Ja mam 35 i boję się reakcji potencjalnych pracodawców na zmianę zawodu, a chcę jej bardzo. Wydaje mi się, że taka rewolucja w życiu może przynieść mnóstwo korzyści, o ile ktoś ma zapał do tego, aby uczyć się nowych rzeczy. Nie da się ukryć, że im dłużej wykonujemy dany zawód, tym większymi możemy być w swojej dziedzinie specjalistami, a w zawodzie w żaden sposób z nim nie związanym, takiego doświadczenia będzie brakować. Większość pracodawców pewnie nie dałoby szansy osobie, która po latach pracy chce się nagle przekwalifikować. Co innego, jeśli nowe zajęcie będzie w jakimś stopniu podobne do poprzedniego.
Pod tym względem, pod względem szans na rynku pracy, rzeczywiście trudno mi wyobrazić sobie zmianę zawodu w wieku 40+.
Z drugiej strony są zawody, które ciężko zmienić, i takie, które nie wymagają większych kwalifikacji. Znam kogoś, kto z medycyny przerzucił się na służbę w policji, ale 40-letnia kucharka prawnikiem już nie zostanie. Mój ginekolog jest inżynierem z dyplomem z najlepszej uczelni technicznej w Polsce, no ale on trochę wcześniej się zdecydował na zmianę zawodu. Sprzedawcą może być każdy, są też zawody związane z osobistą pasją, których nauczyć można się szybko (ktoś fantastycznie gotuje, uwielbia modę, zna się na czymś wybitnie i może to wykorzystać) albo miejsca pracy oferujące szkolenia od podstaw.
Z moim zawodem powinnam pracować w przemyśle (zwłaszcza metalowym, maszynowym, metalurgicznym), a pracuję w gastronomii, bo zwyczajnie utknęłam w pracy, która miała być dla mnie czymś tymczasowym. Nie tylko ja zresztą. Wygoda, problem z przekraczaniem strefy komfortu, trochę też lenistwo i brak odpowiedzi na pytanie co naprawdę chcę robić w życiu sprawiły, że w pracy nie szukałam niczego poza źródłem dochodu. I dziś czuję się przez to nieszczęśliwa. Dziś już chciałabym od pracy czegoś więcej niż wygodnego grafiku i wypłaty w terminie.
Znam też osoby, które miały wiedzę i pasję oraz odpowiednie wykształcenie, żeby pracować w wybranym przez siebie zawodzie, ale zabrakło szczęścia, koneksji, albo odpowiednich ofert na rynku pracy wtedy, kiedy jej szukały i przez to rozpoczęły pracę w zawodzie niezwiązanym z własnymi zainteresowaniami. Też wsiąkły, a w duszy ci ludzie marzą o czym innym i noszą w sobie frustrację, że chcieliby wykonywać zawód, który sobie wybrali, a nie ten, który miał do zaoferowania rynek pracy. Pod tym względem z kolei wyobrażam sobie, że zmiana zawodu jest możliwa w każdym wieku.
No i wreszcie, spotkałam też ludzi, którzy średnio sobie poradzili ze zmianą zawodu, ale też byli trochę rzuceni na głęboką wodę. Jakimś sposobem udało im się zatrudnić na dobrym stanowisku, totalnie niezwiązanym z ich dotychczasowym zajęciem, na którym piastowali również kierownicze stanowisko i takie osoby zaliczają potem żenujące wpadki typu ta, którą na własne oczy widziałam: przedstawiciel producenta sprzętu dla armii rozpoczyna szkolenie dla wojska na owym sprzęcie i już podczas wstępnej prelekcji żołnierze zwracają mu uwagę, że myli się w kwestiach podstawowych, dotyczących funkcjonowania owego sprzętu, z którym oni jeszcze na żywo do czynienia nie mieli, a on reprezentuje przedsiębiorstwo, w którym sprzęt został wyprodukowany i co za tym idzie, powinien mieć wiedzę o wiele większą niż oni. Zawstydziłam się za niego. Inny przykład, to kiedy pan socjolog postanowił popróbować nauczania przedmiotu technicznego na politechnice. Sądząc po wykładach, jego wiedza pod tym akurat względem, nie przewyższała wiedzy studentów, których próbował nauczać.
Mam wrażenie, że te dwa przykłady mogą dotyczyć ludzi, którzy być może zmienili zawód, w którym nie czuli się dobrze, na inny, równie nietrafiony, i chyba powinni spróbować zmiany ponownie, bez względu na wiek. Dla dobra ogółu i swojego własnego.
Ja nie chcę ich zbytnio krytykować, bo może trafiła im się taka a nie inna praca, to wzięli. Może szukają czegoś dla siebie, bo tak jak ja nie wiedzą, czego chcą, a to chyba najgorsze, co może być. Jeśli człowiek nie wie, gdzie chce zajść, to błądzi, a im dłużej błądzi, tym gorzej dla niego. I co potem? Zostać w miejscu, w którym się jest, czy próbować coś zmienić? Dlatego z jednej strony widzę korzyści takich zmian, z drugiej wiem, że wraz z upływem lat stają się coraz trudniejsze z różnych powodów. No i to jest smutne 