Funemployment to nowe zjawisko polegające na pozostawaniu bez pracy i cieszenie się nowo odzyskanym czasem. Okazuje się, że niektórzy z nas po utracie pracy wcale nie szukają gorączkowo nowej. Oddają się za to swoim pasjom, czytają książki, podróżują. Nowy sposób na życie może zaowocować pomysłami np. na własną firmę…
Czy strata pracy musi być wielkim stresem? Czy budowanie swojej wartości w oparciu o opinię szefa jest szczytem marzeń? Dlaczegoby nie spróbować Funemployment? Wielu Amerykanów wybrało taki sposób na przetrwanie kryzysu na rynku pracy.
Kiedy brak pracy cieszy…
Funeployment to sposób na radzenie sobie z brakiem pracy, to zjawisko, które łączy w nazwie angielskie słowa „fun” (zabawa) i „unemployment” (bezrobocie) i oznacza pozostawanie bez pracy i jednocześnie nieszukanie jej, cieszenie na nowo odzyskanym czasem. A więc zamiast depresji z powodu utraty pracy – radość i czerpanie zadowolenia z tego stanu. Ruch zwolenników funemploymentu zyskał już wielu zwolenników Stanach Zjednoczonych i powoli rozprzestrzenia się po Europie. Funenployment można nazwać już swoistym ruchem czy stylem życia, który znalazł amatorów głównie wśród młodych, aktywnych ludzi, których życiem wstrząsnął gospodarczy kryzys, a którzy utratę pracy z jego powodu postanowili wykorzystać w pozytywny sposób. Zaczęli żyć tylko dla siebie – po ciężkiej pracy i długich godzinach ślęczenia za biurkiem, wreszcie mogą sobie na to pozwolić.
Okazuje się, że oprócz zamartwiania się brakiem zatrudnienie jest jeszcze milion innych rzeczy, które można robić na bezrobociu. Typowy Funemployee to singiel między dwudziestym a czterdziestym rokiem życia, bez rodziny, bez hipoteki. Są to często osoby wykształcone, które przez kilka lat piastowały ważne posady w środowisku korporacyjnym. W chwili, gdy okazuje się, że nie są już przydatne w pracy załamuje się ich świat. Klucz do sukcesu polega na uświadomieniu sobie, że mamy do odkrycia wiele uroków życia, które już dawno zapomnieliśmy, albo wręcz nigdy nie mieliśmy okazji ich doświadczyć. Ludzie tacy zaczynają korzystać z najdrobniejszych przyjemności, co oznacza wypitą w spokoju kawę rano, przeczytanie dobrej książki, więcej czasu dla rodziny i przyjaciół, odkrywanie swoich talentów artystycznych, a w niektórych przypadkach dzielenie się swoim szczęściem i pomysłami z innymi ludźmi na blogach. Wokół idei tworzą się całe społeczności, o czym przekonać się można googlując hasło funemployed.
Pozytywne strony bezrobocia
“Zwolnili Cię? No to startujemy!” – tak ogłaszają się biura podróży za oceanem ukierunkowane na świeżych Funemployees. Okazuje się, że są sposoby podróżowania również i dla tych z uboższym portfelem. Bezrobocie nie zawsze musi być wyrokiem. Pojawia się pytanie o sposób finansowania takiego “błogiego lenistwa”. Większość z ludzi, która wybrała tą drogę żyje z oszczędności. Wcześniej piastowali wysokie funkcje kierownicze a teraz zaoszczędzone pieniądze pomagają im odkrywać siebie. Część korzysta z przywilejów socjalnych i wcale nie czują wyrzutów sumienia, że to społeczeństwo pokrywa koszty ich zabawy. Jak długo tak można pociągnąć? Ludzie bawią się dobrze na bezrobociu od kilku do kilkunastu miesięcy. Oczywiście nie ma górnej granicy, jeśli kogoś stać to może tak spędzić całe życie. Z reguły jednak gdy kończą się oszczędności wracają do pracy bogatsi o nowe doświadczenia a przede wszystkim mniej zestresowani…
Chociaż funemployment to ruch oparty na poszukiwaniu sensu w bezrobociu, to ruch, który wciąż nie jest brany na poważnie. I lepiej zachować dobry humor. „Funemployment to myślenie o bezrobociu jako o mieczu Damoklesa, wyroku losu. To coś, czego z własnej woli nigdy by się nie wybrało” – mówią specjaliści. Zwolennicy funemployment są pełni ironii. Motto szczęśliwych bezrobotnych to: „Nie ma pracy, nie ma problemów.”
