„Okupacja od kuchni. Kobieca sztuka przetrwania” – recenzja
Aleksandra Zaprutko-Janicka: „Okupacja od kuchni. Kobieca sztuka przetrwania”
Lata wojny i okupacji były dla całego społeczeństwa próbą charakterów i czasem, gdy przetrwanie stawało się głównym celem każdego cywila. Karty podręczników historii są pełne uznania dla bohaterskich czynów tysięcy bezimiennych żołnierzy, którzy oddali życie w walce za ojczyznę, jednak milczą o milionach zwykłych ludzi, którzy musieli wykazywać się heroizmem na co dzień. Szczególną rolę odegrały tu kobiety, dbające o ciepło domowego ogniska nawet w najsurowszych warunkach.
Głód był zjawiskiem wszechobecnym i jedną z najdotkliwszych oznak stanu okupacji. Próbowano więc wszelkimi sposobami walczyć o zapewnienie wyżywienia: przemycając żywność ze wsi lub gotując wszystko, co miało jakiekolwiek walory odżywcze, w tym żołędzie czy miejskie gołębie. Autorka przenosi nas w kuchenny świat czasów wojny. Łączy historię ze swoiście pojętą sztuką kulinarną, dając w efekcie oryginalną książkę kucharską. Podkreśla dzielną postawę polskich kobiet, które w żadnej sytuacji nie poddawały się, lecz potrafiły ugotować zupę z niczego, zrobić mąkę z perzu czy żołędzi, upiec ciasto bez jajek czy podać marcepanki bez marcepanu.
Ta fabularyzowana opowieść o życiu pod okupacją jest pełna barwnych postaci z odległych lat, choć tak nam bliskich. Nawiązuje do rzeczywistych relacji i postaci znanych z kart historii, dzięki czemu opowieść nabiera cech dokumentalnych. Równolegle zaś zostaje ukazana trudna codzienność Polaków, zmuszonych do odnalezienia się w nowej, przerażającej rzeczywistości i znalezienia w sobie wyjątkowej pomysłowości w rozwijaniu sztuki okupacyjnego survivalu.
Kartki żywnościowe były reglamentowane, więc listy meldunkowe wydłużano bez końca, by dzięki fikcyjnym bytom wyżywić te realne. Chleb i marmolada to było jednak za mało. Z czego więc przygotowywano posiłki? Jak urządzano święta? Zapraszam do lektury tej wyjątkowej książki, będącej hołdem dla tysięcy kobiet, które codziennie narażały życie, by szmuglować żywność ze wsi i w bardzo kreatywny sposób ukrywać ją przed niemieckimi żandarmami.
Autorka pokazuje, że historia II wojny światowej to nie tylko zamierzchła przeszłość, której ostatni świadkowie właśnie odchodzą, ale także tętniący życiem wycinek z naszych dziejów, pełny wyjątkowych ludzi. To obraz miasta, które z konieczności stało się terenem hodowlano-uprawnym, z krową w piwnicy i warzywniakiem w podwórku. Polki były wówczas zaradne i szczupłe – co prawda z konieczności. Zachęcam więc do wypróbowania choć części przepisów z tej książki, aby na własnym podniebieniu poczuć smaki, które towarzyszyły ludziom zmuszonym przetrwać w czasach wojny. Polecam Wam tę jedyną w swoim rodzaju lekturę na jesienne wieczory.
Dziękujemy za udostępnienie egzemplarza do recenzji –
Redakcja