Odp: Rozstanie - kto tu oszalał?
Myślisz że nie zna Cię na tyle żeby wiedzieć ,że jednak znajdziesz sobie kogoś choćby do łóżka?...
Nie jesteś zalogowany. Proszę się zalogować lub zarejestrować.
Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Myślisz że nie zna Cię na tyle żeby wiedzieć ,że jednak znajdziesz sobie kogoś choćby do łóżka?...
Zna mnie i wie, że nie pójdę do łóżka z nikim, póki się nie zakocham.
Nie wiem, co to miała być za sugestia, ale nie trafiło na laskę, która wskakuje każdemu, kto się nawinie.
[quote=BlackJackRose]No ja się po rozstaniu wkombinowałam w podwójną relację, jak się okazało, dwóch kolegów -_-[/quote]
Hmm, jak też bym to wyżej tak samo zrozumiała jak koleżanka
Dobrze, źle się wyraziłam - nie "wkombinowałam" się na zasadzie czegoś poważnego. Poznałam niezależnie od siebie dwóch chłopaków, z którymi zaczęłam utrzymywać kontakt. Jeden jednak chyba chciał czegoś poważniejszego, kiedy dowiedział się o koledze, zezłościł się i przestał ze mną rozmawiać.
Ot i cała historia
Samo spotykanie się na kebaba czy piwo to jeszcze nie jest relacja tylko dopiero znajomośc... Ale nie dziwię się, że nie chciał mieć zastępcy;)
Dokładnie tak, jaka relacja? Nawet nie można tego tak nazwać. A co dopiero mówić o łóżku
Ja nie widzę niczego złego w tym, że dwoje ludzi nie będących w związku chce dać sobie trochę przyjemności bez zobowiązań... Jeśli oboje mają na siebie ochotę i nikogo trzeciego tym nie krzywdzą to jest to ich prywatna sprawa, nikomu nic do tego i nie trzeba zasłaniać się fałszywym wstydem ani nieszczęśliwą miłością...
Jeśli ktoś potrafi to jasne
Nie żebym namawiała, ale dorośli ludzie mają prawo do swoich decyzji i nie nam ich oceniać, prawda?
Oczywiście
[quote=milagro]Ja nie widzę niczego złego w tym, że dwoje ludzi nie będących w związku chce dać sobie trochę przyjemności bez zobowiązań... Jeśli oboje mają na siebie ochotę i nikogo trzeciego tym nie krzywdzą to jest to ich prywatna sprawa, nikomu nic do tego i nie trzeba zasłaniać się fałszywym wstydem ani nieszczęśliwą miłością...[/quote]
Nic dodać, nic ująć, jedynie mogę podkreślić pierwszą część drugiego zdania Za dużo jest ludzi, którzy właśnie o tym zapominają i może stąd takie niezobowiązujące relacje czasami są postrzegane jako coś niemoralnego.
Dla mnie jakiekolwiek zdrady są NIEDOPUSZCZALNE. Zresztą nie mogę sobie tego nawet wyobrazić... Kiedy ja jestem zakochana, to nie chcę nawet patrzeć na innego, po co, skoro wszystko, co dla mnie ważne i co potrzebuję mam w domu.
jeśli nie jesteś z nim to jaka to by była zdrada?...Chyba że zamierzasz na niego czekać w celibacie 5 czy 10 lat?...
Nie mówię akurat w swoim kontekście i w swojej sytuacji, ale ogólnie jakie mam podejście, kiedy jestem w związku.
Nawet jakbym miała na niego czekać, to obawiam się, że z celibatem byłoby trudno
Trzeba dać sprawom płynąć własnym torem, nie zamykać się w czekaniu, bo to niczemu dobremu nie służy... Nikt Ci nie zagwarantuje, że on się z kimś nie zwiąże na stałe, wystarczy np. wpadka i jeśli będzie z tych odpowiedzialnych, to będzie z inną choćby dla dziecka...
Dlatego mówię, ze ja nie zamykam się w czekaniu - chodzi o to, że moje życie się toczy, więc czekanie byłoby najgłupszym pomysłem.
Chodzi mi raczej o to, że może kiedyś będzie szansa się spotkać, i zaiskrzy.
Ale zamykać się nie będę.
Po długim czasie ja bym pewnie zobojętniała na niego, więc może i by iskrzyło,ale z jednej tylko strony... Ale może z Tobą jest inaczej?
Hm... Nikt nie wie, jak będzie ja myślę, że to było na tyle fantastyczne uczucie, że cos na pewno zostanie, przynajmniej z mojej strony.
A może tylko tak mi się wydaje?
I ja tak kiedyś myślałam o jednym.. a wystarczyło pól roku nie kontaktowania się i czar sam prysnął...
Tylko u nas problem/nie problem jest taki, że mieszkamy w jednym mieście, mamy mnóstwo wspólnych znajomych, studiujemy na tej samej uczelni...
Ale nigdy nie wiadomo, co będzie. Może spotkam kogoś i o nim zapomnę?
Można mieszkać nawet przy tej samej ulicy i nie widzieć się długo:) Albo skutecznie unikać.
Ja sama myślę i pamiętam o Z. ale zauważam coraz bardziej u siebie takie zobojętnienie, o jakim pisze Gabika. Wystarczy nie podsycać uczuć i choćby nie wiem jak się kochało i ile miało ze sobą wspólnego, to miłość, której się nie pielęgnuje w sobie, obumiera, a przynajmniej przygasa do takiego stopnia, że nie chce się jej odgrzewać.
Ostatnio edytowany przez niechcemisie (2015-02-10 16:13:36)
Ja się obawiam tego, że będę próbować ją wygasić i będzie mi się wydawać, że już się wyleczyłam - spotkam go i znów wszystko odżyje
najwyżej go z jakąś "rozwiedziesz" i będziecie żyli długo i szczęśliwie:)
Tak!
Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź