Obsesja zdrowego jedzenia

9 lipca 2013, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny

40cd4f3503ba4b508e049a453716fbb2

Gwałtowny rozwój przemysłu spożywczego i związanej z nim reklamy żywności, nie wszystkim służy. Wiele osób nie potrafi się w tym natłoku informacji żywieniowej odnaleźć. Reklamy są coraz bardziej wyrafinowane, bardzo często posiłkują się psychologią, wykorzystując słabe strony natury człowieka. Kobiety żyją w ciągłym stresie lansując prozdrowotny styl życia.

Ulegają kultowi ciała i walczą o utrzymanie szczupłej sylwetki za wszelką cenę. Katują się dietami, chodzą na fitness, biegają do salonów piękności. A wszystko po to by być idealną. Na tle walki o idealny wizerunek, zaczynają pojawiać się wszelkiego rodzaju choroby żywieniowe. Dwie najpopularniejsze choroby związane z odżywianiem się to anoreksja (jadłowstręt psychiczny) i bulimia (żarłoczność psychiczna). Jednak nie są to choroby jedyne. Coraz więcej osób cierpi bowiem na ortoreksję.

Ortoreksja (Orthorexic Nervosa) to termin, który po raz pierwszy użył w 1997 roku kalifornijski lekarz Steven Bratman. Pochodzi on z języka greckiego (od słów orto – prawidłowy, dobry i oreksis – pożądanie, apetyt), zaś po polsku definiowany jest jako obsesja na punkcie spożywania właściwej i zdrowej żywności. Każdy cierpiący na ortoreksję, w przeciwieństwie do anorektyków, nie pragnie schudnąć, tylko przykłada obsesyjną uwagę do jakości jedzenia i narzuca sobie reżim, co wolno jeść, a czego nie. Niemalże perfekcyjna znajomość wszelkich tabel kalorycznych to standard, każdy kęs musi być przeżuty odpowiednią ilość razy, a każda wartość odżywcza posiłku skrupulatnie odnotowana, zaś skład każdego kupionego produktu drobiazgowo zanalizowany. Ortorektyk ogląda pożywienie niemalże pod lupą. Zaopatruje się prawie wyłącznie w ekologicznych gospodarstwach i sklepach ze zdrową żywnością, a gdy traci zaufanie nawet do tych miejsc sam zaczyna piec chleb wieloziarnisty (bo według niego jest najzdrowszy) czy hodować najrozmaitsze kiełki. Ortorektyka bardziej niż niska waga interesuje nade wszystko czystość życia, czyli ograniczanie dopływu toksyn, unikanie sztucznych substancji, konserwantów, spulchniaczy czy produktów przetworzonych.

phonedoscope and juice

Osoba dotknięta ortoreksją unika też cukru, soli, tłuszczu, kofeiny, teiny, alkoholu itd. Wciąż rosnąca kolekcja poradników i książek na półce dyktuje warunki – co jeść, a czego unikać. Mogłoby się więc wydawać, że to nic zdrożnego, w końcu to lepsze niż umartwianie się głodem, ale jak to zwykle bywa w naturze, każda przesada szkodzi. Tym bardziej, że podobnie jak w przypadku anoreksji, ten rodzaj fiksacji, zwykle powoduje groźną utratę wagi i paradoksalnie, poważne niedobory w organizmie. Ortorektycy narzucają sobie bowiem coraz bardziej rygorystyczne i wyszukane diety, uważając, że to zagwarantuje im zdrowie. Eliminują z posiłków rozmaite produkty spożywcze, pozbawiają się tym samym niezbędnych do prawidłowego funkcjonowanie składników mineralnych i witamin. Po pewnym czasie adaptacji do zaburzenia jedzą już tylko pięć, sześć produktów, które uznają za bezpieczne dla swojego organizmu. Ostatecznie mogą nawet stwierdzić, że zdrowe jest tylko picie wody, oczywiście specjalnie wyselekcjonowanej. Menu każdego dnia jest bardzo monotonne i składa się jedynie z „dozwolonych” składników. Ta nieprawidłowo zbilansowana i niedoborowa dieta bardzo szybko odbija się na zdrowiu fizycznym i psychicznym takich osób.

z1

Rodzaj spożywanych produktów różni się w zależności od chorej jednostki, ale każdy cierpiący na ortoreksję przykłada obsesyjną wręcz uwagę do tego, aby jadać wyłączenie pokarm, który uznaje za zdrowy. Ryzyko zdrowotne w dużej mierze zależy od sposobu w jaki dany ortorektyk się odżwywia. Zwykle początkowe konsekwencje diet ortorektyków nie niosą ze sobą większego ryzyka niż dieta wegetariańska czy wegańska. Jednak to obsesyjne koncentrowanie się nad jakością spożywanego jedzenia prowadzi do zaburzeń psychicznych i problemów towarzyskich. Każdy posiłek staje się problemem, ortorektycy zazwyczaj nie jadają z innymi osobami, wolą jeść w samotności i w skupieniu konsumować swoje „zdrowe” wyselekcjonowane jedzenie. Choremu trudno jest unikać rozmów na temat jedzenia i poświęca mnóstwo czasu na odpowiedni dobór produktów i wyszukanie najlepszej ich jakości. Skutecznie izoluje się od znajomych, uważa bowiem, że go nie rozumieją. Widzi w nich wrogów, którzy za wszelką cenę starają się zniechęcić go do takiego trybu życiu. A tak przecież nie jest. Tylko, że na tym właśnie polega uzależnienie. Sami nie zdają sobie sprawy, co się z nami dzieje, a dobre rady innych odbierają jako atak na własną osobę. Stąd krótka droga do izolacji, samotności, zaburzeń osobowościowych i depresji – w końcu jedzenie nie może być treścią życia. Często chory rezygnuje ze wszystkich aktywności, które rujnowałaby jego „grafik” – posiłki muszą wszak być regularne i o ściśle określonych porach. Przedłużające się spotkanie w pracy czy brak chudego twarogu w lokalnym sklepie mogą ortorektyka doprowadzić nad skraj zapaści nerwowej. Typowe u osób dotkniętych tym zaburzeniem jest też stosowanie wobec siebie samych systemu kar i nagród. Każde, nawet najmniejsze odstępstwo od ustalonych zasad wywołuje u nich ogromne poczucie winy i potrzebę ukarania się wyeliminowaniem z diety kolejnego produktu z listy dozwolonych do tej pory.

