Wakacje to czas gorących imprez, podróżowania samochodem lub leniwego wylegiwania się przy dźwiękach naszej ulubionej muzyki. Specjalnie dla was sprawdziliśmy, jakie płyty właśnie ukazały się na sklepowych półkach i po co warto sięgnąć w czasie urlopu.
„Lust For Life” – Lana Del Rey
Pierwszy singiel z tej płyty o tytule „Love” pokazuje, że wokalistka nie odstępuje od przydymionego i romantycznego charakteru swojej muzyki, połączonego z pazurem, jaki kryją w sobie niektóre z piosenek. Pozycja idealna na podróże we dwoje, romantyczne wieczory, ale także spotkanie w gronie koleżanek, przy winie. Jak mówi sama Lana, ta płyta została stworzona z myślą o jej fanach, więc ci, którzy już wcześniej polubili artystkę, powinni na niej znaleźć to, co w jej muzyce uważają za najlepsze. Płyta kipi młodością i entuzjazmem.
„Kaleidoscope” – Coldplay
Brytyjski rockowy zespół kontynuuje swój śmiały romans z muzyką elektroniczną i zdaje się przekonywać do swojej nowej muzyki coraz więcej starych fanów. Ich piosenki stały się hitami wszystkich rozgłośni, także tych bardziej młodzieżowych. Zespół działający od lat 90-tych zdobył serca kolejnego pokolenia słuchaczy, wplatając w swoją typowo gitarową twórczość coś świeżego. EP-ka „Kaleidoscope” to pięć nowych piosenek, napisanych z innymi muzykami. Świetnym posunięciem okazało się zaproszenie do współpracy The Chainsmokers, piosenka „Something just like this” zdobyła listy przebojów na całym świecie. Cały krążek jest idealny na letnie imprezy.
„Jestem przestrzeń” – Monika Borzym
Tym razem propozycja z rodzimego podwórka, odbiegająca swoim charakterem od pozostałych. Borzym wzięła na warsztat wiersze Anny Świrszczyńskiej i dała im swój głos. Płyta jest zbiorem utworów mówiących o uczuciach i przemyśleniach młodych ludzi, walczących w powstaniu warszawskim, muszących sobie poradzić z tym, że w gruzach Warszawy zostawiają swoje młodzieńcze plany na życie, swoje miłości i beztroskę. Z każdego utworu wylewa się więc żal, namiętność, tęsknota, a także zapał do tego, aby nie wypuszczać z rąk swego bezcennego młodego życia. Nie jest to płyta której można słuchać „przy okazji”, gdzieś w tle. Wymaga ona zupełnego poświęcenia jej uwagi, pozwolenia na to, aby wciągnęła nas w przerażające realia 1944 roku, o których Świrszczyńska opowiada w bezpośredni i uderzający sposób. To pozycja dla ludzi, którzy chcą być świadomi i lubią spędzać czas w wartościowy sposób.
„Cygan o miłości” – Jacek Cygan
Ta płyta jest zbiorem najlepszych utworów, napisanych przez mistrza polskiej piosenki – Jacka Cygana. Usłyszymy je w wykonaniu popularnych artystów, takich jak: Ryszard Rynkowski, Edyta Górniak, Elżbieta Adamiak, Lora Szafran, Mietek Szcześniak, Natalia Kukulska, Krzysztof Kiljański, czy Grzegorz Turnau. Oczywiście wszystkie te utwory opowiadają o miłości.
„4:44” – Jay Z
Kolejny album legendy rapu. Jay Z jest jednym z najlepiej sprzedających się artystów w historii muzyki. Każdy jego krążek jest wyczekiwany na całym świecie. Nie inaczej było z płytą „4:44”. To zbiór dziesięciu utworów, wśród których nie zabrakło współpracy z Beyonce. Możemy ją usłyszeć w piosence „Family Feud”. Jay Z nie boi się wyciągnąć na światło dzienne swoich grzeszków, na nowej płycie przeprasza żonę za zdradę, a także pokazuje kulisy konfliktu z Kanye Westem. Utwory są proste, sięgają do klasyki gatunku. Nie oznacza to jednak, że są mniej efektowne, niż pozostały dorobek artysty. To pozycja obowiązkowa dla wielbicieli rapu.
„Everything now” – Arcade Fire
Arcade Fire zaskoczyli wszystkich, najpierw bez zapowiedzi wydając singiel, a później faktem, że zapowiada on płytę, mającą być hołdem dla zespołu ABBA. Kanadyjczycy tym razem zrezygnowali z charakterystycznej dla ich wcześniejszych płyt innowacyjności i oryginalności. Nie znaczy to, że „Everything now” to płyta zła. Jest po prostu niezobowiązująca, przyjemna, lekka, a mimo to, wciąż lepsza, niż płyty gwiazdek popu, to w końcu wciąż Arcade Fire. Czasem właśnie czegoś takiego potrzebujemy, wygrzewając się na leżaku i popijając drinka.