Wyniki konkursu literackiego – „Magia piękna: opowieści z duszą”

dodał: Dagmara Borucka
Miło nam ogłosić wyniki naszego konkursu:)
Dziękujemy za wszystkie nadesłane opowieści! Każda z nich miała swój urok, więc wybranie zwycięskiej historii było dla nas nie lada wyzwaniem:)
***
Czy wierzysz, że piękno ma swoją historię? A może skóra, zapachy czy natura mogą stać się bohaterami niezwykłej opowieści?
„Magia piękna: opowieści z duszą” – opowiedz historię, w której piękno (wewnętrzne i zewnętrzne) odgrywa kluczową rolę. Może to być:
✅ Baśń, w której eliksir młodości zmienia losy bohaterów
✅ Historia o tajemniczych perfumach, które skrywają niezwykłą moc
✅ Wzruszająca opowieść o samoakceptacji i sile prawdziwego piękna
✅ Inna oryginalna historia – ogranicza Cię tylko wyobraźnia!
Wytyczne:
- Forma: Dowolna
- Termin nadsyłania prac: do 30.04.2025
- Gdzie wysyłać: Na adres [email protected] w temacie wpisując: „Konkurs literacki – Magia piękna”
- Redakcja zastrzega sobie możliwość opublikowania wyróżnionych prac na łamach serwisu.
Nagroda:
Zestaw zawiera aż 8 książek-niespodzianek (zestaw zawiera powieści obyczajowe, poradniki, kryminały itp.).
Wyniki konkursu:
Zwyciężczynią zostaje Angelika – autorka romantycznej i subtelnej opowieści, świetnie oddającej nie tylko przesłanie naszego konkursu, ale także piękno języka polskiego:
Szepty Esencji: Opowieść z Duszą Księgarni
W sercu miasta, gdzie betonowa dżungla dawno stłumiła melodię wiatru w koronach drzew, tętniło ciche sanktuarium – księgarnia. Jej powietrze, gęste od kurzu wieków i obietnicy nieodkrytych światów, pachniało jak wspomnienie prababci i szelest dawno przewróconych stron. Strzegła tego azylu Elara, kobieta o oczach barwy leśnych jeziorek po deszczu, w których odbijała się melancholia starych ballad, a jej dłonie, delikatne niczym skrzydła motyla, zdawały się stworzone do kołysania kruchych grzbietów zapomnianych tomów. Poruszała się z gracją efemerydy między regałami, a jej uroda – subtelna jak pierwszy promień świtu przedzierający się przez mgłę – zdawała się niemal rozmywać w codzienności, niczym akwarela spłoszona kroplą deszczu. Kochała historie zaklęte w literach, lecz jej własna zdawała się nieśmiałą nowelą bez głośnego rozdziału, a ona sama – postacią z przypisów, czekającą na swoje odkrycie. Tęskniła za spojrzeniem, które niczym wprawny archeolog sięgnęłoby głębiej niż wypłowiała okładka, które odnalazłoby w niej ukryty, nieznany rozdział.
Pewnego dnia, podczas eksploracji zapomnianych skarbów na strychu, gdzie pajęczyny snuły srebrzyste narracje, jej palce natrafiły na chłodną gładkość niewielkiej szkatułki z hebanu. Inkrustowana masą perłową, która pod palcami Elary układała się w migotliwe, zapomniane konstelacje, szkatułka zdawała się szeptać historie o dalekich podróżach i morskich głębinach. Wewnątrz, na wyblakłym, mszystym aksamicie, spoczywał flakonik. Nie był to zwykły flakonik – przypominał kroplę zastygłej nocy, utkaną z opalizującego szkła, które w załamaniach światła mieniło się barwami zorzy polarnej i głębin oceanu. Zamknięty był korkiem z oszlifowanego bursztynu, w którego złotej głębi Elara dostrzegła maleńki, niemalże wymazany przez czas grawerunek – spiralę. Wirująca forma przypominała jednocześnie rozwijający się pąk róży, symbol obietnicy i tajemnicy, oraz odległą galaktykę, nieskończoną i niepojętą. Żadnej etykiety, żadnego słowa. Jedynie zapach unosił się wokół niego niczym eteryczne wspomnienie – woń mokrej ziemi po letniej burzy, ciepłego kamienia nagrzanego słońcem, kadzidła tlącego się w opuszczonej świątyni, gdzie czas zatrzymał swój bieg, i czegoś jeszcze… nieuchwytnego, jak echo dawno zapomnianego snu, jak melodia z innego wymiaru.
