A ja jako mini-strant kupowałem swemu księdzu lody i to nie byle jakie, bo Cassate.
Wymagający był sku---iel, ale z drugiej strony hojnie dzielił się przychodami kolędowymi.
No i wybierał mi rejony z ludźmi bardziej zamożnymi, ooooh yeah!
Poźniej zmieniono mu parafię, jak widać sama góra czytaj Watykan, dobrze wie, że nie należy danego księdza trzymać w miejscu zbyt długo, bo zacznie się spoufalać i odpuszczać wrzuty na tackę lub co inne kleryckie usługi dawać za darmo.
Przyszedł tępy i na ogół pijany proboszcz, a zatem incognito spieprzył z parafii.
Nic do księży nie mam. Wypełniają miejsce na rynku - ich rynek to "zagubione dusze", których jest multum, to i księży jak much narosło. Ten problem można zlikwidować w zarodku. Wystarczy, że społeczeństwa obudzą się i zdadzą sobie sprawę, że nie potrzebują przewodników i proroków.
Jeśli 99,9999999 % gatunków istot na Ziemi nie dostało od nazwijmy to Boga krytycznego umysłu, to nie sądzę aby wymagał on od właśnie tego 0,0000001 % czyli nas, bezkrytycznego podążania za jakimiś opowiastkami pisanymi na kolanie (a nie będę tu już poruszał tematu dalszych przekładów owych Biblii, Koranów i Ksiąg Wieczystych, gdzie jeden ochłystek niby-piśmienny pomylił ot choćby kilka słów na całą księgę przy przepisywaniu i stworzył dzieło o zupełnie odmiennym znaczeniu).
Wiemy jedno - jesteśmy na niby okrągłym kawałku skał i wody, napierdzielamy wokół jeszcze większego ogrągłego kawałka wodoru i helu, a dalej już tylko patrzymy przez nasze przyrządy. Nikt dotąd nie zobaczył twarzy Boga, nawet kosmiczne promieniowanie tła i jego różne temperatury wbrew hurraoptymistcznej reakcji Hawkinga, nie są twarzą Boga. To czyste spekulacje.
Dopóki nieokiełznana jasność nie zabłyśnie przede mną w akcie potępienia lub chociażby oznajmienia swojego istnienia, dopóki jakiś krzak rzeczywiście sam nie zapłonie, a morze nie rozstąpi się przede mną, nie uwierzę.
Zauważcie jak łatwo Biblia rozprawiła się jednym wątkiem z wszelkim krytycyzmem i pochwałą logicznego i samodzielnego myślenia.
Mam na mysli św. Tomka. Toć właśnie ów Tomek był jedynym, który nie dał sobie wciskać kitu, póki sam nie zobaczył cudów znad Jordanu. A Jezus mu na to? Jezus mu na to, że jest nieogarnięty i do niczego i że wsytd tak Tomku w Jerozolimskim domku...
Druga sprawa - Jezus był wandalem. Skopał biedne drzewko czy krzewik, tylko dlatego, że nie chciało wydać plonów wtedy, kiedy robiły to inne drzewka. Nie byłem aż takim namiętnym czytelnikiem bibli, więc za tę myśl dziękuję Tobie 36. 
I znowu zrobiłem się misyjny... ach. 
Zmienię trochę temat - pomińmy co mieliby wytwarzać Ci ludzie z klerykału, coś musieliby robić. Na razie ich główną pracą jest sprawianie, że emerytowane babcie nie nudzą się nadto, bo zawsze mogą się wystroić i skoczyć na ławy kościelne.
Ja zapytam wprost - która z Was wierzy w katolicką wersję wyższej istoty?
Po drugie - co taka osoba zrobiłaby, gdyby się kiedyś okazało, że chrześcijaństwo to bujda?
Mam na myśli czy powiedziałaby, że "aaa ok - to zmieniam zdanie", czy też szłaby w zaparte, bo przecież wiary się nie zmienia nawet w obliczu dowodów? (tylko uwaga, bo mogę zacząć wyzywać od krów) 