Jeśli nie wiecie gdzie udać się w trakcie tegorocznych wakacji proponujemy Wam miejsce, które zapewni całej rodzinie niesamowite wrażenia. Sześciokrotny zdobywca rekordu Księgi Guinessa, Brytyjczyk Adrian Fisher kolejny raz zaprojektował niesamowity labirynt. Ta intrygująca łamigłówka w kształcie żaglówki powstała na polu kukurydzy w Blizinach, niewielkiej polskiej miejscowości położonej w okolicy Trójmiasta.
Najstarsze labirynty powstały w starożytności. Chroniły one dostępu do grobowców i komnat wypełnionych kosztownościami. Na początku przypominały spirale, z czasem jednak ich konstruktorzy stworzyli układy krętych ścieżek, które prowadziły do ślepych zaułków oraz skrywały niebezpieczne pułapki. O jednym z najsłynniejszych labiryntów możecie przeczytać zagłębiając się w historię Dedala, Ateńczyka, który w takiej budowli uwięził Minotaura.
Później labirynt zaczął pełnić funkcję symbolu umieszczanego na ściennych malowidłach oraz na podłogowych kafelkach. Niektóre z nich były ,,herbem” możnych rodzin, w końcu przekonał się do nich nawet Kościół, który dzięki nim egzekwował posłuszeństwo wobec swych nielojalnych wyznawców. W średniowieczu popularnością cieszyły się gry labiryntowe. Najbardziej znane nam są jednak budowle z żywopłotu. Do najokazalszych z nich należy ten, który powstał na rozkaz Henryka VIII w Hever Castle.
Adrian Fisher od dawna interesuje się labiryntami. Intrygują go one swoim kształtem, możliwościami i przede wszystkim stanowią dla niego matematyczną łamigłówkę. Brytyjczyk jest twórcą laserowych labiryntów oraz tych, które powstały z wody a nawet ze sznurków. Jedno z jego specyficznych dzieł sztuki powstało w Polsce, Jak twierdzi jego autor, nasz kraj zasłynął podczas II wojny światowej, kiedy to kryptolodzy Marian Rejewski, Jerzy Różycki oraz Zegalski przyczynili się do rozszyfrowania Enigmy. To dokonanie naszych rodaków przekonało go do stworzenia w jednej z polskich miejscowości labiryntu.
W Blizinach powstała atrakcja turystyczna, której niecodzienność polega na tym, że mieści się ona na polu kukurydzy. Cała zabawa polega na tym, by na prawie 3 hektarowej powierzchni można się było bezpiecznie zgubić. W chwili obecnej kukurydza nie osiągnęła swych maksymalnych wymiarów, także wędrówki krętymi korytarzami nie przypominają scen z zagranicznych horrorów.
Osoby, które zdecydują się na taką formę rozrywki od wtorku do niedzieli aż do końca lata będą mogły samodzielnie zwiedzać kukurydziane pole lub wesprzeć się specjalnie opracowana mapą, która zawiera niezbędne wskazówki.