Czas świąteczny, oprócz przeżyć duchowych i odpoczynku, wiąże się także z biesiadowaniem przy suto zastawionym stole. Potem przychodzi Nowy Rok i okres karnawału, który jest pełen nie tylko zabaw, ale również żywieniowych pokus. To prawdziwe wyzwanie dla tych, którzy dbają o linię i zdrowe odżywianie. Czy można być na diecie i jednocześnie niczego sobie nie odmawiać?
Porcja smażonego karpia w panierce to 410 kcal, talerz zupy grzybowej – 140 kcal, a 100 gram kutii – 280 kcal. Podczas świąt – kilku dni obfitego objadania się – możemy przytyć nawet 5 kilogramów. Natomiast pozbycie się ich zajęłoby nam 5 tygodni.
Większość z nas z niecierpliwością czeka na barszcz z uszkami, smażone pierogi, ryby czy makowiec. Warto jednak przez świąteczne, sylwestrowe i karnawałowe biesiadowanie przejść z głową. Rygorystyczne diety, gdy wszyscy inni jedzą, a stoły są zastawione smakołykami, oczywiście nie są dobrym rozwiązaniem. Nie możemy jednak iść w przeciwną stronę i pozwolić sobie na bezkarne objadanie się do granic wytrzymałości. Najlepszym rozwiązaniem jest przygotowanie strategii, której będziemy przestrzegać podczas świętowania. Możemy chociażby spróbować wszystkich potraw, na które mamy ochotę, jednak musi to być kosztowanie, a nie zjadanie ogromnych porcji. Warto też wybierać dania, które pojawiają się okazjonalnie, a zrezygnować z tych, które jemy regularnie przez cały rok. Jedzmy wolno, delektujmy się i nie spieszmy.
Możemy także postarać się obniżyć kaloryczność niektórych potraw. Zastąpmy smażone pierogi i ryby – pieczonymi, do zupy grzybowej dodajmy jogurt naturalny, zamiast śmietany i wybierzmy chude ryby, takie jak dorsz czy sola. Nie pozwólmy sobie na siedzenie przy stole i jedzenie bez przerwy od rana do wieczora – okres świąt nie zwalnia nas z przestrzegania trzygodzinnych odstępów między posiłkami. Złym pomysłem jest również głodzenie się w dzień ucztowania, po to by wieczorem móc się porządnie najeść. – Organizm potrzebuje kalorii rozłożonych przez cały dzień, a nie skumulowanych w jednym momencie. Nadmierna ilość kalorii dostarczona, w zbyt krótkim czasie nie zostaje odpowiednio spożytkowana i odkłada się w postaci tłuszczu – mówi Angelika Kargulewicz, dietetyk i wykładowca Wyższej Szkoły Edukacji Integracyjnej i Interkulturowej w Poznaniu. Ponadto, gdy do stołu zasiądziemy głodni, nie będziemy w stanie opanować naszego apetytu. Jedzmy, więc regularnie, co trzy godziny, jednak zadbajmy o to, by posiłki były niskokaloryczne.
Potrawy nakładajmy na mniejszy talerz. Dobrze jest również nałożyć sobie od razu wszystko co chcemy zjeść. Widok pełnego talerza spowoduje, że zjemy mniej. Zaczynajmy od ryb i produktów białkowych – żołądek rozpocznie trawienie i szybciej odczujemy sytość. – Podczas ucztowania pijmy niskokaloryczny kompot z suszu, który ułatwi naszemu organizmowi świąteczne trawienie. Jeśli nie jesteśmy smakoszami suszu możemy pić po prostu czerwoną herbatę, miętę lub melisę – tłumaczy Angelika Kargulewicz, dietetyk i wykładowca Wyższej Szkoły Edukacji Integracyjnej i Interkulturowej w Poznaniu.. Jedzenie popularnych w okresie zimowym jabłek, pomarańczy, mandarynek czy grejpfrutów również jest bardzo dobrym rozwiązaniem. Owoce te nie tylko mają niewiele kalorii, ale także dostarczają witamin, a zawarty w nich błonnik i kwasy ułatwiają trawienie – dodaje Angelika Kargulewicz, dietetyk i wykładowca Wyższej Szkoły Edukacji Integracyjnej i Interkulturowej w Poznaniu. Pamiętajmy również, że po obfitym posiłku najlepiej jest choć trochę się poruszać. Spacer znacznie ułatwi pracę naszej wątrobie i jelitom.
Przepełniony brzuch często powoduje, że biesiadowanie przestaje być dla nas przyjemnością. Nadmierne jedzenie prowadzi do podniesienia poziomu cukru, po czym dochodzi do gwałtownego wyrzutu insuliny, spadku cukru, a to z kolei powoduje senność, brak energii, a nawet rozdrażnienie. Nie odbierajmy, więc sobie przyjemności nieprzemyślanym łakomstwem.