas protein a następnie bardzo ostrożny, stopniowy i delikatny powrót do nich.
Nie mówię, że proteiny to zło, absolutnie nie. Tylko one regenerują nasze włosy. Tylko one posiadają taką zdolność. Ostrzegam jednak,że trzeba się z nimi obchodzić ostrożnie : dla mnie aplikowanie ich na włosy maksymalnie raz w tygodniu daje dobre rezultaty.
Proteiny czyli jedwab, keratyna, proteiny pszenicy, elastyna, l-cysteina, kolagen, żelatyna, drożdże piwne, mleko, jaja, miód itd. „czają się” w składach pod różnymi nazwami. Te najpopularniejsze to :
– Hydrolyzed Silk,
– Hydrolyzed Keratin,
– Hydrolyzed Wheat Protein,
– Amino Acid