Wielu rodziców skarży się na brak samodzielności u swoich kilkuletnich dzieci. Zwracają się do mnie z prośbą o pomoc, bo nie wiedzą jak sobie radzić. Twierdzą, że mówią, tłumaczą i jak grochem o ścianę. Z kolejnego etapu rozmowy wynika, że komunikaty wydawane przez rodziców są często dla dziecka niezrozumiale lub dziecko nie jest w stanie wykonać danej prośby rodzica.
Bo co oznaczają dla dziecka komunikaty:
– Oszczędzaj wodę!
– Złóż bluzkę!
– Idź się umyj!
Wyobraźmy sobie sytuację w nowym miejscu pracy, gdzie szef mówi do nas:
– Proszę przygotować bilans oraz rachunek zysków i strat.
– Proszę opracować wyniki badań.
Przecież szefowi nie odmówimy. Chętnie się zajmiemy wyznaczonym zadaniem. Tylko JAK my to zrobimy? I właśnie o zapewnienie tego „know-how” należy w szczególności zadbać.
Kolejna rzeczą, o której należy pamiętać to stawianie jasnych i prostych wymagań wobec dziecka i dostosowanie słownictwa do wieku dziecka. Kilkulatek nie potrafi myśleć abstrakcyjnie, więc nie możemy wymagać od niego znajomości, a tym bardziej rozumienia abstrakcyjnych pojęć, takich jak np. oszczędzanie. My, dorośli zupełnie niepotrzebnie denerwujemy się, gdy dziecko nie wykona naszego polecenia i, jak w powyższym przykładzie, woda nadal leci z kranu. A czy nie prościej byłoby powiedzieć:
– Zakręć wodę, proszę! (Każde dziecko zna słowo: kręcić).
A wracając do samego początku teorii uczenia się. Dziecko uczy się przez naśladowanie. Jak wiadomo wg powszechnej zasady uczenia się: zapamiętujemy 10% tego co przeczytamy, 20% tego co usłyszymy, 30 % tego co widzimy, 40% tego co robimy i 100% tego co czujemy. Co to oznacza w praktyce? Jeśli chcemy, aby nasze dziecko było samodzielne musimy wyposażyć je w odpowiednie know-how i w dodatku jeszcze w odpowiedni sposób. Trudno wymagać od kilkulatka, żeby przeczytał instrukcję składana bluzki. Ale kiedy dziecku pokażemy, po kolei opowiemy co robimy, pozwolimy mu spróbować i nagrodzimy postawienie pierwszego kroku aprobatą, dziecko samo będzie chciało dążyć do samodzielności. Dzięki temu my zyskamy 5 minut na drobne czynności. Ale nie zapominajmy, że ziarnko do ziarnka i uzbiera się miarka.
Ucząc nasze dziecko samodzielności zyskujemy więcej czasu dla siebie. Nie popadajmy jednak w euforię. Oczywiście możemy wymagać od dziecka tego, co w jego wieku jest wykonalne. Nie próbujmy się oszukiwać – czterolatek nie zawiąże sznurówek w bucie na kokardkę. Dobierajmy zadania dla naszych dzieci tak, aby były adekwatne do ich wieku. Kupujmy odpowiednie meble, ubrania dla dzieci i zabawki. Podawajmy im potrawy, które są w stanie zjeść samodzielnie. I stopniowo zwiększajmy stopień trudności.
Dziwią mnie rodzice, którzy kupują kilkuletnim dzieciom buty ze sznurówkami. Dziwią mnie producenci, którzy dla 3-4-latków proponują wiązane tenisówki. A przecież te powinny być najwygodniejsze do noszenia i zakładania. Nieświadomi rodzice denerwują się, że wychodzenie z dzieckiem z domu trwa pół godziny i w konsekwencji muszą sami je ubierać, bo one robią to za długo.
Jeśli chcemy usamodzielnić nasze pociechy, poszukajmy, a z pewnością znajdzie się producent odzieży dziecięcej oferujący takie ubranka, które będą dostosowane do wieku i będą odpowiadać umiejętnościom dziecka. Wybierajmy sweterki z dużymi guzikami lub spodnie dresowe dla dzieci z gumką zamiast sznurków. Z czasem będziemy mogli je przyzwyczaić do zapięć wymagających większej sprawności manualnej. Ale przede wszystkim dajmy dzieciom szanse i uzbrójmy się w cierpliwość.
Anna Maria Schwarz
pedagog, nauczyciel edukacji artystycznej