Jo Nesbo to autor, którego pierwszą książkę przeczytałam zarywając noc… Potrafi pisać w taki sposób, że chcę poznać zakończenie książki jak najszybciej, nawet kosztem snu:) Dlatego na wieść o wydaniu „Nocnego domu” już nie mogłam się doczekać, kiedy znów wyruszę w czytelniczą podróż z dreszczykiem…
Tym razem poznajemy historię nastolatka, którego spotyka podwójna tragedia – na skutek śmierci rodziców musi nagle przeprowadzić się i zamieszkać u krewnych w niewielkim miasteczku Ballantyne. Trafia do szkoły, w której nie jest akceptowany i musi zmagać się z odrzuceniem i niezrozumieniem. Na dodatek niedługo po jego pojawieniu się znika jeden z chłopców z jego klasy, a następnie kolejny. Podejrzenie rzecz jasna pada na „nowego” i odtąd Richard musi prowadzić własne śledztwo by ocalić swoje dobre imię. Pomocną dłoń wyciąga do niego tylko jedna dziewczyna – tak samo niezintegrowana ze swoim środowiskiem jak Richard, a przez to potrafiąca wczuć się w jego niewesołą sytuację.
Jo Nesbo po mistrzowsku rozwija akcję, dokładając kolejne elementy misternej układanki faktów i wątków w taki sposób, że trudno domyślić się zakończenia zanim nie dotrzemy do ostatnich kart książki… Richard odkrywa więc, w którym miejscu zniknął kolega. Pojawia się w tym kontekście artefakt z przeszłości, nieznany już młodemu pokoleniu z autopsji – budka telefoniczna, a następnie opuszczony dom, który wydaje się być nawiedzony przez tajemnicze zjawy.
To powieść dla ludzi o naprawdę mocnych nerwach, umiejętnie łącząca wątki kryminalne z thrillerem psychologicznym, a nawet znaną z XIX wieku powieścią grozy. Główny bohater to outsider, skazany na walkę z całym otoczeniem, łącznie z policją, która nie chce uwierzyć odkrytym przez niego poszlakom.
Koniecznie sprawdźcie, jakie mroczne tajemnice może skrywać niepozorne miasteczko i jak zakończy się cała historia – polecam gorąco!
Dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu za egzemplarz do recenzji –
Jola