„Ósma szansa na miłość”- recenzja

9 lutego 2022, dodał: rosie
Artykuł zewnętrzny

Czy czuliście kiedyś, że pewne wydarzenia przeżywacie po raz drugi…? Pomyślcie więc, jak czulibyście się, gdyby jeden dzień z Waszego życia powtarzał się kilkukrotnie…

Taka sytuacja przytrafia się parze będącej tuż przed swoim ślubem. Próba weselnego przyjęcia z udziałem dwóch nieznoszących się rodzin staje się początkiem sekwencji koszmarnych wydarzeń, w wyniku których sam ślub staje pod znakiem zapytania. Sprawcą całego zamieszania okazuje się dawny przyjaciel pana młodego, którego urok nieodparcie przyciąga pannę młodą…

Czy chwila zapomnienia z przeszłości i fatalne zauroczenie podsycane latami rozłąki przekreśli długoletni związek? Jaką rolę w problemach narzeczeńskich odgrywają ich rodziny?

Powieść umiejętnie łączy w sobie elementy tragiczne i komiczne – właściwie rozpoczyna się od takiej katastrofy, że wydaje nam się, iż nic gorszego już nie może spotkać bohaterów tej historii. Megan potrafi jednak tak skomplikować własną sytuację i tyle razy zmieniać zdanie co do swojej przyszłości z Tomem lub bez, ze w pewnym momencie przestałam już obstawiać, jakie będzie zakończenie:) Tom – jej narzeczony – wcale jej w tym nie ustępuje. Mamy więc i zdradę z przeszłości, i całkiem świeże przewinienia, które wymagają przepracowania. Osiem dni przeżytych w pętli czasu to osiem szans od losu. W ich trakcie okazuje się, że można spojrzeć na wiele spraw z zupełnie nowej perspektywy, dojrzeć do samodzielności w podejmowaniu decyzji, przeżyć upojne chwile i szybko odkochać się. Zepsuć udany związek lub poprawić taki, który chyli się ku końcowi.

Jeśli czytać tę książkę jako obraz rodziny i skomplikowanych relacji, jakie mogą łączyć teoretycznie bliskich sobie ludzi, to niestety nie jest to reklama małżeństwa jako instytucji, z której wychodzi młody człowiek, by rozpocząć życie na własny rachunek… Ani emocjonalny chłód ojca Toma, ani niezbyt odpowiedzialna postawa matki Megan nie stanowi tu dobrego wzorca. Próby odcięcia się od błędów własnych rodziców bywają bolesne – ale jak się okazuje, mogą też być źródłem pewnej satysfakcji…

Autorka postawiła na lekki styl i szybkie zwroty akcji, dzięki czemu czytelnik ma wiele przyjemności z lektury, ale też musi być naprawdę uważny, żeby nadążyć za pomysłami jej bohaterów. Główne postacie są zarysowane wyraziście, mamy ich pełny obraz dzięki sporej dawce informacji z przeszłości – ale ich przyszłość właściwie do końca stoi pod znakiem zapytania. A dla tego zakończenia, które proponuje nam autorka, warto przebrnąć przez kolejne rozdziały i przekonać się, do jakiej decyzji doprowadziły przemyślenia oraz działania Megan i Toma, a także jaką rolę odegrały wszystkie osoby, które w tym czasie towarzyszyły naszym bohaterom.

To według mnie znakomita lektura na długi zimowy wieczór… Warto przypomnieć sobie, co tak naprawdę jest ważne w każdym związku:)

Dziękuję Wydawnictwu MUZA za egzemplarz do recenzji