W ramach akcji testowania kosmetyków do makijażu WIBO prezentujemy pierwszą recenzję blogerki 7days7looks.blogspot.com , która miała okazję testować lakiery do paznokci, błyszczyki i tusze do rzęs:
Dziś wkraczamy na makijażowo – kosmetyczną ścieżkę. Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, jednak lubię testować nowości, w nadziei, że odnajdę swój hit hitów.
Dziś na tapetę idą kosmetyki Wibo, które przybyły do mnie od portalu Uroda i Zdrowie. Jeśli jesteście ciekawi efektów jakie można dzięki nim uzyskać, zapraszam do czytania.
Niebieska maskara to u mnie małe szaleństwo kosmetyczne. Szaleństwo, które wyszło mi na dobre, bo okazało się, że czuję się naprawdę dobrze z takim kolorem na rzęsach. Jedna warstwa, wystarczy by uzyskać zadowalający efekt. Im więcej warstw, tym intensywniejszy odcień, więc trzeba uważać by nie przesadzić i zrobić sobie krzywdy. Co więcej? Nie skleja, nie osypuje się i delikatnie wydłuża rzęsy. Z czystej ciekawości, warto wypróbować. U mnie świetnie się komponuje z beżami i brązem na powiece dzięki czemu również sprawdza się w makijażu dziennym.
Tuszy w swojej kolekcji miałam całkiem sporą ilość. Droższe, tańsze – testowałam różne. Mam kilku swoich faworytów, a Wibo Panoramic Lases znalazł się wśród nich. Dlaczego? Choćby ze względu na dużą szczoteczkę. Zdecydowanie lepiej się nimi maluje i idzie mi to o wiele sprawniej niż w przypadku np. sylikonowych. Ta szczoteczka jest chyba największą jaką miałam przyjemność używać. Dobrze rozprowadza kosmetyk, który podkręca i pogrubia włoski. Niestety niezbyt łatwo pomalować nim dolne rzęsy, nadrabia za to trwałością i chwała mu za to!
Nie przepadam za błyszczykami, ale Lip Sensation naprawdę nieźle się sprawuje. Ma ładny odcień, słodki waniliowy zapach i nadaje efekt pełniejszych ust. To nie tylko zapewnienia producenta, tak dzieje się naprawdę! Ja nie mogę na swoje narzekać, ale podkreślone wyglądają naprawdę dobrze. Do wyboru jest 6 odcieni, ja skusiłam się na numerek 2 bez żadnych drobinek czy brokatu.
Do niedawna nienawidziłam malować paznokci, czekanie, aż wyschną było dla mnie katorgą. I tak za każdym razem czekały mnie jakieś poprawki, bo a to odbiła mi się poduszka, a to nie wiadomo skąd pojawiła się rysa. Teraz mam mój super hiper wysuszacz i żadna poduszka mi nie straszna! Z przyjemnością przetestowałam zatem piaskowy Candy Shop (nr 1.). Szczególnie, że kolor zachwycił mnie od samego początku. Już od dawna szukałam różu wpadającego w koral. Przyznam szczerze, miłości z tego nie będzie. Nie do końca podoba mi się krycie, dopiero po dwóch warstwach pojawia się ten czarujący odcień. Piaskowe wykończenie jest ciekawe i w żaden sposób nie wpływa na trwałość lakieru. U mnie wytrzymał ponad 7 dni bez odprysków. Co ciekawsze używałam również z tej serii fioletu i z nim nie miałam żadnego problemu przy aplikacji. Jedna warstwa, top coat i paznokcie wyglądały znakomicie. Nie wiem od czego to zależy, w każdym razie będę próbować bo do dna flakonika daleka droga.
fot. Modna Komoda |
Piękny odcień Summer Extreme Nails również mnie oczarował. Jedna warstwa to jednak za mało – zostawia mazy i nic więcej. Dwie warstwy, top coat i dopiero pojawia się zamierzony efekt, którym możemy się cieszyć przez minimum tydzień. Nawet teraz mam go na paznokciach i muszę Wam zdradzić, że będzie to jeden z moich ulubionych kolorów na lato!