Odp: Czy w miłości trzeba mieć szczęście?
Prezenty to nie jest akurat najważniejszy aspekt związku, bo gdybym ja się czuła przy kimś źle, to straconego czasu nie zrekompensuje żaden prezent...
Nie jesteś zalogowany. Proszę się zalogować lub zarejestrować.
Strony Poprzednia 1 … 4 5 6 7 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Prezenty to nie jest akurat najważniejszy aspekt związku, bo gdybym ja się czuła przy kimś źle, to straconego czasu nie zrekompensuje żaden prezent...
@niechcemisie: Święte słowa o własnym dochodzie. Za to akurat jestem rad, że takie już czasy nastały, że każdy może pracować i zarabiać na siebie (inna rzecz, że praktycznie musi, ale co do zasady to jestem za). Takie uzależnienie finansowe kompletnie odziera z godności, tak że potem trudno w ogóle życie na nowo ułożyć.
I żeby nie było, że nie wiem o czym mówię, znam takie przypadki wśród najbliższych... chociaż mnie to, jak na razie, nie dotyczy. I całe szczęście. >.<
@milagro: Gdyby to było takie proste. Nie w tym sęk, że wydaje się coraz więcej, tylko w tym, że w związku druga strona oczekuje wydatków właśnie. Gdzie leży granica? Dla każdej osoby gdzie indziej, więc nie masz jak sprawdzić, kiedy trzeba zrobić w tył zwrot, chyba że już widać same zera, tylko że to trochę za późno.
Szczerze mówiąc, to z natury jestem sknerą, poważnie. A razem z nieśmiałością to jeszcze bardziej utrudniało mi relacje z kobietami, bo nikt nie lubi dusigrosza. Nie żebym był podły, tylko zwyczajnie szkoda mi wydać pieniędzy nawet na swoje potrzeby do póki nie są już nieuniknione (jak paliwo w samochodzie bo bez niego nie pojedzie). A co dopiero na dziewczynę? ... ale widać ludzie się zmieniają, a moja Królowa korony i karety dotąd nie wymaga, więc nie jest tak źle.
@Finao: Niestety, rower to bardzo nieodpowiedni prezent. Te panie, które by go doceniły, niestety najczęściej już mają własny, nie mówiąc już o podtekście typu 'zrób coś ze sobą' który taki prezent zawiera.
@evitka: Patelni też jakoś żadna nie docenia. Choćby była ze złota, tym gorzej bo wtedy nie nadaje się to normalnych posiłków, za to znakomicie to lania męża wracającego do domu po północy. Nie znam faceta, który by aż tak kręcił bicz na własny tyłek.
@Yolana: Może i krótko, ale też się z tym zgadzam. Straconego czasu żadne pieniądze nie zastąpią, no chyba że po nadgodzinach w pracy gość zabierze na wakacje gdzieś na karaiby, wtedy mooooże... ale gwarancji nie daję.
Łatwiej raczej w drugą stronę. Nie wydając szczególnie dużo pieniędzy, ale ofiarowując swój czas, uwagę, po prostu samego siebie... no, pod warunkiem, że to ma jakąś wartość, bo bywają też i tacy, którzy na taką ofertę chętnych nie znajdują i jeszcze się dziwią dlaczego...
Właśnie, czasem pomysł na fajne spędzenie czasu jest więcej wart, niż te pieniądze, które ktoś bez fantazji chce na nas wydać:)
[quote=Yolana]Prezenty to nie jest akurat najważniejszy aspekt związku, bo gdybym ja się czuła przy kimś źle, to straconego czasu nie zrekompensuje żaden prezent...[/quote]
Sęk w tym, żeby i on był chciany i prezenty też trafione
[quote=Yolana]Prezenty to nie jest akurat najważniejszy aspekt związku, bo gdybym ja się czuła przy kimś źle, to straconego czasu nie zrekompensuje żaden prezent...[/quote]
Chyba że karnety do SPA albo wycieczki zagraniczne. Wtedy on sobie siedzi na tyłku, a kobieta jest daleko od niego i wydaje jego pieniądze, wolna i szczęśliwa, że go nie ma w pobliżu :)
A tak na poważnie, czytałam artykuł o żonach milionerów. Podobno chytrusy i skąpcy, tylko by gromadzili.
Natomiast jeszcze poważniej, to i ja się zgodzę - za kasę można kupić prezent, ale zmarnowanego czasu się nie odkupi :(
Wiadomo, im więcej się ma, tym więcej chce się mieć, a najprostszym sposobem jest nie wydawać tego co już się ma:)
A żony niech czekają, aż skąpiec umrze, to dobiorą się do jego miliardów - oczywiście jeśli przewrotny los pozwoli im dożyć tej chwili:) Inaczej ich poświęcenie będzie nic niewarte.
Muszą paniczy-spadkobierców urodzić, inaczej same zostaną wydziedziczone, jako nieprzydatne.
"Miłość do pieniądza jest źródłem wszelkiego zła". Prawda stara jak świat, ale w każdym wieku trafiają się ludzie, którzy kochają pieniądze nad wszystko inne.
