Z cerą bywa bardzo różnie. U jednych kobiet jest powodem do dumy, u innych prawdziwą zmorą. Ja poznałam jej złe oblicze - cera kapryśna jest, niewdzięczna i bardzo wymagająca. Za szczęśliwą kobietę uważać się może ta dama, która nie jest skazana na codzienną wojnę ze swoją skórą. Nikt nie lubi przecież sięgać po ciężko artylerię. O sobie wiem jedno - należę do tych walczących i dla mojej skóry leku odnaleźć nie mogę. Bywa ona bowiem za sucha, albo za tłusta, tutaj coś wyskoczy, tam jakaś różowa... a nie tylko moja półka, ale szuflada, kosmetyczka i każdy inny kącik pęka od niezliczonej ilości produktów, które mogłyby pomóc mojej skórze.. Ulala, najwięcej możemy tego znaleźć na półkach drogeryjnych, ale nasz portfel będzie kwiczał i piszczał ze smutku na każde słowo 'PROMOCJA'. Zdarza się jednak, że jakiś produkt skusi nas niezmiernie i nie pozwoli wyrwać ze swoich sideł. Ląduje więc grzecznie w koszyczku i przemierzamy z nim daleką drogę do kasy.
Kolejnym etapem jest testowanie, bo właśnie wtedy smarujemy, wklepujemy, nakładamy - jednym słowem robimy wszystko to, co producent nakazał umieszczając w krótkiej notce na malutkiej etykiecie.
Eureka! Nadchodzi czas, kiedy odkrywamy Święty Graal naszej toaletki, niezbędnik i wybawca w trudnych chwilach. Taki produkt będzie dla nas przydatny, aż 'ten inny' nie zawróci nam w głowie. Podświadomie zdajemy sobie jednak sprawę, że gdzieś tam w odległej galaktyce, na nieprzemierzonych szlakach półek sklepowych znajduje się coś, czego jeszcze nie odkryłyśmy, a byłoby dla nas idealne.
Jako na kobietę przystało - lubię zmieniać zdanie, dlatego na mojej liście ulubieńców jest nieco ponad kilkanaście pozycji. Pomadeczki, kredeczki... ale jest jeden kosmetyk, który zawsze można znaleźć w mojej szufladzie, którego cena pozwala mi robić zapasy, a który zawsze będzie ratunkiem dla mojej cery. Gdy jeszcze do niedawana wspominałam o nim ludziom to w odpowiedzi słyszałam śmiech...
Cóż to takiego? Olej kokosowy - nietuzinkowy produkt, który stał się moim kosmetycznym niezbędnikiem.
Odkąd pamiętam szukałam czegoś, co będzie regenerowało moją skórę, nadawało jej gładkości niczym ta ze zdjęć gwiazd Hollywood. Będzie również nieziemsko pachniało i nie wystraszy mojego portfela. Zupełnie nie widziałam gdzie szukać takiego magicznego produktu, aż zajrzałam do sklepu ze zdrową żywnością. Olej kokosowy to konsystencja stała o białym zabarwieniu. Można kupić go w słoiczkach, których rozmiar zależy już tylko od naszych oczekiwań - te malutkie nadadzą się w podróż, te większe zaszczycą toaletkę. Jestem maniaczką kokosowego zapachu od dawien dawna, dlatego ten kosmetyk powoduje, że mój węch wariuje z radości. Troszeczkę przypomina mi dzieciństwo i te wszystkie dziewczęce pomadki o kokosowym zapachu.
Co sprawia, że kocham go tak bardzo i stał się dla mnie numerem jeden? Zdecydowanie są to właściwości nawilżające. Najlepiej sprawdza się jako krem, i to nie byle jaki - ten z serii 'na noc' bym rano mogła przeglądać się w lustrze i cieszyć z wygładzonej, odpowiednio nawilżonej skóry. Oprócz tego jest moim rycerzem na koniu, najważniejszym ratunkiem dla spierzchniętych ust. Połączyłam odrobinę oleju kokosowego z cukrem i sokiem malinowym. Otrzymałam smaczny peeling do ust, który stosowany regularnie jest zamiennikiem drogich kosmetyków do regeneracji ust.
Czy to by było na tyle właściwości oleju kokosowego? Gdzieżby! Gdy potrzebuję produktu do demakijażu a mój płyn micelarny właśnie się skończył - mogę użyć właśnie oleju. Często przy demakijażu towarzyszyły mi takie objawy jak pieczenie oczu, różowe policzki i uczucie szczypania. Przy tym naturalnym składniku pozbyłam się takich problemów, a przyznać trzeba, że usuwa makijaż na medal.
Latem, gdy moja skóra nabierze opalenizny i gdy wylegując się na plaży nie będąc skazana na poparzenie - używam oleju koksowego jako balsamu by chronił przed nadmierną ilością słońca. Jest dobry nie tylko jako ten letni balsam, ale sprawdza się przez 12 miesięcy w roku. Tuż po nałożeniu cieszymy się gładką skórą.
To nie wszystkie zastosowania, bo olej kokosowy to idealna maska do włosów, odżywka do paznokci czy rzęs.... no i nie zapominajmy o jego głównym zastosowaniu - w kuchni.
Podobno dzięki masowaniu skóra utrzymuje sprężystość a masaż twarzy wykonany opuszkami palców wspomagamy krążenie i spowalniamy proces starzenia skóry. Właśnie do tej czynności przyda się olej.
Mogę nazwać go moim hitem, niezbędnikiem na bezludnej wyspie i produktem, który polecam każdemu. Oczywiście dbanie o naszą cerę nie ogranicza się tylko do jednego produktu, ale ten może stać się nieodłącznym elementem pielęgnacji. Jak nie pokochać tak cudownego oleju, który dba nie tylko o naszą twarz, ale również o całe ciało? Stał się on moim ulubieńcem, który gości w moim domu przez cały czas. Nie potrafię oprzeć się jego urokowi i zniewalającemu zapachowi. Aż dziw, że przechodziłam obojętnie obok tego cudu natury. Olej kokosowy to zdecydowanie moje odkrycie roku!