W duszy, z czułością i ciekawością, nazwała je „Szepty Esencji”.
Z drżeniem serca, niemal z nabożną czcią, uchyliła bursztynowy korek. Zapach rozwinął się w powietrzu, otulając ją niczym niewidzialny, jedwabny płaszcz utkany z najdelikatniejszych emocji. Nie był krzykliwy ani słodki, nie narzucał się. Był… pierwotny. Autentyczny. Czysty jak łza. Odważyła się nanieść jedną, lśniącą kroplę na skórę nadgarstka. Ciepło jej ciała obudziło esencję, uwalniając pełnię jej subtelnej magii.
Magia nie uderzyła jak grom z jasnego nieba. Lustro nie odbiło nagle twarzy mitycznej bogini. Zamiast tego, gdy Elara spojrzała w swoje odbicie, zobaczyła siebie tak, jakby patrzyła po raz pierwszy, z nową, nieoczekiwaną czułością. Dostrzegła w głębi źrenic nie tylko kolor ciemnego lasu, ale i tlące się tam, cierpliwe światło ciekawości, nieugasły głód poznania świata, który pielęgnowała od dziecka niczym najcenniejszy sekret. W delikatnym łuku jej ust zobaczyła nie tylko nieśmiałość, ale i cichą, niezłomną siłę, wykutą w samotności i kontemplacji, niczym ostrze miecza hartowane w ogniu. Drobne linie wokół oczu nie były już tylko piętnem upływającego czasu, ale misterną mapą tysięcy cichych wzruszeń i ledwie dostrzegalnych uśmiechów, które rozkwitały przy lekturze, świadectwem przeżytych w wyobraźni żyć, niczym słoje w pniu starego drzewa opowiadające o minionych latach. Perfumy nie zmieniły jej rysów – one odsłoniły jej duszę, pozwoliły jej zobaczyć piękno własnej esencji, dotąd ukryte pod zasłoną codzienności, odbite w zwierciadle ciała.
Jednak „Szepty Esencji” szeptały nie tylko jej. Gdy Elara, niesiona ich subtelną aurą, niczym łódź na spokojnym jeziorze, wyszła zza kontuaru, świat wokół niej nabrał niespodziewanej głębi i ostrości. Spojrzenia ludzi, zazwyczaj obojętne, ślizgające się po jej powierzchni, zatrzymywały się na niej na moment dłużej, lecz nie było w nich powierzchownego zachwytu, a raczej coś na kształt rozpoznania, jakby perfumy niewidzialnym atramentem pisały w powietrzu o jej wewnętrznym świetle, o cichej godności, którą nosiła nieświadomie niczym koronę utkaną z promieni księżyca.
Co ważniejsze, Elara zaczęła widzieć inaczej. Esencja piękna objawiała się jej w ludziach jak ukryte znaki, jak delikatne rysy na starym portrecie, czekające na odkrycie. W zrzędliwym staruszku od gazety zobaczyła nie tylko zmarszczki goryczy, ale w jego spracowanych dłoniach poczuła niemal szorstkie ciepło dawnej, cierpliwej pasji, która ukształtowała jego życie niczym dłuto rzeźbiarza. W zabieganej matce z gromadką dzieci dostrzegła nie chaos i zmęczenie, lecz bijące od niej, pulsujące światło heroizmu i bezwarunkowej miłości, cieplejsze niż pierwsze promienie wiosennego słońca. W milczącym artyście siedzącym w kącie księgarni wyczuła ocean wrażliwości, drgający pod powierzchnią jego spokoju niczym delikatna, błękitna mgiełka chroniąca kruchy, bezcenny skarb.
