Afera rozpętała się po publikacji artykuły Wprost. „Znania dziennikarka” przyznała, że była molestowana przez „bardzo popularną twarz telewizyjną, szefa zespołu w jednej ze stacji”. Praktycznie od razu rozpoczęły się spekulacje kto jest winowajcą. W tekście nie było nazwisk osób ani danych o stacji. Jakiś czasu później ta sama gazeta potwierdziła obiegowe plotki: „Po kilku tygodniach badania sprawy możemy już napisać, że przypadków molestowania i mobbingu dopuszczał się Durczok”.
Dziennikarz jednak nie przyznał się do niczego twierdząc: „Nigdy nie molestowałem żadnej kobiety. Czym innym jest styl zarządzania. Ja jestem cholerykiem, czasem wybuchałem w prac”.
Do wyjaśnienia sprawy powołano w TVN specjalną komisję, która wydała komunikat 10 marca:
„Komisja ustaliła, że trzy osoby zostały narażone na niepożądane zachowania. Jako zadośćuczynienie TVN SA zaoferuje tym osobom kwoty do wysokości 6-krotności ich miesięcznego wynagrodzenia”.
To jednak nie koniec. Konsekwencją tego wszystkiego jest również koniec kariery K. Durczoka w TVN. Wydane zostało oświadczenie w którym czytamy że:
„Podczas posiedzenia Zarządu, które miało miejsce 10 marca 2015 roku, Zarząd przyjął do wiadomości, że spółka TVN i pan Kamil Durczok osiągnęli wzajemne porozumienie w sprawie zakończenia współpracy ze skutkiem natychmiastowym”
Rozpoczęto też oficjalną akcję mającą na celu przypomnienie pracownikom wytycznych oraz zasad informowania o niepożądanych zachowania.
Czy to jednak te zapewnienia wystarczą? Czy to koniec afery w TVN, a może dopiero początek?