Aktywne bezrobocie, świadomy wybór
Pierwsze przykazanie: bycie funemployerem nie może być celem samym w sobie. To etap przejściowy, który warto wykorzystać, by w życiu wprowadzić pozytywne zmiany. Kim są współcześni funemployerzy? Badania przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych pokazują, że zjawisko to charakteryzuje głównie trzydziestolatków, singli, nieposiadających dzieci. Wynika to z prostego powodu – kiedy wybierasz bezrobocie jako sposób na życie i bierzesz na siebie pewne ryzyko finansowe lepiej żyć w pojedynkę, samemu, za nikogo nie odpowiadać. Dlatego Carla, 27-letnia autorka bloga „Mój kumpel bezrobocie„, ostrzega: „Chcę wyjaśnić, że u mnie to działa, bo nie mam dzieci, nie mam kredytów, nie wisi nade mną hipoteka nie mam zobowiązań!” Jak wielu innych młodych zdolnych, szybko wspięła się na szczyty kariery , ale szybko uświadomiła sobie, że jej zawodowa pozycja nie odpowiada jej aspiracjom. „Przez trzy lata pracowałam bez przerwy, nie pytając po co ani dlaczego. I nagle uświadomiłam sobie, że muszę zrezygnować, aby zobaczyć wszystko wyraźniej, poznać prawdziwe cele” – napisała.
Clara Ramonet, dyrektor jednej z hiszpańskich agencji pośrednictwa pracy, która bada zjawisko funemployment, tak charakteryzuje amatorów braku zajęcia: „To dotyczy głównie trzydziestolatków, tzw. pokolenia Y tj. pokolenia urodzonego pomiędzy 1978 a 1994 rokiem, zwane też „cyfrową generacją”. Charakteryzują je cztery” i ” – od angielskich słów: individual, impacient, interactive, internet, które oznaczają indywidualizm, niecierpliwość, interaktywność i sieć. Są oni niezwykle mobilni, zmiana miejsca pracy czy zamieszkania nie jest dla nich problemem”.
Funemployment to nie tylko teoria, to przede wszystkim praktyka. Co więcej, jest to styl życia. Aby go zrozumieć, znajduję definicję w Urban Dictionary (specjalizujący się w terminach modowych i neologizmach słownik ): „Stan osoby, która cieszy się z okresu bezrobocia i wykorzystuje ten czas, by zająć się sobą”. Funemployer prowadzi po prostu dobre życie. „Od pierwszego dnia bezrobocia czujemy się naprawdę wolni. Chodzi o to, aby wykorzystać ten wolny czas na podróże, gotowanie, naukę…”, czy jak Carla i dziesiątki nowych funemployerów – na hobby. Na forach można przeczytać nagłówki typu: „Wyjeżdżam do Włoch!”, „Przeczytałem wszystkie książki, na które nigdy nie miałem czasu ” lub „Wróciłem na studia.”
Czas na pytania
Zwolennicy funemployment twierdzą, że celowe bezrobocie to czas na zadanie sobie ważnych pytań: Czy jestem zadowolona ze swojego zawodu? Czy idę właściwą drogą? Ale tak naprawdę, pytanie podstawowe brzmi: Co mam zrobić ze swoim życiem? „Myślę, że model korporacyjny, w którym pracownik żyje dla i dzięki pracy sprawdzał się, ale w latach 90-tych. Dziś taka praca niczego już nie gwarantuje. Kryzys zrobił swoje. Dlatego pojawiają się fundamentalne pytania „, mówi blogerka Carla.
Dla Clary Ramonet to pokoleniowy trend: „Trzydziestolatkowie są niechętni podążaniu za wzorami swoich rodziców, którzy w swoim miejscu pracy zawsze czuli się wykorzystywani i nieszczęśliwi i nie mieli z niej żadnych szczególnych korzyści. Nowe pokolenie wie, czego chce: „Pracować, aby (fajnie) żyć, a nie żyć aby pracować”. Dlatego poszukiwanie sensu w życiu, które pojawiło się przed pięćdziesięciu laty u ludzi, którzy przechodzili na emeryturę, pojawia się dzisiaj … po 30 latach! „To badanie pokazuje, że praca nie jest już jedynym celem młodych, jest czymś o wiele większym”, mówi Carla. „W obliczu wzrostu bezrobocia, dobrze jest zobaczyć, że istnieją również inne rzeczy „.
„Carpe Diem” czy jednak brak odpowiedzialności? Dla specjalistów badających nowe zjawisko jest po prostu skrajnym wyrazem naszych nowych priorytetów. „Widzimy to bardzo wyraźnie podczas rozmów kwalifikacyjnych. Kiedy pytamy młodych ludzi, jaka jest ich wymarzona praca, to koncepcja życia społecznego, wolny czas i zajęcia poza pracą są dla nich niezwykle ważne. To coś nowego” – twierdzą badacze.
Ukryte prawdy
Spójrzmy oczywistej prawdzie w oczy: nie ma pracy = nie ma dochodów. W tym momencie równanie to jest nie do obejścia. Więc jak przeżyć będąc zadowolonym bezrobotnym? Odpowiedź jest prosta: wykorzystać rezerwy. Niektórzy wykorzystają odprawę czy odszkodowanie, inni będą czerpać z oszczędności, które nie są jednak studnią bez dna. Konieczne na pewno będzie obniżenie standardu życia, co nie oznacza oczywiście głodowania czy spania pod mostem. Carla pisze: „Moje obecne dochody to jedna trzecia tego, co zarabiałam w mojej poprzedniej pracy. Dzisiaj zarabiam 500 euro miesięcznie, ale to wystarczy i wreszcie robię to, co lubię. Moje motto to: pracować mniej i zarabiać mniej, ale mieć więcej czasu dla siebie! „
Nie można dać się jednak zwieść wyidealizowanemu obrazkowi szczęścia na bezrobociu. Szczęśliwi zwolennicy funemployment to przede wszystkim osoby, które wcześniej zarabiały dobrze lub bardzo dobrze. Wysokie pensje umieli zainwestować i trochę odłożyć. Myśleli realistycznie, więc teraz mogą bujać w obłokach. To nie każdemu pasuje i nie znajduje się w zasięgu wszystkich.
Ostatnim krokiem do tego, by stać się idealnym funemployerem jest uświadomienie sobie, że czas słodkiej bezczynności nie trwa długo. Wiele funemployerów w tym okresie otwiera własną działalność gospodarczą. Inni wolą „odkryć” swoje prawdziwe powołanie lub wraca do zawodu, którego wyuczyli się na studiach. Ale wszyscy funemployerzy odrabiają tę samą lekcję: praca sama w sobie nie jest wystarczająca samookreślenia, nie jest najważniejsza. Na tym kończy Carla na swoim blogu: „Nie wiem jeszcze dokładnie, co chcę robić. Wiem, że praca to nie wszystko. Więc pozostaje mi szukanie pozostałych składników tego równania…”
Polskie realia
W Polsce to wciąż nowość, ale za granicą już powstają strony oferujące funemployerom darmowe lub bardzo tanie rozrywki, które mogą znaleźć w swoich miastach. Np. fun-employment.com. Czy Funemployment jest alternatywą dającą się przenieść na polskie podwórko? Jeśli ktoś ma oszczędności to pewnie tak. Zasiłek dla bezrobotnych ze względu na jego wysokość w naszym kraju nie wydaje się dobrym rozwiązaniem.