Zaczęła upajać się tym nowym widzeniem, tą sekretną wiedzą, która otwierała przed nią drzwi do ukrytych światów ludzkich dusz. Ale pewnego dnia, gdy stała klientka, pani Weronika, powiedziała jej z uśmiechem: „Promieniejesz dzisiaj, Elaro, jakbyś odnalazła jakiś dawno zaginiony skarb!”, poczuła ukłucie niepokoju, niczym drobna igiełka w sercu. Czy to była ona, prawdziwa Elara, czy tylko magia zamknięta w ciemnym, opalizującym flakoniku? Czy te nowe, cenne połączenia z ludźmi były autentyczne, czy ulotniłyby się bez wsparcia tajemniczej esencji?
Następnego ranka, z sercem bijącym niespokojnie w rytm starego zegara na ścianie, postanowiła nie sięgać po flakonik. Świat za szybą księgarni zdawał się nagle płaski, pozbawiony głębi, jakby ktoś przygasił wszystkie barwy palety. Spojrzenia znów ją omijały, a cisza w sklepie ciążyła jak dawniej, gęsta i nieprzenikniona.
Ogarnęło ją chwilowe zwątpienie, niczym chłodny dreszcz. Czyżby cała ta magia, to olśnienie, było jedynie iluzją zamkniętą w szkle, mirażem stworzonym przez zmysły? Lecz wtedy przypomniała sobie uczucie – ciepło pasji w dłoniach piekarza, światło bezwarunkowej miłości matki, błękitną mgiełkę wrażliwości artysty. I zmusiła się, by patrzeć. Naprawdę patrzeć. Świadomie szukała owego światła w oczach, ciepła w gestach, drżenia wrażliwości w głosach. I ku swemu zdumieniu, zaczęła je dostrzegać – bladziej może niż z pomocą Szeptów, ale równie prawdziwie, jak gwiazdy ledwo widoczne przez gęste chmury.
Zrozumiała. Perfumy nie tworzyły piękna. One jedynie uczyły jej oczy patrzeć, a serce czuć. Były kluczem, który otworzył drzwi jej własnej percepcji, a nie samym skarbem. Były przewodnikiem, który pomógł jej odkryć mapę ukrytych piękności świata i jej własnej duszy.
Elara nigdy nie odkryła tajemnicy flakonika ze spiralą na korku. Może był darem ekscentrycznej alchemiczki, która posiadła sekret destylowania empatii? A może był tylko zapomnianym echem pragnień kogoś, kto tak jak ona, tęsknił za prawdziwym widzeniem, za spojrzeniem, które sięga głębiej niż powierzchnia?
Używała „Szeptów Esencji” coraz rzadziej, jak drogocennej pamiątki, jak mapy do skarbu, który już znalazła. Jej własne piękno, karmione samoakceptacją i głęboką empatią, zaczęło rozkwitać od wewnątrz, emanując cichym, pewnym blaskiem, którego nie dawał żaden eliksir. Jej księgarnia stała się czymś więcej niż tylko miejscem sprzedaży książek – stała się przystanią dla dusz, gdzie powietrze zdawało się gęste od niewypowiedzianych historii, a cisza między regałami nuciła melodię zrozumienia i akceptacji. Ludzie przychodzili nie tylko po lekturę, ale i po to, by poczuć się zobaczonymi – w swojej unikalnej, niedoskonałej, lecz przez to przejmującej krasie.
Flakonik z „Szeptami Esencji” wciąż stał na jej toaletce, lśniąc cicho w półmroku, niczym latarnia morska przypominająca o odbytej podróży. Był pamiątką, że najpiękniejsze historie pisane są atramentem duszy, a prawdziwe piękno nie krzyczy o uwagę. Ono szepcze – cierpliwie czekając, aż ktoś zechce usłyszeć. I zobaczyć sercem.