Najchętniej by taki zabrał majątek ze sobą do grobu, jakby mógł, a przynajmniej gdzieś zakopał zamiast zostawić rodzinie. Tylko co za sens, pieniądz nie wydany i tak z czasem traci na wartości bo inflacja nie śpi, wartość ma to, co za te pieniądze można kupić, a więc domy, samochody, szpitale czy szkoły które można postawić.
Swoją drogą, takich zatwardziałych sknerusów nie ma zbyt wielu, bo żeby zbić majątek trzeba mieć jednak trochę rozumu a przynajmniej żyłkę do interesów, a taki typ świetnie wie, na co majątek można wydać... no chyba żeby odziedziczył fortunę, nie brak spadkobierców utracjuszy na tym świecie. >.>
Ale pieniądze w miłości chyba robią więcej złego niż dobrego, więcej jest kłótni z powodu majątku niż jego braku...
W życiu ogólnie jest lepiej, gdy się ma szczęście. Nie wiem czy jest coś takiego, jak szczęście lub pech w miłości. Raczej kiedy nam nie wychodzą związki, to nastawiamy się na to, że zawsze tak będzie, zamiast mieć nadzieję, że się poprawi.
Trudno być optymistą, jak wszystko idzie nie tak, człowiek traci wtedy wiarę w ludzi i w siebie też...
Najgorzej właśnie, kiedy traci w siebie, bo to "TY jesteś jedyną osobą, co do której możesz mieć pewność, że będzie przy Tobie zawsze"
Ech, gdyby tak można było czasem od siebie samej odpocząć, nie myśleć o przyszłości, nie zamartwiać się, co będzie dalej...
Jakieś szczęście w miłości trzeba chyba jednak miec. Z jednej strony wiadomo, że bycie w związku to przede wszystkim ciężka praca nad nim i nad samym sobą, z drugiej strony znam osoby, które ciągle mają w związku jakieś problemy ale nie wiem z czego to wynika.
Pewnie z niedopasowania, każde ma inne priorytety, jest inaczej wychowane, a każde chce postawić na swoim - stąd takie kłopoty...
Jak wokół patrzę, to rośnie nam społeczeństwo egoistów, zapatrzonych w siebie mamisynków, którzy tylko oczekują, że to druga strona się poświęci, będzie zawsze przy nich, a sami nie chcą zobowiązań, na ślub mówią "nie" i chcą korzystać z wiecznej wolności bez zobowiązań...
W tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz:)
Każdy w tych czasach idzie na łatwiznę wszyscy chcą się zając sobą nie chcą się wiązać, ponieważ chcą zrobić kariere zawodową, więc rodzina idzie w bok. Nie ma czasu przy tym na kobietę na dziecko na nic tylko praca. Szczęście jest podstawą, ale nie zawsze się je ma.
A potem przychodzi wiek 40+, zmęczenie pracą i samotne wieczory z butelką wódki... Bo sensu życia nie widać...
Męskie ambicje i oczekiwania wobec życia zamykają się na tej magicznej 40-tce, jakby później już nie było życia:) To dlatego panowie tak dążą do udowodnienia wtedy sobie samemu, że są coraz młodsi, chociaż czas ucieka:)
Dokładnie po 40 zaczyna być alkoholikiem nie ma do kogo się odezwać kariera się dla niego kończy dlatego druga połówka jest podstawą naszego życia, by w trudnych sytuacjach ona nam pomogła wyjść z dna. Szczęście w życiu i w miłości, to jest podstawa według mnie.
Znam ludzi, którzy i po 40-tce znajdują miłość, choć może już nie szukają "fajerwerków' tylko przyjaciela, towarzysza wspólnego życia...
Jak mamy szczęście w życiu, to tak będzie i w miłości A jak pecha, to żeby nie wiem co, wszystko idzie jak pod górę...
Po przeżyciu 31 lat nie wierzę w to, że związek może być szczęśliwy. Zawsze starałam się angażować, nie poddawać, dać z siebie wszystko. Wybaczać wiele, nie wymagać. Całokształt moich wysiłków spełzł na niczym, jestem w punkcie wyjścia. Trochę mi się nie chce szukać dalej, zawsze myślałam, że to jest to i można się wczuć, można się poświęcić. Tylko po co, skoro zawsze gdzieś po czasie to wszystko znika, staje się niczym. Muszę się pożalić, bo wierzyłam w coś co chyba nie istnieje, i nie jest osiągalne...
Jest bardzo potrzebne... Mam za sobą dłuższe i te krótkie relacje, każda była indywidualna, ciężko znaleźć wspólny mianownik, ale zawsze nachodzi pora na coś w rodzaju bilansu, rachunku sumienia. W zasadzie lepiej przeżyć związek i żałować, niż stać w miejscu zamkniętym w czterech ścianach. Myśli nie da się zagłuszyć, a czasu nie można cofnąć. Podobno czas leczy rany, ale niektóre blizny bardzo łatwo ulegają otarciom…
Strony Poprzednia 1 … 4 5 6 7 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź