@Virrana: Cieszę się to słyszeć, a więc ktoś jednak rozumie, jak się z tym czuję.
[quote=niechcemisie][quote=Oczytany]
Sporo zależy właśnie od tego, jak silna jest ta miłość, co w sercu wciąż się tli, albo zdążyłem już zapomnieć na tyle, żeby pójść w życiu dalej, albo nie. Ale to tylko kwestia czasu, bo jednak u mnie rozsądek każe żyć w teraźniejszości a nie w przeszłości, dać sobie kolejną szansę na związek - i dać tej dziewczynie szansę, bo nie wiem, czy to właśnie ona ma to, czego tak mi w życiu brakuje.[/quote]
Nie zrozumieliśmy się. W przytoczonej przeze mnie sytuacji uczucie istnieje w teraźniejszości, a przygoda nie ma nic wspólnego ze związkiem.[/quote]
Faktycznie, nie zrozumiałem wtedy... za co przepraszam. Ale...
... uczucie istnieje w teraźniejszości. Mimo że On jednak Cię zawiódł... przykro to słyszeć.
[quote=niechcemisie]Co do.. ekhem... Myszki Wydaje mi się, że bez "pomocy" można się jedynie zauroczyć, zafascynować, nie zakochać prawdziwie i głęboko. Jeśli natomiast nie ma żadnego odzewu ze strony adorowanej, jeśli widać, że nie ma szans, nie ma zachęty słownej, wzrokowej, że nie wspomnę o tych wzbudzających jeszcze większe nadzieje, to to przyblokowuje, bo do prawdziwego zakochania potrzebne jest rozbudzanie, podtrzymywanie rozwijającego się uczucia, a przynajmniej pozwalanie drugiej stronie na takie łudzenie się.
To ostatnie jest złe i nie załatwia się tego całusem, tylko od początku daje się wyraz temu, że nie jest się zainteresowanym amorami, że jest się zajętym. Głębsze uczucia rozwijają się na podatnym gruncie wzajemności, podsycania, a przynajmniej wspomnianego przyzwolenia. Niestety bywa, że czyjeś zaloty są na tyle miłe i łechcą próżność, że się ich nie przerywa.
Oczywiście mogę się mylić, choć wiem, że się nie mylę. Może po prostu to ja potrzebuję czegoś więcej, żeby się zakochać, nie tylko tego, żeby ktoś sobie był. Dla mnie to za mało, żeby mnie zainteresować
Dobra... zamotałam wypowiedź wystarczająco, więc podsumuję w kilku słowach: jeśli nie odwzajemniamy zainteresowania, to nikt się w nas nie zakocha. Będziemy się podobać, spróbuje nas poderwać, zauroczy się, zafascynuje, ale nie zakocha. Takie jest moje stanowisko.[/quote]
Mądrze powiedziane. Uczciwe aż do bólu... a jednak myślę, że ludzie mają na tyle wolną wolę, że mogą - jeśli nie zakochać się bez odpowiedzi, to zafascynować się na tyle mocno, że nie chcą odejść. I wtedy jest problem.
[quote=Kalinka01]Ale przecież nie każdy tak reaguje, nawet obojętność niektórych nie odstręcza od adorowania, ich zauroczenie jest zbyt silne, żeby zrezygnować z nawet niechcianego uczucia.
Znam przypadek człowieka, który tak stracił głowę dla kogoś, że kilka lat uwielbiał z daleka, szukał choćby okazji żeby tą osobę zobaczyć, na nic więcej nie licząc...[/quote]
Kalinka jż powiedziała to, co chciałem podkreślić... może to jednak jest, jak mówisz, kwestia słownictwa. Zakochać się, albo zafascynować... jak dla mnie zakochanie zaczyna się wtedy, kiedy nie myślimy o tym, jak miło z daną osobą przez chwilę, ale o tym, jak miło byłoby zostać razem przez resztę życia - a są na świecie osoby, które po prostu bardzo szybko, niemal od pierwszego wejrzenia, zakochują się tak mocno, że dałyby się posiekać na plasterki za tą osobę. Co prawda zwykle równie szybko się odkochują i ponownie zakochują, ale ich uczucia są śmiertelnie poważne i nie ścierpią przytyków od znajomych, żeby się trochę jednak zastanowić.
Swoją drogą - wierzę też, że nawet wobec obojętności człowiek może zakochać się jednostronnie, bez wzajemności. To prowadzi do problemów sercowych, ale nie śmiem redukować tego do 'jedynie fascynacji'. Może dlatego, że nie śmiałbym powiedzieć Myszce po wyznaniu miłości, że to, co do mnie czuje, to nie miłość a ledwie fascynacja, względnie pożądanie. Nie znam jej serca więc nie mogę wątpić, że mówi szczerze o tym, co czuje - więc mogę jedynie podkreślić, że jestem już zajęty (albo że nie jestem gotowy na związek).
[quote=niechcemisie]Czego potrzebuję oprócz obietnic i atmosfery? Wyraźnych starań, tego żeby ktoś przełamywał moje opory, bliskości emocjonalnej, takiej, która przekracza kolejne bariery, kilku cech, które mnie pociągną, napięcia erotycznego.
Są ludzie, którzy wzbudzają zainteresowanie, a nawet fascynację wyglądem fizycznym, sposobem bycia, talentem, pasją, imponującymi dokonaniami, ale choćby w kimś było nawet i to wszystko naraz, to dla mnie to za mało. Podziwiać będę, ale uczucie się nie zrodzi.
Ktoś musi mi okazywać swoje zainteresowanie i być interesującym dla mnie. W damsko-męskich relacjach bez tego pierwszego nie dochodzi u mnie do tego drugiego Oczywiście nie mam tu na myśli zainteresowania czysto koleżeńskiego.[/quote]
Potwierdza się zatem, że czyny liczą się bardziej niż słowa, i dokonania niż obietnice. Można kogoś podziwiać i zarazem nic do niego nie czuć, a zarazem pałać pożądaniem do kogoś kto wcale nie ma jakichś wybitnych osiągnięć... chociaż takowe mogą raczej pomóc niż przeszkodzić, tak? Niemniej to przecież dwie różne kwestie.
Brakuje mi tu jednak konkretów. Co rozumiesz przez ową 'bliskość emocjonalną' i jakie 'cechy' tak bardzo cenisz? O ile nie jest to tajemnica nie do wyjawienia na forum, bo jeśli jest to nie będę naciskał, pytam po prostu z ciekawości.