z3

Osoby zmagające się z ortoreksją wierzą w to, że jeżeli będą przestrzegać rygorystycznej diety to nie doświadczą chorób nękających współczesne społeczeństwa. Obsesja zdrowego jedzenia wpędza ich tymczasem w chorobę i niedożywienie, a nawet szaleństwo. Jedzenie produktów dozwolonych i unikanie tych „szkodliwych” staje się filozofią życia. Dotknięte nią osoby skupiają się na diecie, aby wypełnić pustkę w swoim życiu. Jest to dla nich doskonała wymówka przed spotkaniami z rodziną i znajomymi. Niektórzy starają się za pomocą tej niebezpiecznej diety zachować zdrowie, a nawet powstrzymać procesy starzenia się organizmu. Tymczasem na swoje życzenie wpadają we własną pułapkę żywieniową. Jak potwierdzają badania osoby zmagające się z ortoreksją zapadają na liczne choroby, których przyczyna tkwi w niewłaściwym sposobie odżywiania się. Niewystarczająca ilość głównych grup składników odżywczych: białka, tłuszczów, węglowodanów, witamin i składników mineralnych przyczynia się do powstawania zmian okołonarządowych. Konsekwencja tych zaburzeń bardzo często przejawia się uszkodzeniem pracy narządu, a nawet całego układu. Brak wapnia w diecie prowadzi do nadciśnienia, co dodatkowo obciąża niedożywione już serce. Nieodpowiednia podaż białka i wapnia prowadzi do osteoporozy, która rzutuje na pracę całego układu kostnego. Niedobór żelaza i kwasu foliowego grozi niedokrwistością. Dieta uboga w warzywa, owoce i błonnik przyspiesza rozwój nowotworu jelita grubego. Niedobory energetyczne upośledzają też szlaki metaboliczne i gospodarkę hormonalną organizmu, przez co pojawiają się depresje i zaburzenia psychiczne. Ortorekycy leczą się bezskutecznie u specjalistów zajmujących się konkretnym narządem lub układem. Niestety bardzo rzadko trafiają do psychiatrów, którzy mogliby im właściwie pomóc. Ortoreksja nie jest bowiem schorzeniem, które zdiagnozuje lekarz rodzinny. Jest to całkowicie nowy i kontrowersyjny termin, nad którym nadal trwają badania, a w leczeniu istnieje potrzeba ścisłej współpracy psychologicznej i medycznej.

Na łamach brytyjskiego The Daily Telegraph dr Deanne Jade twierdzi, że ortoreksja  dotyka zwłaszcza wykształconych ludzi po trzydziestce, zarówno mężczyzn jak i kobiety. Badania E. Mikołajczyk wskazują, że bardziej narażone na zaburzenia odżywiania są osoby z tendencją do zachowań perfekcyjnych. Ich standardy zachowań są tak wysokie we wszystkich sferach życia, że sprostanie im jest niemożliwe. Cudowny związek, zdrowe, mądre dzieci, satysfakcjonująca praca, zgrabna sylwetka, szerokie zainteresowania – każdy sobie tego życzy i stara się to osiągnąć. Liczne grono ortorektyków to również młode osoby oraz dzieci wychowywane w rodzinach nadopiekuńczych, które wprowadzając „udziwnienia” w menu chcą zamanifestować swoją autonomię i niezależność.

z4

Wielokrotnie w kulturze łączono zasady dietetyki i estetyki. Za czasów Rubensa ideałem urody były dość obfite kształty. Wówczas szczupłość była uznawana za przejaw niskiego statusu materialnego. Takie wzory pozostały w tradycyjnych kulturach afrykańskich do dziś. Tam, gdzie większość ludzi cierpi głód, bądź nie dojada, otyłość kojarzy się z bogactwem, wolnością i majętnością. W kulturze zachodniej wyznacznikiem wysokiego statusu jest paradoksalnie – szczupła, wręcz chuda sylwetka. Osoba szczupła jest postrzegana jako perfekcyjna, mająca silną wolę, osiągająca sukcesy zawodowe. Jednak bądźmy realistami i nie dajmy się zwariować. Populacja ludzka przetrwała wiele milionów lat i nie zanosi się na to, żebyśmy mieli jutro przestać istnieć na Ziemi. Oczywiście powinniśmy być świadomymi konsumentami, czytać ze zrozumieniem etykiety produktów żywnościowych, wybierać producentów sprawdzonych, których surowce cieszą się wysoką jakością. I oczywiście nie objadać się zbytnio rozkoszami pańskiego stołu, bowiem najważniejszy jest umiar, a także dystans do wszelkiego rodzaju ortodoksyjnych reżimów i zaleceń. Warto też zastanowić się nad dewizą Stevena Bratmana, który uważa, że „lepiej jeść pizzę z przyjaciółmi niż chrupać kiełki w samotności”.

PD*25087019

Zobacz również:

  1. Uzależnienie od jedzenia gorsze od heroiny!
  2. Rekordziści w otyłości
  3. Skąd się bierze obsesyjne, kompulsywne obżarstwo?
  4. Wyspa Naru – raj dla otyłych